– On wie – zaszlochałam rozhisteryzowana. – On
o wszystkim wie...
Luke spojrzał na mnie twardym wzrokiem i zmarszczył
brwi.
– Kto?
– Gacy. Przed chwilą dzwonił i... – Nie udało mi
się dokończyć zdania, ponieważ złamał mi się głos. Objęłam
się ramionami, rozglądając się na boki, byleby tylko nie patrzeć
w twarz Lukowi.
– Idź do domu, zaraz przyjdę – powiedział. Był
opanowany i mówił poważnym głosem, więc nie miałam odwagi mu
się przeciwstawić, mimo że wcale nie chciałam wracać sama do
domu, choć było to tylko kilka metrów.
Przez ułamek sekundy spojrzałam mu prosto w oczy. Nie
wyrażały niczego, były matowo granatowe i patrzyły na mnie
uważnie, natomiast moje oczy były przepełnione strachem i
niepewnością. Jednak wiedziałam, że nie mogłam sobie pozwolić
na pokazanie słabości, więc zacisnęłam zęby i pomaszerowałam
do domu. Luke stał przy swoim samochodzie, rozmawiając przez
telefon, a ja obserwowałam go przez okno. Miałam wrażenie, że
zaraz odjedzie i zostawi mnie samą, ale po kilku minutach schował
telefon do kieszeni, zamknął samochód i wsadzając dłonie do
kieszeni kurtki, ruszył w stronę moich drzwi. Odeszłam od okna i
spojrzałam na korytarz, w którym Lucas za chwilę się pojawił.
– Powiedział, że nie przechytrzę go. On o was wie.
Wie, że o wszystkim wam powiedziałam. – Motałam się w swoich
słowach. – I chyba słyszał moją dzisiejszą rozmowę z
Xavierem, powiedział, że to on ma przewagę, a Xavier dosłownie
dwie godziny temu zapewnił, że to wy ją macie...
– Chcesz mi powiedzieć, że on wie o tej rozmowie? –
Zmarszczył brwi tak, że pomiędzy nimi pojawiła się pionowa
zmarszczka. Jego oczy pociemniały, zupełnie tak samo jak Danielowi,
kiedy robił się zły.
– Nie wiem – jęknęłam. – Chyb tak.. Ale jak to
możliwe?
Lukowi zrzedła mina i wszystkie emocje na chwilę
opuściły jego twarz, żeby zaraz powrócić ze zdwojoną siłą. W
kilku sekundach znalazł się przede mną i złapał mnie za ramiona.
– Gdzie jest twój telefon? – Pochylał się nade
mną, groźnie na mnie łypiąc.
– W kuchni – odpowiedziałam zbita z tropu jego
gwałtownymi ruchami. – Ale po co ci mój... – Nie zdążyłam
dokończyć pytania, ponieważ Luke puścił mnie i kierował się w
stronę kuchni. Kompletnie zdezorientowana ruszyłam za nim, nie
wiedząc, co zamierza zrobić.
Luke złapał mój telefon, który leżał na blacie i
zamachnął się.
– Zwariowałeś?! – wrzasnęłam, ale było już za
późno. Mój telefon roztrzaskał się o podłogę. – Co ty do
cholery robisz?! – Wbiłam w niego wściekłe spojrzenie.
– Miałaś podsłuch – warknął zdenerwowany. –
Jak mogłaś być taka głupia i dać się tak wrobić? Cholera,
słyszał większość rozmów! – Walnął pięścią w blat.
– Luke – zwróciłam jego uwagę na moją osobę. –
Ale on zadzwonił na telefon stacjonarny.
Jego twarz stężała i zaklął siarczyście. Wpatrywał
się we mnie, najwyraźniej nie wiedząc co powiedzieć i co zrobić.
– A ty rozwaliłeś mi już kolejny telefon! –
Zdawałam sobie sprawę, jak żałośnie to zabrzmiało, biorąc pod
uwagę powagę tej sytuacji. Ale musiałam zająć myśli czymś
innym, a rozwalony telefon idealnie się nadawał.
– Przestań. – Westchnął gniewnie. – Nie
rozumiesz, że prawdopodobnie masz zamontowany podsłuch w domu?
– To niemożliwe – zaprzeczyłam od razu. – Niby
jak miałby to zrobić? – spytałam, również powoli tracąc
spokój. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę
wiem, jak to zrobił. Oparłam się o blat, bo ugięły się pode mną
kolona.
Luke obserwował mnie, mrużąc oczy. Patrzyłam w nie,
zastanawiając się nad powiedzeniem mu prawdy. Ale prawda była
taka, że bałam się odezwać, bo obawiałam się, że znów się
wścieknie i zdemoluje mi mieszkanie. Poza tym miałam dość tego,
że nazywał mnie głupią lub naiwną.
– Marshall – zaczął. – Znam tą minę. I
jeżeli spróbujesz mi wmówić, że nic nie wiesz, to... – Zbliżył
się do mnie, a ja za wszelką cenę starałam się wyglądać na
opanowaną i niewzruszoną.
–
Jakiś
czas temu ktoś włamał się do domu, gdy spałam.
Kolejne przekleństwa wydobyły się z ust Luke'a.
Patrzył na mnie i przez bardzo krótką chwilę miałam wrażenie,
że zaraz zacznie krzyczeć i kląć, ale on milczał. Skrzyżowałam
ramiona na piersi i wytrzymywałam jego spojrzenie. Chyba pierwszy
raz w życiu oboje milczeliśmy i nawet nie myśleliśmy o tym, by
zacząć się kłócić.
– Zadzwonię do Jareda, może wie, jak pozbyć się
tego dziadostwa – mruknął Luke.
Skinęłam głową, mimo że nie miałam pojęcia, kim
był Jared i dlaczego miałby wiedzieć, co zrobić z podsłuchem w
moim domu. Jeżeli w ogóle taki się w nim znajdował. Możliwe, że
słowa Gacy'ego były przypadkowe i wcale nie wiedział o mojej
rozmowie z Xavierem. Moja intuicja miałam jednak inne zdanie. Kiedy
Lucas rozmawiał przez telefon, ja chodziłam po salonie sprawdzając
każdy kąt, każdą półkę, kanapę i stolik. Obejrzałam
dokładnie spód stołu w jadalni, ale niczego nie zauważyłam. Nie
miałam pojęcia, czego miałam szukać, więc poszukiwania szły mi
marnie.
– Jak to nie możesz? – Usłyszałam głos Luke'a
dobiegający z kuchni. – Nie masz jakiegoś sprzętu... Więc co
proponujesz? – Za chwilę pojawił się w salonie. Spojrzał na
mnie i ścisnął mocniej telefon w dłoni. – Jeżeli nie zobaczę
tu twojej dupy za dziesięć minut, to wpakuję ci w nią kulkę –
wycedził przez zaciśnięte zęby i rozłączył się.
Przeniósł na mnie swoje niebieskie oczy, który
wwiercały się we mnie. Miałam wrażenie, że patrzy na mnie z
wyrzutem, co spowodowało u mnie poczucie winy, choć nie zrobiłam
nic złego.
– I co teraz? – spytałam cicho.
– Jared przyjedzie za kilka minut i znajdziemy to
dziadostwo.
– Może jest zamontowane w telefonie stacjonarny? –
Podeszłam do komody, na której stało urządzenie. – To w końcu
na niego zadzwonił...
Lucas również podszedł do telefonu i złapał kabelek
między dwa palce, po czym szarpnął nim, wyrywając go ze sprzętu.
Nie spodobało mi się to, ale wiedziałam, że chyba innego wyjścia
nie było.
– Jutro pojedziesz z Calumem po nowy telefon –
powiedział. – Nie możemy sobie pozwolić, żeby ktokolwiek miał
dostęp do naszych rozmów. – Zerknął na mnie kątem oka, a w
palcach wciąż obracał wyrwany kabelek. Natomiast ja stałam koło
niego i tępo patrzyłam na telefon. – On miał dostęp do twojej
komórki?
– Nie, raczej nie – odpowiedziałam.
– Gdzie ją kupiłaś?
– W sklepie w centrum, Ryan – chłopak Chloe tam
pracuje. – Wyjaśniłam, choć nie wiedziałam, dlaczego o to
pytał. – Czy to ważne?
Luke tylko wzruszył ramionami. Odszedł od komody i
zaczął krążyć po pokoju, rozglądając się po wszystkich
kątach, a ja nie miałam pojęcia, czym miałabym się zając, więc
po prostu stałam dalej w miejscu i obserwowałam go.
– Masz pewność, że to Gacy włamał się do
twojego domu? – zadał kolejne pytanie i kolejny raz tego dnia zbił
mnie pantałyku. – Może ty ktoś zupełnie inny.
– Co masz na myśli? – Zmarszczyłam brwi. –
Wiesz kto to był? – Wbiłam w niego podejrzliwe spojrzenie.
Pokręcił przecząco głową, wpatrując się z
trzymane w dłoniach zdjęcie, które przedstawiało mnie i Dana na
plaży. Lucas odstawił je delikatnie na półkę i spojrzał na mnie
tym swoim przenikliwym wzrokiem.
– Po prostu zastanawiam się – odparł tylko. –
Ponieważ wiele rzeczy mi tutaj nie pasuje. To włamanie, człowiek,
który cię śledził, kopia twojego prawa jazdy. – Zmrużył oczy.
Patrzył teraz na kolejne zdjęcie.
Podeszłam do niego, chcąc zobaczyć, która fotografia
przykuła jego uwagę. Wstrzymałam oddech na chwilkę, gdy
zobaczyłam na co patrzył. Wziął ramkę do ręki i dotknął
palcem szybki w miejscu, gdzie był mój policzek.
– Ile miałaś tu lat?
– Piętnaście – szepnęłam. – To zdjęcie
zostało zrobione kilka dni przed... zanim wszystko się popsuło.
Skinął głową, dalej przyglądając się zdjęciu. Za
chwilę znów przeniósł wzrok na mnie i ściągnął brwi.
– Gdzie się podziały twoje piegi?
Zachichotałam nerwowo, kiedy usłyszałam jego głupie
pytanie. Przed chwilą chodził wściekły, a teraz pyta mnie o moje
piegi? Jego szybkie zmiany nastroju coraz bardziej mnie zaskakiwały,
a zarazem nieco przerażały. Czasem zachowywał się jak normalny
dzieciak, a czasem jak płatny morderca. I im dłużej go znałam,
tym więcej jego twarzy dane mi było poznać. I mimo że cały czas
miałam mnóstwo pytań dotyczących The Snipers i tego, co robili,
powstrzymałam się od zadania ich. I tak nie odpowiedziałby na
żadne z nich.
– Czy cierpisz na zaburzenia bipolarne? – Uniosłam
brwi do góry. – Przed chwilą nazwałeś mnie głupią, a teraz
pytasz o moje piegi?
Hemmings uśmiechnął się, co zdezorientowało mnie
jeszcze bardziej niż jego dziwne pytania i szybkie zmiany humorów.
– To poważna choroba, można ją leczyć.
– A czym się objawia? – Widziałam, że drażnienie
się ze mną sprawiało mu nieopisaną przyjemność.
– Wiesz... – Odsunęłam się na bok, udając, że
muszę poprawić stojące krzywo książki. Musiałam zająć czymś
swoje ręce. – Zaburzenia maniakalno-depresyjne objawiają się
skrajnymi zmianami nastrojów i emocji. To jakbyś miał dwie
osobowości w jednym ciele. – Zerknęłam na niego kątem oka.
Widząc, że mi się przyglądał, odwróciłam wzrok. – W jednej
sekundzie jesteś szczęśliwy, a w drugiej zachowujesz oschle i nie
potrafisz zapanować nad gniewem.
– Marshall. – Pokręcił głową z dziwnym
uśmiechem. – Nie próbuj mnie diagnozować. Żeby to robić,
musiałabyś poznać całą historię choroby.
Wzruszyłam ramionami, udając obojętność.
– Po prostu staram się odgadnąć, z kim mam do
czynienia.
Luke parsknął i pokręcił głową. Wydawał się
rozbawiony moimi słowami, choć wcale nie były śmieszne. Zmrużyłam
na niego oczy.
Próbowałam go rozgryźć, ale wydawało mi się
niemożliwe. I mimo że wydawało mi się, że znam go wystarczająco
dobrze, by trzymać się od niego z daleka, jednak nie umiałam
przestać drążyć.
– Dlaczego to robisz? – spytałam.
– Mówiłem ci. Jesteś nam potrzebna.
– Nie o to pytam.
Lucas spojrzał mi prosto w oczy i zacisnął zęby,
przez co jego kości policzkowe stały się bardziej wyraźne. Sama
nie wiem, co zobaczyłam w jego oczach, ale jeszcze nigdy nie
widziałam w nich takiego uczucia. Wreszcie nie były ciemno-matowe i
zimne, nie patrzył na mnie z wrogością, patrzył na mnie tak,
jakby chciał mi coś powiedzieć. Ale jego usta były zaciśnięte
tak mocno, że jego wargi pobielały.
– Dlaczego wybrałeś takie życie? – wyszeptałam,
nie spuszczając z niego oczu.
Przełknął ślinę, jakby przełykał słowa, które
chciał mi wcześniej powiedzieć, i rozchylił wargi.
– Może nie miałem wyboru – odparł. Jego głos,
tak jak jego oczy, wyrażał uczucie, którego nigdy wcześniej nie
widziałam. – Nie każdy z nas go ma, Delilah.
Już otwierałam usta, żeby zaprzeczyć, kiedy w domu
rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
– To Jared. – Luke skinął głową w stronę
wejścia, tym samym każąc mi iść i wpuścić go do środka.
Otwierając drzwi spodziewałam się kolejnego gbura z
wyrazem twarzy bezlitosnego mordercy. Jakże wielkie było moje
zdziwienie, kiedy w drzwiach zamiast płatnego mordercy zastałam
chłopaka z przyjaźnie świecącymi oczami i lekkim uśmiechem na
ustach. I choć jedna rzecz nie różniła go od jego kumpli, Jared
również był piekielnie przystojny. Wyglądał na miłego faceta,
więc bez większych ogródek wpuściłam go do domu, unosząc kąciki
ust do góry.
– Jestem Jared – odparł i wyciągnął w moja
stronę dłoń. – A ty Delilah – dodał, uśmiechając się
szerzej, a ja tylko skinęłam głową. – Jesteś jeszcze
piękniejsza niż w opowie... – Urwał. – Luke, stary, kopę lat!
– Widzieliśmy się wczoraj – przypomniał chłodno
Luke. – Masz sprzęt?
Jared pomachał czarną torbą na ramieniu, uśmiechając
się szeroko w stronę swojego kumpla.
– Wziąłem też laptop, może będę mógł
sprawdzić, gdzie ten podsłuch został kupiony.
– Jeżeli on w ogóle jest – wtrąciłam cicho.
Jared i Lucas wyciągnęli z torby po jakimś dziwnym,
małym urządzeniu. Przyglądałam się ich wyczynom, marszcząc
brwi. Ten ich 'sprzęt' wyglądał jak walkie-talkie tylko, że miał
antenkę.
– Jeżeli zapali ci się ta dioda, to znaczy, że
jesteś blisko – wytłumaczył Jared. – Zacznie też wibrować i
piszczeć.
Zaczęli chodzić po moim domu wymachując na wszystkie
strony walkie-talkie. Ich poważne miny nieco mnie bawiły.
– Wyglądacie jak łowcy duchów – powiedziałam,
kręcąc głową. – Łowcy duchów z jakiegoś serialu.
Luke posłał mi zmieszane spojrzenie, które
równocześnie kazało mi zamknąć się, bo właśnie on ratował mi
tyłek.
– No co? – burknęłam. – Wyglądacie jak z
Supernatural.
– Mam rozumieć, że to ja jestem tym
przystojniejszym z braci Winchester? – spytał Jared, poruszając
zabawnie brwiami. Jego poczucie humoru gryzło się z poważnym
nastrojem Luke'a.
Lucas wywrócił oczami i rzucił do niego.
– Weź się do roboty, ja sprawdzę górę. –
Ruszył schodami na piętro.
– Sprawdź dokładnie sypialnię Delilah! –
krzyknął za nim Jared, chichocząc jak dzieciak.
Chodziłam za Jaredem krok w krok i co chwilę zerkałam
na małe urządzenie trzymane w jego dłoni. Nie zapaliła się ani
jedna dioda, nie zapiszczało ani nie zawibrowało, co oznaczało
jedno: w moim domu nie było podsłuchu. I kiedy myślałam, że nic
nie znajdą, usłyszałam głośnie pikanie. Spojrzałam na Jareda,
który stał blisko telewizora i uważnie przyglądał się ścianie
za nim.
– Znalazłeś coś? – spytałam cicho, nagle
zaschło mi w ustach z nerwów.
Chłopak sięgnął za telewizor i wyjął jakiś mały
czarny przedmiot, a następnie pokazał mi go. Usiadłam na kanapie,
zanim upadłabym na podłogę. Zrobiło mi się niedobrze na myśl,
że wszystkie rozmowy w tym domu były podsłuchiwane, każda moja
kłótnia z Danielem, rozmowa z tatą, z The Snipers. Wszystko było
podane jak na tacy.
– Znalazłem! – Za chwilę rozległ się krzyk
Luke'a.
Jared pierwszy ruszył na górę, ale ja nie miałam
odwagi, żeby iść za nim. Domyślałam się, gdzie mogło znajdować
się kolejne urządzenie do podsłuchu, a na samą myśl o tym robiło
mi się słabo. Gacy wtargnął w moje życia z dnia na dzień i
dowiedział się o mnie wszystkiego, dzięki tym małym cholerstwom
zamontowanym w moim domu. A fakt, że kręcił się po mojej sypialni
spowodował, że omal nie zwymiotowałam.
Ten człowiek był w moim domu. Był w moim pokoju.
Za chwilę w salonie pojawiła się dwójka chłopaków
i obaj wbili we mnie swoje spojrzenia. Miałam wrażenie, że
wszystko wokół zaczyna wirować, więc schowałam twarz w dłonie i
zaczęłam w myślach liczyć, żeby się uspokoić. Jednak byłam
zbyt przerażona, by móc choćby uspokoić swój szybki oddech.
– Sprawdzę, skąd pochodzą – rzucił Jared,
widząc, że ledwo się trzymam i czym prędzej odszedł.
Skinęłam głową, nie za bardzo świadoma jego słów.
Luke usiadł koło mnie i oparł łokcie na kolanach.
Natomiast ja obejmowałam się ramionami, chcąc dodać sobie otuchy
i nie rozpłakać się. Gacy przekraczał wszelkie możliwe granice,
czego kompletnie się nie spodziewałam. Wiedziałam, że może
posunąć się daleko, ale nie sądziłam, że aż tak uderzy w moja
prywatność.
– Nie możesz dać mu się nastraszyć – odparł
Luke, gapiąc się przed siebie. Nie zaszczycił mnie spojrzeniem
swoich zimnych, niebieskich oczu. – Przynajmniej teraz wiemy, że
nie do końca mamy przewagę. Następnym razem masz nam mówić o
takich rzeczach, nie możesz przemilczeć tego, że ktoś włamał
się do domu.
– Myślałam, że Dan wam o wszystkim powiedział.
– Powiedział tyle, ile wiedział, ale to ty
wiedziałaś co tak naprawdę się stało. – Westchnął ciężko.
– Sprawy wyglądają beznadziejnie i jeżeli wreszcie nie zaczniesz
gadać, to...
– Załapałam za pierwszym razem – burknęłam
sucho.
Kiwnął głowa, zerkając na mnie kątem oka. Przez
chwilę milczeliśmy, ale wydawało mi się, że Luke chciał coś
powiedzieć, ponieważ nieznacznie marszczył brwi i rozchylał usta.
– Może będę mogła wam pomóc – powiedziałam po
minucie ciszy. Luke jeszcze bardziej zmarszczył brwi, patrząc na
mnie i przekrzywiając głowę na bok. – Chodzi mi o to, że
mogłabym być przynętą...
– Nie mam mowy – przerwał mi stanowczo. – Nie
wplączemy cię w to.
– Ale ja już jestem... – Znów nie mogłam
dokończyć, bo mi przerwano.
– Nie w ten sposób. Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć,
jak pracujemy. – Powiedział stanowczo, patrząc mi prosto w oczy.
– Nie chcę, żebyś widziała, jak pracujemy – dodał i tym
samym zakończył temat.
Już miałam się wściec i powiedzieć mu, że to nie
on o tym decyduje, ale się powstrzymałam. Luke miał rację, nie
chciałam tego oglądać.
– Luke – dobiegł nas głos Jareda. – Nie
uwierzysz.
Hemmings zerwał się z kanapy, a ja razem za nim. Jared
siedział przy stole i uważnie wpatrywał się w ekran swojego
laptopa. Pochyliłam się nad jego ramieniem, żeby zobaczyć na co
tak patrzył, ale i tak niewiele rozumiałam.
– Każdy podsłuch ma swoje numery – mówił Jared,
przesuwając rzędy cyferek na ekranie. – Te dwa są kupione tu, w
Sydney. Sprawdziłem dokładniej i okazało się, że to sklep przy
Union Street. – Jared spojrzał znacząco na Luke'a.
– Paul. – Luke niemal wypluł to imię. – Podobno
skończył z tym.
– Z tym nie da się tak łatwo skończyć – mruknął
Jared, powracając wzrokiem do swojego laptopa. – Postaram się
jeszcze odczytać to, co zapisało się na karcie. Może przez
przypadek ten dureń włączył podsłuch zanim go zamontował i
natknę się na coś.
– W porządku, stary – odparł Luke. – Ja złożę
wizytę naszemu przyjacielowi.
– Nikomu nie złożysz wizyty, Hemmings. Ja to
zrobię. – Powiedział spokojnie przyjaciel Luke'a. – Już
wystarczająco udupiłeś Paula. Może niech zajmie się tym ktoś,
kto myśli głową a nie dupą.
– Czy sugerujesz, że...?
– Że jesteś gwałtowny i myślisz dupą. Teraz nie
pora na obrażanie się, księżniczko.
– Jesteś kutasem. – Mruknął Luke.
– I twoim przyjacielem, a teraz jeżeli pozwolisz,
wrócę do siebie, by móc w spokoju popracować. – Zamknął
laptopa i schował go do torby, jak również dwa podsłuchy i
walkie-talkie. – Nie rób niczego głupiego do rana, dobra? –
Zwrócił się do Luke'a, kiedy wychodził z pokoju. – Zajmij się
lepiej pilnowaniem Delilah lub postrzelaj do puszek, ale jak dowiem
się, że postawiłeś nogę w domu Paula, to się zdenerwuje, a tego
nie chcesz.
– Woah, nie. – Luke zrobił przerażoną minę i
uniósł dłonie do góry. – Nie chciałbym mieć na karku
wkurzonego informatyka.
– Wal się, Luke. – Jared wywrócił oczami. – Do
zobaczenia, Delilah. – Uśmiechnął się do mnie i wyszedł.
Staliśmy w korytarzu w ciszy i nie wiedzieliśmy, co
dalej ze sobą zrobić. Dlatego byłam wdzięczna, że Luke pierwszy
się odezwał.
– Zaczekam w samochodzie aż wróci twój ojciec.
Jakby coś się działo po prostu przyjdź.
Skinęłam głową. Cieszyłam się, że Luke to
zaoferował, ponieważ nie chciałam, żeby siedział tutaj ze mną i
przyglądał się zdjęciom stojącym na pułkach. On nie wpuszczał
mnie do swojego życia, więc ja również nie zamierzałam tego
robić. Choć on i tak wiedział o mnie znacznie więcej niż ja o
nim.
Luke wyszedł, a ja zostałam sama w domu, w którym nie
czułam się już bezpieczna. Nawet to miejsce nie mogła mnie
uchronić przed Gacym. I chyba nie było takiego miejsca, które
mogłoby mnie uchronić.
Tata wrócił tak późno, jak zazwyczaj, a do jego
powrotu nic się nie wydarzyło, więc już nieco spokojniejsza
wzięłam prysznic i weszłam pod ciepłą kołdrę.
Nie wiem przez jak długi czas wierciłam się w łóżku,
próbując zasnąć, ale w końcu musiałam z niego wyjść. Nie
mogłam wyleżeć spokojnie, a tym bardziej zasnąć po wydarzeniach
dzisiejszego dnia. Byłam zbyt zmęczona, by zasnąć i zbyt
przestraszona, żeby zacząć płakać. Nie mogłam sobie znaleźć
miejsca, więc zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie ciepłą herbatę
w nadziei, że pomoże mi się odprężyć.
Idealną ciszę, która panowała dookoła przerwało
nagle wycie alarmu samochodowego. Poderwałam się z miejsca, omal
nie upadając na podłogę i pognałam do okna wychodzącego na
ulicę. Alarm wył głośno, moje serce biło jeszcze głośniej, a
moje kroki musiały obudzić resztę domowników. Stanęłam przed
oknem i odchyliłam żaluzję. To, co zobaczyłam sprawiło, że nie
mogłam złapać oddechu. Dopiero po chwili z mojego gardła wydobył
się głośny krzyk.
Tata i Daniel pojawili się obok mnie w mgnieniu oka, a
kiedy zobaczyli, co się dzieje ich twarze stężały.
– Daniel, zadzwoń po straż pożarną – nakazał
tata.
Nie zarejestrowałam, gdzie podział się mój brat,
ponieważ cała moja uwaga była skupiona na płonącym samochodzie
taty, który stał na podjeździe. To nie mógł być przepadek, a
samochodu nie mógł podpalić byle jaki wandal. Doskonale zdawałam
sobie sprawę, czyja to była sprawka. I Daniel również, bo kiedy
nasze spojrzenie się skrzyżowały, oboje byliśmy tak samo
przerażeni.
– To
przez tą sprawę Fostera – wytłumaczył mi tata, kiedy straż
pożarna gasiła jego auto. – Pewnie jego kumple po fachu chcieli
się na mnie zemścić. Ale spokojnie, kochanie, wszystkim się
zajmę. Nikt was was nie skrzywdzi. – Powiedział, całując mnie w
skroń. – Nikt was nie skrzywdzi. – Powtórzył, patrząc na
Daniela stojącego w drzwiach ze śmiertelnie poważnym wyrazem
twarzy.
– Tata ma rację, Dee. Nikt cię nie skrzywdzi –
odparł Daniel, zanim zniknął na schodach.
Od autorki: well, hello, it's me.
Rozdział znów pojawił się późno, za co bardzo was przepraszam, ale ostatni miesiąc był szalony i nie miałam czasu na pisanie. Ale teraz wracam do formy, z nową weną i zapałem, więc rozdziały będą pojawiać się częściej!
A teraz przejdźmy do rozdziału. Co o nim sądzicie? Mam nadzieję, że nie zanudziłam was na śmierć, w końcu był w nim Luke! Pojawił się również nowy bohater, spodobał wam się Jared? Ja osobiście lubię jego postać, bo wprowadza trochę humoru do opowiadania.
No i co myślicie o tej całej sprawie z podsłuchem? Jak to wszystko się potoczy? I czy kiedyś Luke odważy się powiedzieć Dee, dlaczego nie miał wyboru? Nie wiem, jak wy, ale ja mam nadzieję, że zdobędzie się na odwagę.
No cóż, nie przedłużając, dziękuję wam za cierpliwość, za wasze komentarze, opinie na twitterze, za wejścia. Jednym słowem dziękuję wam ZA WSZYSTKO.
Jesteście niesamowici i widzimy się niedługo!
Minette
Idealny ;*
OdpowiedzUsuńA ja widzę, że Luke tak jakby chciał otworzyć się bardziej przed Dee, ale coś go powstrzymuje. Oczywiście, że ta sprawa z samochodem należy do tego wariata... z niecierpliwością czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ?;)
OdpowiedzUsuńNiczego nie obiecuję, ale kolejny rozdział może pojawić się w piątek :)
Usuń