Rozdział 18

 – On wie – zaszlochałam rozhisteryzowana. – On o wszystkim wie...
Luke spojrzał na mnie twardym wzrokiem i zmarszczył brwi.
Kto?
Gacy. Przed chwilą dzwonił i... – Nie udało mi się dokończyć zdania, ponieważ złamał mi się głos. Objęłam się ramionami, rozglądając się na boki, byleby tylko nie patrzeć w twarz Lukowi.
Idź do domu, zaraz przyjdę – powiedział. Był opanowany i mówił poważnym głosem, więc nie miałam odwagi mu się przeciwstawić, mimo że wcale nie chciałam wracać sama do domu, choć było to tylko kilka metrów.
Przez ułamek sekundy spojrzałam mu prosto w oczy. Nie wyrażały niczego, były matowo granatowe i patrzyły na mnie uważnie, natomiast moje oczy były przepełnione strachem i niepewnością. Jednak wiedziałam, że nie mogłam sobie pozwolić na pokazanie słabości, więc zacisnęłam zęby i pomaszerowałam do domu. Luke stał przy swoim samochodzie, rozmawiając przez telefon, a ja obserwowałam go przez okno. Miałam wrażenie, że zaraz odjedzie i zostawi mnie samą, ale po kilku minutach schował telefon do kieszeni, zamknął samochód i wsadzając dłonie do kieszeni kurtki, ruszył w stronę moich drzwi. Odeszłam od okna i spojrzałam na korytarz, w którym Lucas za chwilę się pojawił.
Powiedział, że nie przechytrzę go. On o was wie. Wie, że o wszystkim wam powiedziałam. – Motałam się w swoich słowach. – I chyba słyszał moją dzisiejszą rozmowę z Xavierem, powiedział, że to on ma przewagę, a Xavier dosłownie dwie godziny temu zapewnił, że to wy ją macie...
Chcesz mi powiedzieć, że on wie o tej rozmowie? – Zmarszczył brwi tak, że pomiędzy nimi pojawiła się pionowa zmarszczka. Jego oczy pociemniały, zupełnie tak samo jak Danielowi, kiedy robił się zły.
Nie wiem – jęknęłam. – Chyb tak.. Ale jak to możliwe?
Lukowi zrzedła mina i wszystkie emocje na chwilę opuściły jego twarz, żeby zaraz powrócić ze zdwojoną siłą. W kilku sekundach znalazł się przede mną i złapał mnie za ramiona.
Gdzie jest twój telefon? – Pochylał się nade mną, groźnie na mnie łypiąc.
W kuchni – odpowiedziałam zbita z tropu jego gwałtownymi ruchami. – Ale po co ci mój... – Nie zdążyłam dokończyć pytania, ponieważ Luke puścił mnie i kierował się w stronę kuchni. Kompletnie zdezorientowana ruszyłam za nim, nie wiedząc, co zamierza zrobić.
Luke złapał mój telefon, który leżał na blacie i zamachnął się.
Zwariowałeś?! – wrzasnęłam, ale było już za późno. Mój telefon roztrzaskał się o podłogę. – Co ty do cholery robisz?! – Wbiłam w niego wściekłe spojrzenie.
Miałaś podsłuch – warknął zdenerwowany. – Jak mogłaś być taka głupia i dać się tak wrobić? Cholera, słyszał większość rozmów! – Walnął pięścią w blat.
Luke – zwróciłam jego uwagę na moją osobę. – Ale on zadzwonił na telefon stacjonarny.
Jego twarz stężała i zaklął siarczyście. Wpatrywał się we mnie, najwyraźniej nie wiedząc co powiedzieć i co zrobić.
A ty rozwaliłeś mi już kolejny telefon! – Zdawałam sobie sprawę, jak żałośnie to zabrzmiało, biorąc pod uwagę powagę tej sytuacji. Ale musiałam zająć myśli czymś innym, a rozwalony telefon idealnie się nadawał.
Przestań. – Westchnął gniewnie. – Nie rozumiesz, że prawdopodobnie masz zamontowany podsłuch w domu?
To niemożliwe – zaprzeczyłam od razu. – Niby jak miałby to zrobić? – spytałam, również powoli tracąc spokój. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wiem, jak to zrobił. Oparłam się o blat, bo ugięły się pode mną kolona.
Luke obserwował mnie, mrużąc oczy. Patrzyłam w nie, zastanawiając się nad powiedzeniem mu prawdy. Ale prawda była taka, że bałam się odezwać, bo obawiałam się, że znów się wścieknie i zdemoluje mi mieszkanie. Poza tym miałam dość tego, że nazywał mnie głupią lub naiwną.
Marshall – zaczął. – Znam tą minę. I jeżeli spróbujesz mi wmówić, że nic nie wiesz, to... – Zbliżył się do mnie, a ja za wszelką cenę starałam się wyglądać na opanowaną i niewzruszoną.
Jakiś czas temu ktoś włamał się do domu, gdy spałam.
Kolejne przekleństwa wydobyły się z ust Luke'a. Patrzył na mnie i przez bardzo krótką chwilę miałam wrażenie, że zaraz zacznie krzyczeć i kląć, ale on milczał. Skrzyżowałam ramiona na piersi i wytrzymywałam jego spojrzenie. Chyba pierwszy raz w życiu oboje milczeliśmy i nawet nie myśleliśmy o tym, by zacząć się kłócić.
Zadzwonię do Jareda, może wie, jak pozbyć się tego dziadostwa – mruknął Luke.
Skinęłam głową, mimo że nie miałam pojęcia, kim był Jared i dlaczego miałby wiedzieć, co zrobić z podsłuchem w moim domu. Jeżeli w ogóle taki się w nim znajdował. Możliwe, że słowa Gacy'ego były przypadkowe i wcale nie wiedział o mojej rozmowie z Xavierem. Moja intuicja miałam jednak inne zdanie. Kiedy Lucas rozmawiał przez telefon, ja chodziłam po salonie sprawdzając każdy kąt, każdą półkę, kanapę i stolik. Obejrzałam dokładnie spód stołu w jadalni, ale niczego nie zauważyłam. Nie miałam pojęcia, czego miałam szukać, więc poszukiwania szły mi marnie.
Jak to nie możesz? – Usłyszałam głos Luke'a dobiegający z kuchni. – Nie masz jakiegoś sprzętu... Więc co proponujesz? – Za chwilę pojawił się w salonie. Spojrzał na mnie i ścisnął mocniej telefon w dłoni. – Jeżeli nie zobaczę tu twojej dupy za dziesięć minut, to wpakuję ci w nią kulkę – wycedził przez zaciśnięte zęby i rozłączył się.
Przeniósł na mnie swoje niebieskie oczy, który wwiercały się we mnie. Miałam wrażenie, że patrzy na mnie z wyrzutem, co spowodowało u mnie poczucie winy, choć nie zrobiłam nic złego.
I co teraz? – spytałam cicho.
Jared przyjedzie za kilka minut i znajdziemy to dziadostwo.
Może jest zamontowane w telefonie stacjonarny? – Podeszłam do komody, na której stało urządzenie. – To w końcu na niego zadzwonił...
Lucas również podszedł do telefonu i złapał kabelek między dwa palce, po czym szarpnął nim, wyrywając go ze sprzętu. Nie spodobało mi się to, ale wiedziałam, że chyba innego wyjścia nie było.
Jutro pojedziesz z Calumem po nowy telefon – powiedział. – Nie możemy sobie pozwolić, żeby ktokolwiek miał dostęp do naszych rozmów. – Zerknął na mnie kątem oka, a w palcach wciąż obracał wyrwany kabelek. Natomiast ja stałam koło niego i tępo patrzyłam na telefon. – On miał dostęp do twojej komórki?
Nie, raczej nie – odpowiedziałam.
Gdzie ją kupiłaś?
W sklepie w centrum, Ryan – chłopak Chloe tam pracuje. – Wyjaśniłam, choć nie wiedziałam, dlaczego o to pytał. – Czy to ważne?
Luke tylko wzruszył ramionami. Odszedł od komody i zaczął krążyć po pokoju, rozglądając się po wszystkich kątach, a ja nie miałam pojęcia, czym miałabym się zając, więc po prostu stałam dalej w miejscu i obserwowałam go.
Masz pewność, że to Gacy włamał się do twojego domu? – zadał kolejne pytanie i kolejny raz tego dnia zbił mnie pantałyku. – Może ty ktoś zupełnie inny.
Co masz na myśli? – Zmarszczyłam brwi. – Wiesz kto to był? – Wbiłam w niego podejrzliwe spojrzenie.
Pokręcił przecząco głową, wpatrując się z trzymane w dłoniach zdjęcie, które przedstawiało mnie i Dana na plaży. Lucas odstawił je delikatnie na półkę i spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem.
Po prostu zastanawiam się – odparł tylko. – Ponieważ wiele rzeczy mi tutaj nie pasuje. To włamanie, człowiek, który cię śledził, kopia twojego prawa jazdy. – Zmrużył oczy. Patrzył teraz na kolejne zdjęcie.
Podeszłam do niego, chcąc zobaczyć, która fotografia przykuła jego uwagę. Wstrzymałam oddech na chwilkę, gdy zobaczyłam na co patrzył. Wziął ramkę do ręki i dotknął palcem szybki w miejscu, gdzie był mój policzek.
Ile miałaś tu lat?
Piętnaście – szepnęłam. – To zdjęcie zostało zrobione kilka dni przed... zanim wszystko się popsuło.
Skinął głową, dalej przyglądając się zdjęciu. Za chwilę znów przeniósł wzrok na mnie i ściągnął brwi.
Gdzie się podziały twoje piegi?
Zachichotałam nerwowo, kiedy usłyszałam jego głupie pytanie. Przed chwilą chodził wściekły, a teraz pyta mnie o moje piegi? Jego szybkie zmiany nastroju coraz bardziej mnie zaskakiwały, a zarazem nieco przerażały. Czasem zachowywał się jak normalny dzieciak, a czasem jak płatny morderca. I im dłużej go znałam, tym więcej jego twarzy dane mi było poznać. I mimo że cały czas miałam mnóstwo pytań dotyczących The Snipers i tego, co robili, powstrzymałam się od zadania ich. I tak nie odpowiedziałby na żadne z nich.
Czy cierpisz na zaburzenia bipolarne? – Uniosłam brwi do góry. – Przed chwilą nazwałeś mnie głupią, a teraz pytasz o moje piegi?
Hemmings uśmiechnął się, co zdezorientowało mnie jeszcze bardziej niż jego dziwne pytania i szybkie zmiany humorów.
To poważna choroba, można ją leczyć.
A czym się objawia? – Widziałam, że drażnienie się ze mną sprawiało mu nieopisaną przyjemność.
Wiesz... – Odsunęłam się na bok, udając, że muszę poprawić stojące krzywo książki. Musiałam zająć czymś swoje ręce. – Zaburzenia maniakalno-depresyjne objawiają się skrajnymi zmianami nastrojów i emocji. To jakbyś miał dwie osobowości w jednym ciele. – Zerknęłam na niego kątem oka. Widząc, że mi się przyglądał, odwróciłam wzrok. – W jednej sekundzie jesteś szczęśliwy, a w drugiej zachowujesz oschle i nie potrafisz zapanować nad gniewem.
Marshall. – Pokręcił głową z dziwnym uśmiechem. – Nie próbuj mnie diagnozować. Żeby to robić, musiałabyś poznać całą historię choroby.
Wzruszyłam ramionami, udając obojętność.
Po prostu staram się odgadnąć, z kim mam do czynienia.
Luke parsknął i pokręcił głową. Wydawał się rozbawiony moimi słowami, choć wcale nie były śmieszne. Zmrużyłam na niego oczy.
Próbowałam go rozgryźć, ale wydawało mi się niemożliwe. I mimo że wydawało mi się, że znam go wystarczająco dobrze, by trzymać się od niego z daleka, jednak nie umiałam przestać drążyć.
Dlaczego to robisz? – spytałam.
Mówiłem ci. Jesteś nam potrzebna.
Nie o to pytam.
Lucas spojrzał mi prosto w oczy i zacisnął zęby, przez co jego kości policzkowe stały się bardziej wyraźne. Sama nie wiem, co zobaczyłam w jego oczach, ale jeszcze nigdy nie widziałam w nich takiego uczucia. Wreszcie nie były ciemno-matowe i zimne, nie patrzył na mnie z wrogością, patrzył na mnie tak, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ale jego usta były zaciśnięte tak mocno, że jego wargi pobielały.
Dlaczego wybrałeś takie życie? – wyszeptałam, nie spuszczając z niego oczu.
Przełknął ślinę, jakby przełykał słowa, które chciał mi wcześniej powiedzieć, i rozchylił wargi.
Może nie miałem wyboru – odparł. Jego głos, tak jak jego oczy, wyrażał uczucie, którego nigdy wcześniej nie widziałam. – Nie każdy z nas go ma, Delilah.
Już otwierałam usta, żeby zaprzeczyć, kiedy w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
To Jared. – Luke skinął głową w stronę wejścia, tym samym każąc mi iść i wpuścić go do środka.
Otwierając drzwi spodziewałam się kolejnego gbura z wyrazem twarzy bezlitosnego mordercy. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy w drzwiach zamiast płatnego mordercy zastałam chłopaka z przyjaźnie świecącymi oczami i lekkim uśmiechem na ustach. I choć jedna rzecz nie różniła go od jego kumpli, Jared również był piekielnie przystojny. Wyglądał na miłego faceta, więc bez większych ogródek wpuściłam go do domu, unosząc kąciki ust do góry.
Jestem Jared – odparł i wyciągnął w moja stronę dłoń. – A ty Delilah – dodał, uśmiechając się szerzej, a ja tylko skinęłam głową. – Jesteś jeszcze piękniejsza niż w opowie... – Urwał. – Luke, stary, kopę lat!
Widzieliśmy się wczoraj – przypomniał chłodno Luke. – Masz sprzęt?
Jared pomachał czarną torbą na ramieniu, uśmiechając się szeroko w stronę swojego kumpla.
Wziąłem też laptop, może będę mógł sprawdzić, gdzie ten podsłuch został kupiony.
Jeżeli on w ogóle jest – wtrąciłam cicho.
Jared i Lucas wyciągnęli z torby po jakimś dziwnym, małym urządzeniu. Przyglądałam się ich wyczynom, marszcząc brwi. Ten ich 'sprzęt' wyglądał jak walkie-talkie tylko, że miał antenkę.
Jeżeli zapali ci się ta dioda, to znaczy, że jesteś blisko – wytłumaczył Jared. – Zacznie też wibrować i piszczeć.
Zaczęli chodzić po moim domu wymachując na wszystkie strony walkie-talkie. Ich poważne miny nieco mnie bawiły.
Wyglądacie jak łowcy duchów – powiedziałam, kręcąc głową. – Łowcy duchów z jakiegoś serialu.
Luke posłał mi zmieszane spojrzenie, które równocześnie kazało mi zamknąć się, bo właśnie on ratował mi tyłek.
No co? – burknęłam. – Wyglądacie jak z Supernatural.
Mam rozumieć, że to ja jestem tym przystojniejszym z braci Winchester? – spytał Jared, poruszając zabawnie brwiami. Jego poczucie humoru gryzło się z poważnym nastrojem Luke'a.
Lucas wywrócił oczami i rzucił do niego.
Weź się do roboty, ja sprawdzę górę. – Ruszył schodami na piętro.
Sprawdź dokładnie sypialnię Delilah! – krzyknął za nim Jared, chichocząc jak dzieciak.
Chodziłam za Jaredem krok w krok i co chwilę zerkałam na małe urządzenie trzymane w jego dłoni. Nie zapaliła się ani jedna dioda, nie zapiszczało ani nie zawibrowało, co oznaczało jedno: w moim domu nie było podsłuchu. I kiedy myślałam, że nic nie znajdą, usłyszałam głośnie pikanie. Spojrzałam na Jareda, który stał blisko telewizora i uważnie przyglądał się ścianie za nim.
Znalazłeś coś? – spytałam cicho, nagle zaschło mi w ustach z nerwów.
Chłopak sięgnął za telewizor i wyjął jakiś mały czarny przedmiot, a następnie pokazał mi go. Usiadłam na kanapie, zanim upadłabym na podłogę. Zrobiło mi się niedobrze na myśl, że wszystkie rozmowy w tym domu były podsłuchiwane, każda moja kłótnia z Danielem, rozmowa z tatą, z The Snipers. Wszystko było podane jak na tacy.
Znalazłem! – Za chwilę rozległ się krzyk Luke'a.
Jared pierwszy ruszył na górę, ale ja nie miałam odwagi, żeby iść za nim. Domyślałam się, gdzie mogło znajdować się kolejne urządzenie do podsłuchu, a na samą myśl o tym robiło mi się słabo. Gacy wtargnął w moje życia z dnia na dzień i dowiedział się o mnie wszystkiego, dzięki tym małym cholerstwom zamontowanym w moim domu. A fakt, że kręcił się po mojej sypialni spowodował, że omal nie zwymiotowałam.
Ten człowiek był w moim domu. Był w moim pokoju.
Za chwilę w salonie pojawiła się dwójka chłopaków i obaj wbili we mnie swoje spojrzenia. Miałam wrażenie, że wszystko wokół zaczyna wirować, więc schowałam twarz w dłonie i zaczęłam w myślach liczyć, żeby się uspokoić. Jednak byłam zbyt przerażona, by móc choćby uspokoić swój szybki oddech.
Sprawdzę, skąd pochodzą – rzucił Jared, widząc, że ledwo się trzymam i czym prędzej odszedł.
Skinęłam głową, nie za bardzo świadoma jego słów.
Luke usiadł koło mnie i oparł łokcie na kolanach. Natomiast ja obejmowałam się ramionami, chcąc dodać sobie otuchy i nie rozpłakać się. Gacy przekraczał wszelkie możliwe granice, czego kompletnie się nie spodziewałam. Wiedziałam, że może posunąć się daleko, ale nie sądziłam, że aż tak uderzy w moja prywatność.
Nie możesz dać mu się nastraszyć – odparł Luke, gapiąc się przed siebie. Nie zaszczycił mnie spojrzeniem swoich zimnych, niebieskich oczu. – Przynajmniej teraz wiemy, że nie do końca mamy przewagę. Następnym razem masz nam mówić o takich rzeczach, nie możesz przemilczeć tego, że ktoś włamał się do domu.
Myślałam, że Dan wam o wszystkim powiedział.
Powiedział tyle, ile wiedział, ale to ty wiedziałaś co tak naprawdę się stało. – Westchnął ciężko. – Sprawy wyglądają beznadziejnie i jeżeli wreszcie nie zaczniesz gadać, to...
Załapałam za pierwszym razem – burknęłam sucho.
Kiwnął głowa, zerkając na mnie kątem oka. Przez chwilę milczeliśmy, ale wydawało mi się, że Luke chciał coś powiedzieć, ponieważ nieznacznie marszczył brwi i rozchylał usta.
Może będę mogła wam pomóc – powiedziałam po minucie ciszy. Luke jeszcze bardziej zmarszczył brwi, patrząc na mnie i przekrzywiając głowę na bok. – Chodzi mi o to, że mogłabym być przynętą...
Nie mam mowy – przerwał mi stanowczo. – Nie wplączemy cię w to.
Ale ja już jestem... – Znów nie mogłam dokończyć, bo mi przerwano.
Nie w ten sposób. Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć, jak pracujemy. – Powiedział stanowczo, patrząc mi prosto w oczy. – Nie chcę, żebyś widziała, jak pracujemy – dodał i tym samym zakończył temat.
Już miałam się wściec i powiedzieć mu, że to nie on o tym decyduje, ale się powstrzymałam. Luke miał rację, nie chciałam tego oglądać.
Luke – dobiegł nas głos Jareda. – Nie uwierzysz.
Hemmings zerwał się z kanapy, a ja razem za nim. Jared siedział przy stole i uważnie wpatrywał się w ekran swojego laptopa. Pochyliłam się nad jego ramieniem, żeby zobaczyć na co tak patrzył, ale i tak niewiele rozumiałam.
Każdy podsłuch ma swoje numery – mówił Jared, przesuwając rzędy cyferek na ekranie. – Te dwa są kupione tu, w Sydney. Sprawdziłem dokładniej i okazało się, że to sklep przy Union Street. – Jared spojrzał znacząco na Luke'a.
Paul. – Luke niemal wypluł to imię. – Podobno skończył z tym.
Z tym nie da się tak łatwo skończyć – mruknął Jared, powracając wzrokiem do swojego laptopa. – Postaram się jeszcze odczytać to, co zapisało się na karcie. Może przez przypadek ten dureń włączył podsłuch zanim go zamontował i natknę się na coś.
W porządku, stary – odparł Luke. – Ja złożę wizytę naszemu przyjacielowi.
Nikomu nie złożysz wizyty, Hemmings. Ja to zrobię. – Powiedział spokojnie przyjaciel Luke'a. – Już wystarczająco udupiłeś Paula. Może niech zajmie się tym ktoś, kto myśli głową a nie dupą.
Czy sugerujesz, że...?
Że jesteś gwałtowny i myślisz dupą. Teraz nie pora na obrażanie się, księżniczko.
Jesteś kutasem. – Mruknął Luke.
I twoim przyjacielem, a teraz jeżeli pozwolisz, wrócę do siebie, by móc w spokoju popracować. – Zamknął laptopa i schował go do torby, jak również dwa podsłuchy i walkie-talkie. – Nie rób niczego głupiego do rana, dobra? – Zwrócił się do Luke'a, kiedy wychodził z pokoju. – Zajmij się lepiej pilnowaniem Delilah lub postrzelaj do puszek, ale jak dowiem się, że postawiłeś nogę w domu Paula, to się zdenerwuje, a tego nie chcesz.
Woah, nie. – Luke zrobił przerażoną minę i uniósł dłonie do góry. – Nie chciałbym mieć na karku wkurzonego informatyka.
Wal się, Luke. – Jared wywrócił oczami. – Do zobaczenia, Delilah. – Uśmiechnął się do mnie i wyszedł.
Staliśmy w korytarzu w ciszy i nie wiedzieliśmy, co dalej ze sobą zrobić. Dlatego byłam wdzięczna, że Luke pierwszy się odezwał.
Zaczekam w samochodzie aż wróci twój ojciec. Jakby coś się działo po prostu przyjdź.
Skinęłam głową. Cieszyłam się, że Luke to zaoferował, ponieważ nie chciałam, żeby siedział tutaj ze mną i przyglądał się zdjęciom stojącym na pułkach. On nie wpuszczał mnie do swojego życia, więc ja również nie zamierzałam tego robić. Choć on i tak wiedział o mnie znacznie więcej niż ja o nim.
Luke wyszedł, a ja zostałam sama w domu, w którym nie czułam się już bezpieczna. Nawet to miejsce nie mogła mnie uchronić przed Gacym. I chyba nie było takiego miejsca, które mogłoby mnie uchronić.
Tata wrócił tak późno, jak zazwyczaj, a do jego powrotu nic się nie wydarzyło, więc już nieco spokojniejsza wzięłam prysznic i weszłam pod ciepłą kołdrę.
Nie wiem przez jak długi czas wierciłam się w łóżku, próbując zasnąć, ale w końcu musiałam z niego wyjść. Nie mogłam wyleżeć spokojnie, a tym bardziej zasnąć po wydarzeniach dzisiejszego dnia. Byłam zbyt zmęczona, by zasnąć i zbyt przestraszona, żeby zacząć płakać. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca, więc zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie ciepłą herbatę w nadziei, że pomoże mi się odprężyć.
Idealną ciszę, która panowała dookoła przerwało nagle wycie alarmu samochodowego. Poderwałam się z miejsca, omal nie upadając na podłogę i pognałam do okna wychodzącego na ulicę. Alarm wył głośno, moje serce biło jeszcze głośniej, a moje kroki musiały obudzić resztę domowników. Stanęłam przed oknem i odchyliłam żaluzję. To, co zobaczyłam sprawiło, że nie mogłam złapać oddechu. Dopiero po chwili z mojego gardła wydobył się głośny krzyk.
Tata i Daniel pojawili się obok mnie w mgnieniu oka, a kiedy zobaczyli, co się dzieje ich twarze stężały.
Daniel, zadzwoń po straż pożarną – nakazał tata.
Nie zarejestrowałam, gdzie podział się mój brat, ponieważ cała moja uwaga była skupiona na płonącym samochodzie taty, który stał na podjeździe. To nie mógł być przepadek, a samochodu nie mógł podpalić byle jaki wandal. Doskonale zdawałam sobie sprawę, czyja to była sprawka. I Daniel również, bo kiedy nasze spojrzenie się skrzyżowały, oboje byliśmy tak samo przerażeni.
To przez tą sprawę Fostera – wytłumaczył mi tata, kiedy straż pożarna gasiła jego auto. – Pewnie jego kumple po fachu chcieli się na mnie zemścić. Ale spokojnie, kochanie, wszystkim się zajmę. Nikt was was nie skrzywdzi. – Powiedział, całując mnie w skroń. – Nikt was nie skrzywdzi. – Powtórzył, patrząc na Daniela stojącego w drzwiach ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy.

Tata ma rację, Dee. Nikt cię nie skrzywdzi – odparł Daniel, zanim zniknął na schodach.

Od autorki: well, hello, it's me.
Rozdział znów pojawił się późno, za co bardzo was przepraszam, ale ostatni miesiąc był szalony i nie miałam czasu na pisanie. Ale teraz wracam do formy, z nową weną i zapałem, więc rozdziały będą pojawiać się częściej!
A teraz przejdźmy do rozdziału. Co o nim sądzicie? Mam nadzieję, że nie zanudziłam was na śmierć, w końcu był w nim Luke! Pojawił się również nowy bohater, spodobał wam się Jared? Ja osobiście lubię jego postać, bo wprowadza trochę humoru do opowiadania.
No i co myślicie o tej całej sprawie z podsłuchem? Jak to wszystko się potoczy? I czy kiedyś Luke odważy się powiedzieć Dee, dlaczego nie miał wyboru? Nie wiem, jak wy, ale ja mam nadzieję, że zdobędzie się na odwagę.
No cóż, nie przedłużając, dziękuję wam za cierpliwość, za wasze komentarze, opinie na twitterze, za wejścia. Jednym słowem dziękuję wam ZA WSZYSTKO. 
Jesteście niesamowici i widzimy się niedługo!
Minette

4 komentarze:

  1. A ja widzę, że Luke tak jakby chciał otworzyć się bardziej przed Dee, ale coś go powstrzymuje. Oczywiście, że ta sprawa z samochodem należy do tego wariata... z niecierpliwością czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy kolejny ?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego nie obiecuję, ale kolejny rozdział może pojawić się w piątek :)

      Usuń

Layout by Neva