Kolejny dzień
był jednym z najbardziej beznadziejnych dni w moim życiu. A
uwierzcie mi, wiele takowych mi się przytrafiało. Daniel
dowiedziawszy się o włamaniu, a mało nie roztrzaskał komody,
powtarzając ciągle, że nie powinien mnie zostawiać samej. Tata
chodził po domu, rozmawiając z kimś przez telefon i nerwowo
dmuchając nosem. Chloe omal mnie nie udusiła, dziękując Bogu, że
żyję. Ale mnie to wszystko nie obchodziło. Moja głowa intensywnie
pracowała nad rozgryzieniem tożsamości osoby, która włamała się
do naszego domu.
– Czy zginęło
coś drogocennego? – Komisarz Edwards siedział naprzeciwko mnie w
salonie z małym notesem w dłoni.
– Nie –
odpowiedziałam. – Ile razy mam powtarzać, że on nie chciał nas
okraść?
– W takim
razie, po co włamał się do waszego mieszkania?
– Też zadaję
sobie to pytanie. – Powiedziałam z ironią. Moje nerwy były w
strzępkach, powieki same opadały, a żołądek niemiłosiernie
burczał. Miałam prawo być sfrustrowana i sarkastyczna. – Czy to
jest konieczne? Wczoraj już złożyłam zeznania.
– Delilah –
upomniał mnie ojciec, marszcząc brwi. – Ten człowiek mógł ci
zrobić krzywdę. Musimy go znaleźć.
– Nie wiem,
kim on był, po co się włamał, i nie wiem, dlaczego nie zadźgał
mnie siekierą. – Sapnęłam zdenerwowana.
– Myślisz, że
to mógł być Foster? – Policjant spojrzał na mojego tatę,
unosząc brwi.
– Możliwe.
Ale jakim cudem dostał się na podwórko?
Zamknęłam oczy,
starając się chwilkę odpocząć od tego całego zamieszania i
męczących pytań. Nie powiedziałam im o rękawiczce, ponieważ
wiedziałam, że tylko niepotrzebnie rozdmuchałabym tą sprawę. A
chciałam, żeby skończyła się jak najszybciej.
– Czy nie
możemy po prostu zmienić kodu i zamków w drzwiach? – Spytałam,
podnosząc się z kanapy. – Spójrzmy prawdzie w oczy. –
Rozłożyłam ręce. – Szanse, że go znajdziecie są znikome.
I opuściłam
salon zanim którykolwiek z mężczyzn ponownie zadałby mi jakieś
pytanie. Niestety gdy tylko weszłam do kuchni, Chloe poderwała się
z miejsca i w okamgnieniu znalazła się koło mnie.
– I co? –
spytała.
– Jestem
zmęczona i głodna. – Wyminęłam ją, mając zamiar podejść do
lodówki.
– Chyba musimy
porozmawiać.
Westchnęłam
ciężko, patrząc na nią z ukosa. Wiedziałam, że prędzej czy
później Chloe straci cierpliwość do mojego ciągłego unikania
tematów związanych z Danielem, Lukiem oraz Mattem. Problem tkwił
jednak w tym, że nie miałam pojęcia, jakich odpowiedzi mogłabym
udzielić na jej pytania, skoro sama ich nie miałam.
– Więc
zabieram cię na śniadanie. Tylko proszę, najpierw idź pod
prysznic i pozbądź się tych worków pod oczami. – Jej drobne
dłonie znalazły się na moich plecach, pchając mnie w stronę
wyjścia z kuchni.
Wymusiłam
uśmiech, patrząc na dziewczynę i powolnie zaczęłam wdrapywać
się po schodach. Chloe cierpliwie czekała na mnie, gdy brałam
prysznic oraz nakładałam makijaż, by wreszcie zacząć przypominać
człowieka, który wcale o mały włos nie zginął poprzedniego
wieczoru.
– Wychodzimy.
– Oznajmiłam tacie, schodząc po schodach.
– Nie ma mowy.
– Idziemy coś
zjeść. Potrzebuję tego. – Mój obojętny ton głosu zdziwił
mojego ojca, a jeszcze bardziej mnie.
– Nic jej nie
grozi. Jest ze mną – zapewniła z uśmiechem Chloe, kładąc mi
dłoń na ramieniu. Spojrzała na mojego rodzica z powagą, jakby
ślubowała mu w myślach to, iż będzie się mną opiekować do
końca moich dni.
– Dobrze. –
Westchnął, kapitulując. Wiedział, że nie miał szans z dwiema
dziewczynami, więc tylko skinął głową i lekko się uśmiechnął.
– Delilah, na
pewno wszystko w porządku? – spytała Chloe, gdy wsiadałam do
samochodu.
– Tak –
wykrztusiłam, patrząc na bramę, przez którą wczoraj wszedł
włamywacz. Znał hasło, co oznaczało, że mógł to zrobić
ponownie.
Chloe już nic
więcej nie powiedziała i zajęła miejsce za kierownicą. W
milczeniu siedziałyśmy w samochodzie, ona skupiała się na drodze,
od czasu do czasu marszcząc brwi, jakby zastanawiała się nad czymś
intensywnie. Ja natomiast oczyściłam swoją głowę ze wszystkich
myśli, wpatrując się w mijane przez nas budynki. Niedzielny
poranek był parny i pochmurny, ale na szczęście nie padało.
Dzisiejsza pogoda idealnie pasowała do mojego ponurego nastroju.
Mimo zmęczenia wiedziałam, że nie zdołam zasnąć, ponieważ już
nawet we własnym domu nie czułam się bezpiecznie. Całą noc
gapiłam się w ciemne okno, od czasu do czasu wstrzymując oddech i
nasłuchując, czy przypadkiem ktoś znów nie włamał się do domu.
Rano gdy zeszłam na dół, czekał już na mnie komisarz Edwards,
spanikowana Chloe oraz mój wściekły brat. Chciałam ich wszystkich
odprawić z kwitkiem, ale nie zrobiłam tego tylko dlatego, że oni
się po prostu o mnie martwili i chcieli mojego dobra. No cóż,
przynajmniej dwie pierwsze osoby. Daniel swoim zachowaniem
udowadniał mi niejednokrotnie, że moja osoba tylko mu przeszkadza.
Chciałam z nim porozmawiać o włamaniu, ale kiedy zaczął mówić,
że to sprawka Gacy'ego, ucięłam rozmowę i już nie odezwałam się
do niego więcej. Śmiech, który usłyszałam nie należał do
niego, tylko do kogoś innego. Możliwe, że był to któryś z
nowych przyjaciół mojego brata chcących mnie zastraszyć i
zniszczyć moje poczucie bezpieczeństwa, co robili już nie raz.
– Musisz mi w
końcu powiedzieć prawdę – szepnęła Chloe, gdy siedziałyśmy
przy stoliku w małej, przytulnie urządzonej restauracji, czekając
na nasze zamówienia.
Zmarszczyłam
czoło, udając, że nie wiedziałam, o czym mówi. Bałam się, że
Chloe podobnie jak mój brat wpadła w paranoje, myśląc, że on
powrócił. Nie mogłam powiedzieć jej prawdy, ponieważ nie
chciałam jej martwić spekulacjami dotyczącymi ostatnich wydarzeń.
– Nie
rozumiem. – Udawanie głupiej nie na wiele się zdało, ale
musiałam spróbować.
– Znów to
robisz. – Westchnęła.
Zmarszczyłam
brwi, nie wiedząc o czym mówi. Chloe wyglądała na zmartwioną, a
troska, z którą na mnie patrzyła sprawiła, że naszły mnie
wyrzuty sumienia. Ona niepokoiła się o mnie.
– Znów
zamykasz się w sobie.
Nie
odpowiedziałam, ponieważ nie miałam żadnego usprawiedliwienia.
Nie chciałam rozmawiać z nią o tym, co sprawiało mi ból.
– Rozmawiałam
z Mattem – dodała, widząc, że milczę i nie mam zamiaru zabrać
głosu. – I musicie sobie to wszystko wyjaśnić. Daniel nie może
stanąć pomiędzy tobą a Mattem.
– Muszę to
wszystko przemyśleć – mruknęłam. – Nie wiem, komu wierzyć.
– Nie obchodzi
mi to, jak bardzo tandetnie to zabrzmi, ale musisz zaufać sobie. –
Uśmiechnęła się, mimo że jej oczy były smutne.
– To nie jest
takie proste.
– Zawsze masz
mnie. Rozwikłamy jakoś to wszystko. – Powiedziała to z taką
pewnością, że prawie w to uwierzyłam. – Musimy tylko dowiedzieć
się czegoś więcej o Luke'u i o jego znajomych. Jestem pewna, że
to on wczoraj włamał się do twojego domu. On coś kombinuje i nie
podoba mi się to.
– Chloe,
myślę, że powinnyśmy odpuścić – przerwałam jej. Jej
bezpieczeństwo było teraz dla mnie najważniejsze. Nie mogłam
pozwolić na to, żeby ona jeszcze podpadła tym popaprańcom.
– Żartujesz?
– Otworzyła szerzej oczy, gromiąc mnie wzrokiem. – Nie możemy
teraz tego zostawić.
– To nie ma
sensu. Musimy po prostu zostawić tą sprawę w spokoju. Mój tata
się wszystkim zajmie.
– A co z
Danielem? – Spytała ostro. – Myślałam, że chcesz mu pomóc.
– Jemu nie da
się już pomóc.
Zapanowała
między nami cisza. Miałam kompletny mętlik w głowie. Chciałam
jej powiedzieć jeszcze tyle rzeczy, ale zamknęłam usta, wiedząc,
że im mniej wie, tym lepiej.
– Chloe,
proszę, i tak nic nie wskóramy.
– Co się z
tobą dzieje? Ty się nigdy nie poddawałaś. – Sapnęła
sfrustrowana.
– Nie poddaję
się. Po prostu potrzebuję czasu, żeby uporządkować swoje życie.
– Wzruszyłam ramionami.
– Okej. Ale
masz mi o wszystkim mówić, jasne?
– W porządku.
– Z trudem, ale się uśmiechnęłam, mając nadzieję, że ją
przekonam.
Resztę śniadania
zjadłyśmy w spokoju, od czasu do czasu zamieniając kilka słów na
temat szkoły lub kończącej się przerwy jesiennej. Chloe za
wszelką cenę próbowała odciągnąć moje myśli od wczorajszego
zdarzenia, za co byłam jej wdzięczna, ponieważ miałam dość
męczących mnie pytań.
– Zawieziesz
mnie do Seana? – spytałam, gdy opuszczałyśmy restaurację.
– Jasne.
– Nie
zapytasz, po co chcę do niego jechać?
– I tak mi nie
powiesz. – Wzruszyła ramionami, robiąc obojętną minę, ale
wiedziałam, że od środka zżera ją ciekawość. Wiedziałam też,
że ma do mnie żal za moją skrytość.
– Luke
powiedział, że on pomoże wyjaśnić mi sprawę Matta i tego,
czy... – urwałam, patrząc na nią znacząco.
– Od kiedy
słuchasz Luke'a? – Chloe zatrzymała się gwałtownie, wbijając
we mnie swoje niebieskie oczy.
– Po prostu
chcę to sprawdzić.
– Delilah, mam
tego dość. Najpierw obwiniasz Luke'a i jego kumpli o włamanie,
demoralizację Daniela, a teraz mówisz o nim, jakby był jedyną
osobą, która cię nie okłamuje.
– Nie
powiedziałam tego – zaoponowałam.
– Nie rozumiem
cię. Jak możesz po tym wszystkim wierzyć Hemmingsowi?
– Chloe, chcę
to po prostu sprawdzić.
Zamilkła i
ruszyła szybkim krokiem do samochodu. Była na mnie zła, ale nie
przejmowałam się tym, ponieważ teraz chciałam tylko dowiedzieć
się, czy to, co mówił Daniel było prawdą. Mimo że mój brat już
wiele razy mnie okłamał i nie miałam powodów, żeby mu wierzyć,
jednak nie umiałam zignorować ziarenka zwątpienia w mojego
chłopaka. Przypomniałam sobie dziwny wzrok Matta oraz jego nerwowe
gesty, gdy Daniel mówił o jego zdradzie, a mnie coraz bardziej
utwierdzało to w przekonaniu, że Matt nie jest tak idealny, za
jakiego go miałam.
– Dee –
mruknęła Chloe, kiedy wysiadałam z jej samochodu. – Gdy będziesz
rozmawiać z Seanem, pamiętaj, że każdy z nas popełnia błędy,
okej?
– Co? –
Zmarszczyłam brwi, wbijając w nią zaskoczone spojrzenie.
Jednak nie
uzyskałam odpowiedzi, ponieważ Chloe odjechała. Stałam jeszcze
przez chwilę, myśląc nad tym, co od niej usłyszałam. Mimo że
starałam się odgonić od siebie myśli o tym, że Chloe wiedziała
o prawdopodobnej zdradzie Matta, nie umiałam stłamsić w sobie
poczucia zawodu. I nie chodziło tu tylko o Daniela. Miałam
wrażenie, że nie tylko on mnie oszukiwał; bałam się, że robią
to również moi przyjaciele.
– Dee? –
Sean otworzył drzwi z zmieszaną miną.
– Możemy
porozmawiać?
Skinął głową
i wpuścił mnie do środka. Zapewne zdawał sobie sprawę, że nie
będziemy gawędzić o pogodzie tylko o czymś znacznie
poważniejszym. Usiadłam na kanapie w jego małym salonie i
położyłam dłonie na kolanach, wpatrując się w stojące na
kominku zdjęcia.
– Wszystko
okej? – spytał, siadając koło mnie. – Chloe powiedziała mi o
włamaniu. Dobrze, że nic ci nie jest.
Westchnęłam
cicho, odwracając głowę i wbijając wzrok w okno. Nie wiedziałam,
jak zacząć rozmowę o tym, co nie dawało mi spokoju, ale musiałam
to zrobić.
– Czy Matt
przespał się z Laurą?
Sean spojrzał na
mnie zaskoczony i rozchylił lekko usta. Popatrzyłam w jego oczy,
żeby za chwilę znów przenieść wzrok na okno.
– Chcę
wiedzieć. – Kontynuowałam. – A ty jesteś jedyną osobą, która
może mi powiedzieć prawdę.
– Dee –
jęknął.
Patrzył na mnie
ze skruchą, zaciskając usta i marszcząc brwi. Przymknęłam oczy,
kiedy zdałam sobie sprawę, że to, co mówił mój brat było
prawdą. Poczułam dziwny tępy ból w okolicy klatki piersiowej,
więc zacisnęłam zęby, żeby pohamować łzy. Nie mogłam udawać,
że to mnie nie obchodziło lub nie sprawiało bólu.
– Chciałem ci
powiedzieć, naprawdę... Ale Matt powiedział, że był pijany, a
tamto nic nie znaczyło
– Przestań. –
Poderwałam się z kanapy, wiedząc, że nie mogę tu dłużej
zostać. – Myślałam, że jesteś moim przyjacielem.
– Jestem nim!
– powiedział żałośnie, idąc za mną do drzwi. – Delilah. –
Złapał mnie za ramię. – Posłuchaj, ja naprawdę przepraszam.
Powinienem ci powiedzieć, ale nie umiałam. Nie chciałem cię
ranić, Matt też nie.
– Ale
zrobiliście to. – Cofnęłam się, mierząc go nieufnym
spojrzeniem. – Sądziłam, że chociaż ty mnie nie oszukasz.
– Wiem, że
jesteś wściekła, ale postaw się na moim miejscu? Oboje jesteście
moimi przyjaciółmi, nie mogłem tak po prostu... Pamiętasz, jak
Matta poturbowano na treningu? Pamiętasz, jak miał złamany nos i
podbite oko? Myślisz, że kto mu to zrobił?
– To nie ma
znaczenia. – Pokręciłam głową, łapiąc za klamkę. Nawet to,
że Sean walnął Matta za to, że przespał się z inną dziewczyną,
nie mogło sprawić, że wybaczę mu jego kłamstwo. – A teraz,
jeśli pozwolisz, pójdę zerwać z pewnym fałszywym dupkiem. –
Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, kiedy Sean wyszedł za mną na
dwór.
Szybkim krokiem
ruszyłam w stronę ulicy, przy której mieszkał Matt, mając
nadzieję, że zastanę go w domu. Chciałam zakończyć to wszystko
jak najszybciej i wrócić do domu. W ostatnim czasie wydarzyło się
zbyt wiele i coraz bardziej mnie to wszystko przytłaczało. Nie
mogłam udawać ciągle, że to, co się wokół mnie dzieje nie ma
dla mnie znaczenia i nie wywiera na mnie żadnego wpływu. Wręcz
przeciwnie – powoli traciła siły i nadzieję. Czułam jak tracę
kontrolę, a to wpędzało mnie w coraz większe przerażenie. Nie
umiałam już powiedzieć, co jest dobre, a co złe. Nie umiałam
wskazać osób, którym ufałam po ostatnich wydarzeniach. Nawet
ludzie, których nazywałam swoimi przyjaciółmi, okłamywali mnie.
Daniel raz mówił prawdę, raz kłamał, ale ja nie potrafiłam mu
zaufać. Wszyscy dookoła oszukiwali mnie, nie zdając sobie sprawy,
że w końcu ich kłamstwa wyjdą na jaw. A ja nigdy nie sądziłam,
że tak nagle cały mój świat runie, że stracę ludzi, którym
kiedyś ufałam bezgranicznie, którzy pomogli mi wstać, których
kochałam.
Przystanęłam,
gdy mój telefon zaczął dzwonić i wyciągnęłam go z torebki.
Widząc, że na wyświetlaczu pojawił się ten sam nieznany numer,
przygryzłam wnętrze policzka i westchnęłam. Zastanawiałam się,
czy odebrać, aż w końcu ciekawość wzięła górę.
– Czego
chcesz?
Odpowiedziała mi
cisza, ale połączenie nie zostało zerwane.
– Posłuchaj
mnie, ty chory popaprańcu, jeszcze raz do mnie zadzwonisz, a policja
się tobą zajmie. – Wycedziłam chłodno. Byłam wściekła, a ten
psychol jeszcze bardziej podjudzał mój gniew. Miałam dojść jego
gierek, które wcale mnie nie bawiły, zaczynały mnie irytować, a
nawet trochę przerażać.
Ciszę po drugiej
stronie przerwał przytłumiony śmiech, a za chwilę stało się
coś, o czym w życiu bym nie pomyślała.
– Nie
sądziłem, że cię jeszcze zobaczę. Pięknie wyglądasz w tej
sukience. – Wycharczał.
Nogi się pode
mną ugięły, serce na chwilę stanęło i nie mogłam złapać
oddechu. Zamknęłam oczy, wmawiając sobie, że głos jest tylko
wytworem mojej wyobraźni. To nie mogło się dziać. Nie mogło.
– Daj mi
spokój. – Starałam się zabrzmieć pewnie, ale mój głos
zadrżał.
– Każdy
czegoś chce, Delilah. Ale czy wszyscy dostajemy tego, czego
pragniemy?
Przełknęłam
głośno ślinę, zdając sobie sprawę z tego, co miał na myśli i
zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać. Nie umiałam się
ruszyć, nie mogłam nawet ruszyć dłonią. Chciałam po prostu,
żeby to się już skończyło.
– Do
zobaczenia wkrótce.
Od autorki: witajcie!
Teraz dopiero zacznie się jazda. Dee nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co ją czeka. Miejmy nadzieję, że da sobie z tym radę.
Mam dla was dobrą wiadomość - w kolejnym rozdziale będzie trochę więcej Luke'a! Kto się jara razem ze mną?!
Kochani, mam też do was malutka prośbę. Pod ostatnim rozdziałem były tylko dwa komentarze, co nieco mnie zasmuciło. I chciałabym, żeby każdy, kto czyta moje ff skomentował ten post. To nie musi być długi komentarz, wystarczy, że napiszecie zwykłe: czytam.
Przypominam o zakładce Informowani
Jeżeli macie jakieś pytania do mnie lub odnośnie opowiadania - piszcie!
All the love,
Minette
Świetny rozdział. Tak bardzo to kocham!
OdpowiedzUsuńJuż nie moge doczekać się kolejnego rozdziału.
Dużo weny życzę! ;*
@luvmymc
O ja, no to na końcu rozdziału dowaliłaś :O
OdpowiedzUsuńMatt to dupek, ale Sean nie. Ja rozumiem jego, nie chciał jej krzywdzić.
Czekam na następny!
Genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńJestem nowa i właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały. Jestem pod wrażeniem i mam zamiar zostać na dłużej c:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zuzia♡
To było świetne!! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) Kiedy będzie następny?
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział wstawię prawdopodobnie w następny poniedziałek x
Usuń