– Byłam pewna, że nadal siedzi w więzieniu –
odparłam. Wszyscy uważnie na mnie patrzyli.
Daniel nadal stał w tym samym miejscu, przy oknie i
milczał. Nawet na mnie nie spojrzał, kiedy właśnie teraz
najbardziej potrzebowałam jego wsparcia.
Xavier pochylał się w moją stronę, opierając łokcie
na udach i przysłuchiwał mi się, Michael usiadł na krawędzi
kanapy, tuż koło mnie i położył mi dłoń na ramieniu, a Calum
wraz z Ashtonem pochylali się nad laptopem, ale oni również
słuchali moich słów. Po tym co usłyszeli, ich miny diametralnie
się zmieniły. Już nie widziałam tej wściekłości i frustracji
spowodowanej moim milczeniem, teraz ich twarze były jakby wykute z
kamienia, nie wyrażały niczego.
– Kiedy zaczęłam dostawać głuche telefony,
pomyślałam, że to wasza sprawa. Byłam pewna, że chcecie
zniszczyć mi życie. Nigdy nie pomyślałabym, że to znowu on.
– Znowu? – spytał Michael, przechylając głowę w
bok, by spojrzeć mi w twarz.
– Kilka tygodni wcześniej, zanim to wszystko się
stało – przerwałam na chwilę, by wziąć oddech i uspokoić
drżenie głosu. – Też dostawałam głuche telefony, jakieś
dziwne wiadomości, czułam, że ktoś mnie obserwował. –
Obrzuciłam wzrokiem twarze chłopaków. – On to zaplanował,
obserwował mnie, wiedział wszystko o mnie i moich najbliższych.
Był zupełnie jak cień.
– Dlaczego nie poszłaś z tym na policję? –
Xavier zmarszczył brwi.
– Powiedziałam o tym ojcu, ale on mnie uspokoił.
Powiedział, że prawdopodobnie ktoś z jego wrogów próbuje nas
zastraszyć i on się tym zajmie. Poza tym, w tym samym czasie dałam
kosza pewnemu chłopakowi i myślałam, że to on się na mnie mści.
– Delilah. – Ashton zabrał pierwszy raz głos od
naszej kłótni. – Potrzebujemy akta tej sprawy.
– Nie mam pojęcia, gdzie mogą być. – Wzruszyłam
bezradnie ramionami. – Nie wiem, co tata z nimi zrobił.
– Nie możemy znaleźć żadnych informacji o tobie –
jęknął Calum i zamknął laptopa.
– Bo wszystko zostało usunięte. Tata pozbył się
wszystkich dowodów, nie chciał, żeby media miały wyżerkę na
moim nieszczęściu. Moje zdjęcie i opis tych wydarzeń ukazał się
tylko w jednej gazecie, ale zaraz zaprzestano druku, gdy mój tata
się o wszystkim dowiedział. Gazeta została pozwana i zrujnowana.
– Teraz wszystko jasne – mruknął Cal, kiwając
głową.. – Dlatego nie mogliśmy nic znaleźć.
Patrzyłam na plecy mojego brata i zastanawiałam się,
co właśnie mógł czuć. Gorycz? Złość? Nienawiść? A może był
wściekły na mnie, że tak długo ukrywałam prawdę?
– To dlatego szukałeś informacji o śmierci Nixtona
– powiedział Xavier do mojego brata.
– Daniel podejrzewa, że to Gacy go zabił –
wtrąciłam. – Ale on siedział wtedy w więzieniu, więc nie mógł
tego zrobić. – Przetarłam dłońmi twarz, wyczerpana wydarzeniami
tego dnia. Pragnęłam wrócić do domu, ale musiałam powiedzieć im
jeszcze o jednej rzeczy, która nie dawała mi spokoju. – Tata
powiedział mi, że Gacy popełnił samobójstwo, powiesił się w
celi. Więc jakim cudem to wszystko może mieć miejsce?
– Może ktoś bawi się w jego naśladowcę? –
Zamyślił się Michael.
– Nie – zaprzeczyłam natychmiast. – Rozmawiała
z nim. To był na pewno on. Nigdy nie zapomniałabym tego głosu.
– Bo skurwiel sfingował własną śmierć –
warknął Daniel, odwracając się do nas przodem. Pierwszy raz od
kilkunastu minut zobaczyłam jego twarz. Była bez wyrazu, ale jego
oczy miotały błyskawice. I nie spojrzał na mnie nawet przez
chwilę. Patrzył prosto na Xaviera i kontynuował. – Nie ma innej
opcji. Ale to nie jest najgorsze, ktoś musiał mu w tym pomagać,
nie dałby rady sam tego zaplanować i wykonać. Musi mieć swoich
ludzi nawet w strażnikach więziennych.
– Do czego on dąży? – spytałam szeptem.
Michael najwyraźniej go usłyszał, bo ścisnął moje
ramię w geście pocieszenia.
– Calum, odwieź Dee do domu – powiedział, patrząc
jak jego przyjaciel wstaje z kanapy.
– A co, jeżeli ten psychol postanowi nas zaatakować?
– spytał.
– Nie zrobi tego – odparł Daniel. – On na razie
nie chce zrobić krzywdy Delilah, chce ją zastraszyć, bo czerpie
przyjemność z jej przerażenia. Ciebie raczej nie tknie, Hood, nie
musisz się bać.
Calum prychnął pod nosem, patrząc na mojego brata z
irytacją, a następnie skinął na mnie głową, pokazując, żebym
za nim poszła.
– A ty? – Spojrzałam na Daniela, który prowadził
cichą rozmowę z Xavierem i Ashtonem. – Nie wracasz do domu?
– Nie – odpowiedział krótko, nawet na mnie nie
patrząc.
Otworzyłam usta, żeby powiedzieć, że nie może
zostać, ale Calum złapał mnie za łokieć i delikatnie pociągnął
w stronę drzwi.
– Masz. – Chłopak podał mi swoją bluzę. –
Dygoczesz już teraz, a nawet nie wyszliśmy na dwór.
Uśmiechnęłam się do niego nieznacznie i założyłam
ubranie. Na zewnątrz znacznie się ochłodziło, wieczory zaczęły
robić się chłodne oraz wiał dość silny wiatr, więc drogę do
samochodu pokonałam, obejmując się ramionami i starając się nie
stracić ciepła.
Chciałam zapytać Caluma o tyle rzeczy, ale nie mogłam
otworzyć ust, by zadać choć jedno pytanie z mojej długiej listy.
Obserwowałam, jak kierował i co jakiś czas marszczył brwi, jakby
intensywnie o czymś myślał. Może rozmyślał o tym, że życie
dziewczyny, którą właśnie odwoził do domu, jest gówniane i że
cieszył się, że on nie musiał przez to przechodzić.
– Twój brat jest całkiem cwany – odparł.
– Co masz na myśli? – spytałam zaskoczona.
– Od dawna przeczuwał co się święci, dlatego tak
kręcił się koło nas, ale nie śmiał prosić nas o pomoc. –
Kątem oka na mnie spojrzał. – Zresztą, nawet nie wiem, czy
jesteśmy w stanie cokolwiek zrobić.
– Nie
oczekuję, że staniecie się moimi obrońcami – wyszeptałam. –
Nawet tego nie chcę.
Calum uśmiechnął się pod nosem z goryczą i pokręcił
głową.
– Chcesz czy nie, ta sprawa też nas dotyczy.
– Nie, nie dotyczy.
– Dotyczy – odparł i zaśmiał się gorzko. –
Ostatnio na naszym terenie zaczyna pojawiać się coraz więcej
podejrzanych typów, wypytują o ciebie, o wyścigi, o Xaviera,
pchają nos we wszystkie nasze sprawy. Nawet jakiś gnojek ostatnio
na wyścigach próbował mi grozić. I nie mam, kurwa, pojęcia, co
się dzieje.
– Myślisz, że Gacy wystawił nagrodę za moją
głowę? – Spojrzałam na niego pytająco.
– Myślę, że on próbuje zyskać kontrolę nad
twoim życiem, a może i nad miastem? – Wzruszył ramionami. –
Nie mam pojęcia.
Ja też nie miałam. Ale im dłużej o tym myślałam,
tym bardziej to wszystko wydawało się poplątane. Dlaczego po
prostu nie przyszedł po mnie, gdy byłam sama? Miał tyle okazji,
ale on tylko obserwował. I bałam się, że czekał na odpowiedni
moment, żeby dokończenie tego, co zaczął trzy lata, było
spektakularne, zupełnie jak w filmie. I wolałam nie wyobrażać
sobie zakończenia.
– Co teraz zrobicie?
– Zaskoczę cię. – Wymusił szeroki uśmiech. –
Nie mam pojęcia. – Uśmiech znikł tak szybko, jak się pojawił.
– Zobaczymy co postanowi Xavier i Ashton, może twój brat przekona
ich, żeby zajęli się tą sprawą.
– A ty nie masz nic do powiedzenia? – Zmarszczyłam
brwi. – Xavier i Ashton są jakimiś szefami?
– Nie – roześmiał się szczerze i spojrzał na
mnie rozbawiony. – Po prostu oni siedzą w tym najdłużej i to
oni mają najwięcej do powiedzenia. Poza tym, kto by chciał
podejmować decyzje, które mogą zniszczyć życie twoich
przyjaciół? Tak naprawdę, to mają przesrane, bo gdy coś pójdzie
źle, to... Ktoś musi trzymać wszystkie sprawy pewną ręką, a oni
dwaj najlepiej się do tego nadają. – Ponownie na mnie spojrzał.
– Gdybym ja był na ich miejscu, to pewnie zarządziłbym
cotygodniowe wyjścia do klubu nocnego, ale wtedy pewnie pierwszy
lepszy frajer by nas sprzątnął i nie mielibyśmy tak dużych
wpływów w Sydney, więc...
Byłam nieco zaskoczona tym, że tak się rozgadał.
Spodziewałam się, że mnie zbędzie, a nie jeszcze sam rozwinie
temat. I byłam naprawdę wdzięczna za jego gadulstwo, bo choć
trochę przybliżył mi ich zasady.
– A te wyścigi, z którymi policja sobie nie radzi?
Calum Hood uśmiechnął się z wyższością i
rozpromienił się.
– To my je organizujemy, są znane w całej
Australii, a policja może nasz pocałować w...
– Czy Daniel też bierze w nich udział?
– Na razie jest w fazie szkoleniowej, ale chłopak ma
potencjał. Na ostatnich wyścigach wygrał piękne Porsche, a tym
dziwkom z Kingsów opadły szczęki. Myśleli, że mogą z nami
pogrywać. – Pokręcił głową, uśmiechając się z wyraźnym
zadowoleniem.
– A co jeżeli policja w końcu was złapie? –
Uniosłam brwi do góry.
– Mogą próbować. – Puścił mi oczko. – Nie
tak łatwo nas złapać. Nawet dokładnie nie wiedzą, kogo szukają,
więc bez problemu możemy wrobić w nie kogoś innego. Bo widzisz,
Dee, my tu rządzimy.
– To dlaczego wcześniej o was nie słyszałam? –
Wywróciłam oczami. – Obracam się w świecie przestępstw i
procesów sądowych od dziecka, wszyscy przyjaciele mojego ojca to
policjanci i jakoś żaden z nich nigdy nie wspominał o The
Snipers.
– Mówiłem, że nie wiedzą, kogo szukają. Dobrze
zacieramy ślady, poza tym mamy wszędzie swoich ludzi i gdy gliny
zaczynają węszyć, ktoś odciąga ich uwagę w zupełnie inną
stronę. – Mówił o tym tak, jakby chwalił się czymś
niesamowitym, ale ja odebrałam to zupełnie inaczej.
– A co jeżeli ja dałabym im trop, by was złapać?
Calum zatrzymał samochód pod moim domem i spojrzał na
mnie, uśmiechając się półgębkiem.
– Kochanie... Nie tylko ten psychol jest zdolny do
robienia złych rzeczy dobrym ludziom. – Wzruszył ramionami. –
Poza tym, czy naprawdę chciałabyś oglądać swojego brata za
kratkami?
Otworzyłam usta, żeby powiedzieć, że mój tata by go
z tego wyciągnął, ale Calum kontynuował.
– Czy tego chcesz czy nie, stoimy teraz po tej samej
stronie i nie zapowiada się na zmianę, więc radziłbym ci trzymać
twoją słodką buzię na kłódkę.
– Znów próbujesz mi grozić? – Westchnęłam z
rezygnacją. – Kiedy do was dotrze, że to nie robi na mnie
większego wrażenia?
– Jesteś najbardziej irytującą osobą, jaką znam
– zaśmiał się. – Nawet Luke nie jest tak wkurwiający.
Zmrużyłam na niego oczy, kręcąc głową.
– Wiem, o co chcesz teraz zapytać.
– Nie chcę cię o nic...
– Nie wiem, dlaczego wyszedł – odparł, odwracając
wzrok w drugą stronę. – Czasem ciężko go zrozumieć. Chyba nikt
nie spodziewał się tego, co nam powiedziałaś. Ja obstawiałem
raczej narkotyki lub inny szajs, a nie...
– Nie chcę, żebyście się w to mieszali –
powiedziałam hardo. – To nie jest sprawa dla was.
– Dla twojego ojca też nie, bo nim się obejrzysz, a
skończy z kulką w głowie.
– Skąd to możesz wiedzieć? – Zmarszczyłam brwi,
tracąc cierpliwość.
– Bo ja też siedzę w tym świecie długo i zdążyłem
poznać zasady w nim panujące. I po prostu mi zaufaj, nie chcesz
stracić w taki sposób kogoś ze swoich bliskich. Nie popełniaj tak
głupich błędów...
– Co...? Calum? – Rozchyliłam usta, nie wiedząc,
co tak właściwie chciałam powiedzieć. Gapiłam się w jego oczy
zdezorientowana tym, że tak nagle stały smutne, a jego wargi
drgały. Miałam wrażenie, że sam przechodził przez to, co ja.
– Pora na ciebie – rzucił oschle. – Nie pakuj
się w kłopoty. Twój brat i tak ma już dużo na głowie.
– Nie chcę skazywać moich najbliższych na śmierć
– wyszeptałam. – Ale nie mogę stać bezczynnie i patrzeć, jak
mój brat i kompletnie obcy mi ludzie się narażają. – Czułam
się żałośnie siedząc koło niego i znowu płacząc i wycierając
nos. – Zrozum, Calum, nawet ten wasz śmieszny gang nie zasłużył
na spotkanie z takim potworem. I jeżeli mogę cię o coś prosić,
to błagam odwiedź Ashtona i Xaviera od tego całego bagna. Nie
pakujcie się w to, bo i tak nic nie dacie rady zrobić.
Calum skinął głową, obdarowując mnie przelotnym
spojrzenie brązowych oczu i odwrócił wzrok w drugą stroną. Nie
chcąc dalej przed nim ryczeć i smarkać się, wysiadłam i uważnie
rozglądając się na boki, poszłam do domu. Wrażenie, że ktoś
mnie obserwował nabrało na sile i sprawiło, że na moim ciele
pojawiła się gęsia skórka.
Chloe pojawiła się przed moim domem równo trzydzieści
minut po siódmej i głośno zatrąbiła. Wyjrzałam przez okno i
westchnęłam, wcale nie chcąc wychodzić z domu. Bałam się, że
wczorajsza sytuacja się powtórzy, a niewinnej i nieświadomej Chloe
stanie się krzywda. Jednak Gacy'emu właśnie o to chodziło. O
zastraszanie mnie do tego stopnia, że będę bała się wystawić
koniuszek nosa na zewnątrz. A ja nie mogłam dać mu tej
satysfakcji, wmawiałam sobie, że powinnam podnieść wysoko głowę
i wyjść z domu z pewną siebie miną i pokazać mu, że nie boję
się.
Ale bałam się i nic tego nie zmieniło. A odnalezienie
w sobie choćby odrobiny odwagi i chęci do dalszego życia było
cięższe niż przypuszczałam. Dlatego kiedy wsiadłam do samochodu
mojej przyjaciółki z bladą cerą i workami pod oczami, wyjaśniłam
jej, że znów pokłóciłam się z Danielem i mam okropnie zły
dzień.
Chloe o nic nie pytała, tylko ścisnęła moją dłoń
w geście pocieszenia i razem pojechałyśmy do szkoły.
Lekcje mijały jedna po drugiej, a ja snułam się od
klasy do klasy, próbując normalnie oddychać i wyglądać na
niewyspaną, zamiast na przerażoną. Nikt nie zawracał mi głowy,
nikt do mnie nie podszedł i nie porozmawiał, a ja byłam wszystkim
wdzięczna za to, bo nie miałam siły na wymuszenie uśmiechu. Nawet
podczas jednej krótkiej rozmowy na szkolnym korytarzy nie udawałam,
że jest w porządku.
– Xavier będzie czekać na ciebie pod szkołą –
powiedział Lucas Hemmings, gdy siedziałam na dziecińcu szkolnym,
czytając rozdział o cytologii.
Zamknęłam podręcznik i spojrzałam na niego,
nieznacznie marszcząc brwi.
– Dlaczego?
– Potrzebują więcej informacji – odparł tylko i
odszedł, zostawiając mnie samą.
Czyli jednak mój brat w jakiś sposób nakłonił ich
do zajęcia się tą sprawą, a Calum nie zdołał ich powstrzymać.
I przez to poczułam się jeszcze gorzej niż wcześniej, ponieważ
nie chciałam, żeby ktokolwiek poza mną był zamieszany w tą
sprawę. Nikt nie miał prawa grzebać w mojej przeszłości i nie
chciałam, żeby robili to nowi przyjaciele Daniela. Jednak najgorsze
w tym wszystkim było pełne zaangażowanie w to mojego brata. Nigdy
nie pomyślałabym, że dołączy do The Snipers, że zacznie brać
udział w wyścigach samochodowych, że będzie miał związek z
narkotykami, a co najgorsze – będzie taki sam jak członkowie
gangu. I za każdym razem kiedy zamykałam oczy i wyobrażałam sobie
mojego brata z bronią w dłoni, przechodziły mnie dreszcze, a serce
na chwilę przestawało bić.
Moja głowa pękała od natłoku informacji, wiecznych
obaw oraz ciągłego analizowania potencjalnego zagrożenia, które
mogło czekać na mnie za każdym rogiem. Byłam wyczerpana tym dniem
i jedyne, o czym marzyłam to sen.
Po skończonych lekcjach, Xavier faktycznie na mnie
czekał. Wraz z nim był Michael, dzięki któremu nieco się
odprężyłam. To on wzbudzał we mnie największe zaufanie i nie
obawiałam się go. Michael nigdy nie zrobiłby mi krzywdy zarówno
fizycznej, jak i psychicznej. Poza tym obecność Michaela dała mi
większe poczucie bezpieczeństwa, ponieważ spotkanie sam na sam z
Xavierem nieco mnie przerażało, tak jak sam Xavier.
– Masz ochotę na burgera? – spytał Xavier, gdy
wsiadłam na tylne siedzenie jego samochodu.
– Czy możemy po prostu jechać do domu?
– Możemy, ale pomyślałem, że możesz być głodna
po całym dniu bycia w szkole. – Uśmiechnął się do mnie, łapiąc
ze mną kontakt wzrokowy we wstecznym lusterku.
– Po prostu zawieź mnie do domu. – Mruknęłam
chłodno, krzyżując ramiona na piersi.
W czasie jazdy nie rozmawialiśmy, chociaż myślałam,
że od razu zasypią mnie pytaniami. Jednak oni poczekali aż
usiądziemy u mnie w salonie i dopiero wtedy przeszli do
przesłuchania.
– Musisz powiedzieć nam o nim jak najwięcej –
powiedział Xavier. – Ashton i Calum wciąż pracują nad jego
aktami, ale na razie nie widać efektów, więc stwierdziłem, że
zaczerpniemy informacje z najbardziej wiarygodnego źródła.
– Wiem, że nie jesteś przekonana co do nas, ale
potrzebujmy twojej pomocy. – Michael spojrzał mi w oczy.
– Dlaczego to robicie? – Ściągnęłam brwi. –
Dlaczego po prostu nie dacie mi spokoju?
– Powiedzmy, że nikt nie kiwnie w tym mieście
palcem bez naszej wiedzy, a już na pewno nie będzie się panoszył.
– Xavier rozsiadł się wygodnie w fotelu i uśmiechnął się do
mnie przyjaźnie. Jednak coś w jego uśmiechu było podejrzane i
sprawiło, że ten uśmiech bardziej mnie przeraził niż zachęcił
do jego osoby.
– Przestań. Wiem, że Daniel musiał was jakoś
przekonać.
– Daniel jest naszym przyjacielem, a przyjaciół nie
zostawia się w potrzebie.
Przemilczałam słowa Michaela, rozmyślając nad
prawdziwym powodem ich zaangażowania w tą sprawę, ale nic nie
przychodziło mi do głowy. I nie mogłam uwierzyć w to, że chcieli
mi pomóc, bo byli dobrymi ludźmi. Już wiele razy dali mi do
zrozumienia, że oni nie należą do tych 'dobry', a są raczej po
ciemniej stronie mocy i mają więcej za uszami niż mogłabym
przypuszczać. Wolałam nie zastanawiać się, czy te wszystkie
tajemnicze zniknięcia i zgony były ich sprawą. Albo czy
strzelaniny, które nieraz miały miejsce na obrzeżach miasta, a z
którymi policja nie mogła sobie poradzić i złapać sprawcy,
również były ich sprawką. Tata podejrzewał o to zawsze jakieś
zatargi narkomanów, ale komisarz Edwards nie raz wtrącał, że to
mogą być jakieś wojny tutejszych gangów.
– A teraz powiedz nam, jakim cudem Anthony Gacy
zainteresował się tobą – zaczął Xavier, poważniejąc.
Myślałam, że zaraz wyjmie notes i zacznie spisywać moje słowa,
jak nie raz robili to policjanci i psycholog.
– Nie wiem, po prostu stałam się jego kolejnym
celem – wyjaśniłam i widząc zdziwioną minę chłopaków, zaraz
dodałam. – Tak kolejnym, takie przypadki, jak mój miały
miejsce, ale policja nie mogła znaleźć sprawcy. Zazwyczaj kobiety
nie wychodziły z tego cało, wiele spraw uległo przedawnieniu, a on
pozostawał na wolności.
Przetarłam twarz dłońmi, wzdychając ciężko. Nie
chciałam znów wracać do tamtych czasów.
– Współpracował z kimś?
– Były takie podejrzenia, ale... – urwałam,
odwracając głowę w bok. – Chcecie jeszcze o coś zapytać?
Wypytywani mnie o wszystko, o to, jak to wszystko się
zaczęło, o głuchych telefonach, dziwnych liścikach, o tym, jak
ktoś zatruł mojego psa, porysował samochód taty, o tym, że
czułam się obserwowana. Opowiedziałam o innych sprawach podobnych
do mojej, o kilkumiesięcznym procesie sądowym, aż w końcu
opisałam dokładnie wydarzenia z ostatnich kilku tygodni, które nie
różniły się od tych sprzed trzech lat.
– Ale tą osobą, która śledziła mnie po imprezie
nie mógł być Gacy. Ten mężczyzna był wysoki i dość potężnie
zbudowany. To na pewno nie był on i nie wiem, kim on mógł być.
– A samochód, który próbował cię staranować? –
spytał Michael. – Widziałaś kierowcę?
– Niewyraźnie,ale ten mężczyzna też nim nie był.
Nigdy nie zapomniałabym jego twarzy.
Xavier i Michael wymienili między sobą znaczące
spojrzenia, których nie potrafiłam zinterpretować. Jedak czułam,
że oni wiedzą coś więcej niż ja, ale najwyraźniej nie mieli mi
zamiaru o tym mówić.
– Posłuchaj, Delilah, jesteś nam potrzebna.
Możliwe, że nie tylko Gacy'emu na tobie zależy. A dopóki mamy
ciebie, mamy również przewagę, więc nie będziemy spuszczać cię
z oka. – Mówił Xavier, patrząc mi prosto w oczy. – I proszę,
nie chodź na skargę to swojego tatusia, bo nie skończy się to
dobrze. Zostaw to nam.
– Nie jestem waszą przewagą – warknęłam. Nie
podobało mi się to, jak o mnie mówił.
– Dee – wymruczał. – Przecież wiesz, że jest
inaczej. A więc, tak jak mówiłem, nie będziemy spuszczać cię z
oczu, nie powinnaś też sama wychodzić z domu i chciałbym, żebyś
mówiła nam o wszystkim. Żądam tylko tyle, w zamian za uratowanie
ci życia.
Zazgrzytałam zębami i zacisnęłam dłonie w pięści.
Musiałam zacisnąć usta, żeby mu nie odpyskować. Wzięłam tylko
kilka głośnych wdechów, mając nadzieję, że zobaczy jak bardzo
mnie zdenerwował.
– Dlaczego to robicie? – Wbiłam swoje oczy
najpierw w Xaviera, a później Michaela. – Bo wasze słowa nie
mają sensu. Wasza pomoc nie ma sensu, więc naprawdę nie łapię,
dlaczego to robicie.
– Zostaw takie sprawy dorosłym – odparł krótko
Xavier i podniósł się z kanapy. – Zaraz powinien wrócić twój
brat, więc nie będziesz już sama.
– Tak będzie lepiej, Dee – szepnął Michael, gdy
jego przyjaciel wychodził z salonu. – Nie zadawaj zbyt dużo
pytań, bo i tak nie uzyskasz odpowiedzi. Po prostu pozwól nam
działać.
– A Dan? – Głos mi zadrżał. – Czy on...?
Michael miał rację, i tak nie uzyskam odpowiedzi na
moje pytania. Mike tylko smutno się uśmiechnął i ruszył w stronę
wyjścia.
Kiedy wyszli, zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do
kuchni, żeby coś zjeść, bo nie miałam nic w ustach od rana. I
mimo że przygotowałam sobie pyszne naleśniki, nie mogłam ich
przełknąć, ponieważ byłam zbyt zdenerwowana. Ciągle odtwarzałam
w głowie rozmowę z Xavierem, próbując wyłapać z jego słów coś
konkretnego, co wskazywałoby, że znaleźli jakiś trop, albo wiedzą
kim jest ta osoba, która mnie śledziła.
Im dłużej rozmyślałam o tym wszystkim, tym bardziej
się gubiłam i nic nie miało sensu. Ogarnięcie mojego życia w tej
chwili wydawało się nie do wykonania, więc po prostu się poddałam
i starałam się oczyścić umysł ze wszystkich męczących rzeczy.
Mój telefon zabrzęczał, a ja przełknęłam głośno
ślinę. Zerknęłam na wyświetlacz i z ulgą zauważyłam, że to
wiadomość od Daniela.
„Wypadła mi pewna sprawa. Jeżeli coś by się
działo, Luke stoi pod domem.”
Poszurałam nogami do okna, by wyjrzeć na ulicę.
Faktycznie po jej drugiej stronie stał zaparkowany samochód Lucasa.
Gapiłam się na niego przez chwilę aż w końcu ze zrezygnowaniem
wróciłam do kuchni. To, że Luke mnie pilnował wcale nie sprawiło,
że poczułam się bezpieczniej. Nie chciałam go oglądać i nie
chciałam, żeby on miał cokolwiek ze mną wspólnego.
Za każdym razem, kiedy przypominałam sobie jego twarz,
gdy wychodził z domu, czułam wstyd. Zdawałam sobie sprawę, że on
po prostu brzydził się mną i tym, co mi zrobiono. I choć
wmawiałam sobie, że to wcale mnie nie rusza, było inaczej. Nawet
Xavier i Ashton, który mnie szczerze nienawidził, nie dali mi tego
odczuć. Traktowali mnie normalnie (jeżeli normalnie oznaczało
ciągłe rozkazywanie mi i zastraszanie), ale nie traktowali mnie jak
trędowatą, jak robił to Lucas Hemmings. I czułam, że on również
nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, tak jak ja z nim.
Mój telefon ponownie zabrzęczał i tym razem to nie
był mój brat. Nie odebrałam, ponieważ bałam się znów usłyszeć
głos mojego dręczyciela. Objęłam się ramionami, żeby dodać
sobie otuchy i powędrowałam na kanapę. Mój telefon więcej nie
zadzwonił, jednak w domu wciąż rozbrzmiewał dźwięk dzwoniącego
telefonu. Telefon stacjonarny stał na komodzie przy drzwiach
wejściowych i dzwonił, powodując we mnie mdłości. Za chwilę
rozległo się charakterystyczne piknięcie, oznaczające, że
dzwoniący zostawi wiadomość na poczcie głosowej.
– Witaj, Delilah – rozległ się ten charczący
głos i rozniósł się po pustym domu. Zadrżałam. – Naprawdę
myślisz, że uda ci się mnie przechytrzyć? Nawet The Snipers nie
będą w stanie ci pomóc, ponieważ to ja mam przewagę.
Siedziałam sparaliżowana. W powietrzu wciąż
rozbrzmiewały jego słowa. I choć ciężko było mi w to uwierzyć,
to on wiedział znacznie więcej.
„Ponieważ to ja mam przewagę” rozbrzmiewało w
mojej głowie wciąż na nowo i na nowo. I byłam pewna, że odnosiło
się ono do mojej dzisiejszej rozmowy z Xavierem. Tylko jakim cudem
Gacy się o niej dowiedział?
Poderwałam się z kanapy i rzuciłam się do drzwi.
Czym prędzej je otworzyłam i wypadłam na dwór. Nawet chłód
dzisiejszego wieczoru nie zrobił na mnie większego wrażenia.
Wpatrywałam się w samochód Luke'a, biegnąc w jego stronę.
Zapukałam nerwowo w okno, przeskakując z nogi na nogę. Luke
odpuścił szybę, patrząc na mnie uważnie. Moja mina musiała zbić
go z tropu, bo czym prędzej otworzył drzwi i wysiadł z auta.
– On wie – zaszlochałam rozhisteryzowana. – On o
wszystkim wie...
Od autorki: cześć kochani! Wiem, że dawno mnie tu nie było, a rozdział powinien pojawić się w poniedziałek, ale nie mogłam czekać do kolejnego poniedziałku i wstawiam go już dzisiaj.
Nie będę wam obiecywać, że rozdziały będą pojawiać się częściej, choć postaram się, żeby tak było. Jednak w ostatnim czasie oddałam się w 100% nauce. Ale małymi kroczkami zbliża się koniec roku, a ja mam coraz więcej wolnego czasu, bo nie muszę poprawiać żadnych ocen. Ufff...
A teraz przejdźmy do rozdziału. Tak, tak, jest nieco chaotyczny i nie wyszedł mi najlepiej, akcji też nie było dużo, ale cóż. Teraz akcja nieco zwolni, a może i nie? Już sama nie wiem! :D
Mam nadzieję, że ktoś tu nadal jest ze mną i byłabym bardzo wdzięczna za każdą opinię, nawet taką króciutką! Gdybyście mieli jakieś pytania, uwagi, czy prośby - śmiało!
Love y'all! ♥
Minette
GENIALNE! Serio! Uwielbiam takie tajemnicze ff, strasznie mi się podoba! Najbardziej Luke! OMG! Kocham go po prostu!
OdpowiedzUsuńhttps://innocent-ff.blogspot.com/
Dziękuję! W wolnej chwili z miłą chęcią wpadnę na Twój blog. x
UsuńPrzeczytałam wszystko w jeden dzień ;) jesteś mega czekam na więcej ;) pozdrawiam
UsuńOdliczam dni do kolejnego ;* Kaja ;)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńW poniedziałek :)
Usuń