Rozdział 13

Kolejny dzień był jednym z najbardziej beznadziejnych dni w moim życiu. A uwierzcie mi, wiele takowych mi się przytrafiało. Daniel dowiedziawszy się o włamaniu, a mało nie roztrzaskał komody, powtarzając ciągle, że nie powinien mnie zostawiać samej. Tata chodził po domu, rozmawiając z kimś przez telefon i nerwowo dmuchając nosem. Chloe omal mnie nie udusiła, dziękując Bogu, że żyję. Ale mnie to wszystko nie obchodziło. Moja głowa intensywnie pracowała nad rozgryzieniem tożsamości osoby, która włamała się do naszego domu.
– Czy zginęło coś drogocennego? – Komisarz Edwards siedział naprzeciwko mnie w salonie z małym notesem w dłoni.
– Nie – odpowiedziałam. – Ile razy mam powtarzać, że on nie chciał nas okraść?
– W takim razie, po co włamał się do waszego mieszkania?
– Też zadaję sobie to pytanie. – Powiedziałam z ironią. Moje nerwy były w strzępkach, powieki same opadały, a żołądek niemiłosiernie burczał. Miałam prawo być sfrustrowana i sarkastyczna. – Czy to jest konieczne? Wczoraj już złożyłam zeznania.
– Delilah – upomniał mnie ojciec, marszcząc brwi. – Ten człowiek mógł ci zrobić krzywdę. Musimy go znaleźć.
– Nie wiem, kim on był, po co się włamał, i nie wiem, dlaczego nie zadźgał mnie siekierą. – Sapnęłam zdenerwowana.
– Myślisz, że to mógł być Foster? – Policjant spojrzał na mojego tatę, unosząc brwi.
– Możliwe. Ale jakim cudem dostał się na podwórko?
Zamknęłam oczy, starając się chwilkę odpocząć od tego całego zamieszania i męczących pytań. Nie powiedziałam im o rękawiczce, ponieważ wiedziałam, że tylko niepotrzebnie rozdmuchałabym tą sprawę. A chciałam, żeby skończyła się jak najszybciej.
– Czy nie możemy po prostu zmienić kodu i zamków w drzwiach? – Spytałam, podnosząc się z kanapy. – Spójrzmy prawdzie w oczy. – Rozłożyłam ręce. – Szanse, że go znajdziecie są znikome.
I opuściłam salon zanim którykolwiek z mężczyzn ponownie zadałby mi jakieś pytanie. Niestety gdy tylko weszłam do kuchni, Chloe poderwała się z miejsca i w okamgnieniu znalazła się koło mnie.
– I co? – spytała.
– Jestem zmęczona i głodna. – Wyminęłam ją, mając zamiar podejść do lodówki.
– Chyba musimy porozmawiać.
Westchnęłam ciężko, patrząc na nią z ukosa. Wiedziałam, że prędzej czy później Chloe straci cierpliwość do mojego ciągłego unikania tematów związanych z Danielem, Lukiem oraz Mattem. Problem tkwił jednak w tym, że nie miałam pojęcia, jakich odpowiedzi mogłabym udzielić na jej pytania, skoro sama ich nie miałam.
– Więc zabieram cię na śniadanie. Tylko proszę, najpierw idź pod prysznic i pozbądź się tych worków pod oczami. – Jej drobne dłonie znalazły się na moich plecach, pchając mnie w stronę wyjścia z kuchni.
Wymusiłam uśmiech, patrząc na dziewczynę i powolnie zaczęłam wdrapywać się po schodach. Chloe cierpliwie czekała na mnie, gdy brałam prysznic oraz nakładałam makijaż, by wreszcie zacząć przypominać człowieka, który wcale o mały włos nie zginął poprzedniego wieczoru.
– Wychodzimy. – Oznajmiłam tacie, schodząc po schodach.
– Nie ma mowy.
– Idziemy coś zjeść. Potrzebuję tego. – Mój obojętny ton głosu zdziwił mojego ojca, a jeszcze bardziej mnie.
– Nic jej nie grozi. Jest ze mną – zapewniła z uśmiechem Chloe, kładąc mi dłoń na ramieniu. Spojrzała na mojego rodzica z powagą, jakby ślubowała mu w myślach to, iż będzie się mną opiekować do końca moich dni.
– Dobrze. – Westchnął, kapitulując. Wiedział, że nie miał szans z dwiema dziewczynami, więc tylko skinął głową i lekko się uśmiechnął.
– Delilah, na pewno wszystko w porządku? – spytała Chloe, gdy wsiadałam do samochodu.
– Tak – wykrztusiłam, patrząc na bramę, przez którą wczoraj wszedł włamywacz. Znał hasło, co oznaczało, że mógł to zrobić ponownie.
Chloe już nic więcej nie powiedziała i zajęła miejsce za kierownicą. W milczeniu siedziałyśmy w samochodzie, ona skupiała się na drodze, od czasu do czasu marszcząc brwi, jakby zastanawiała się nad czymś intensywnie. Ja natomiast oczyściłam swoją głowę ze wszystkich myśli, wpatrując się w mijane przez nas budynki. Niedzielny poranek był parny i pochmurny, ale na szczęście nie padało. Dzisiejsza pogoda idealnie pasowała do mojego ponurego nastroju. Mimo zmęczenia wiedziałam, że nie zdołam zasnąć, ponieważ już nawet we własnym domu nie czułam się bezpiecznie. Całą noc gapiłam się w ciemne okno, od czasu do czasu wstrzymując oddech i nasłuchując, czy przypadkiem ktoś znów nie włamał się do domu. Rano gdy zeszłam na dół, czekał już na mnie komisarz Edwards, spanikowana Chloe oraz mój wściekły brat. Chciałam ich wszystkich odprawić z kwitkiem, ale nie zrobiłam tego tylko dlatego, że oni się po prostu o mnie martwili i chcieli mojego dobra. No cóż, przynajmniej dwie pierwsze osoby. Daniel swoim zachowaniem udowadniał mi niejednokrotnie, że moja osoba tylko mu przeszkadza. Chciałam z nim porozmawiać o włamaniu, ale kiedy zaczął mówić, że to sprawka Gacy'ego, ucięłam rozmowę i już nie odezwałam się do niego więcej. Śmiech, który usłyszałam nie należał do niego, tylko do kogoś innego. Możliwe, że był to któryś z nowych przyjaciół mojego brata chcących mnie zastraszyć i zniszczyć moje poczucie bezpieczeństwa, co robili już nie raz.
– Musisz mi w końcu powiedzieć prawdę – szepnęła Chloe, gdy siedziałyśmy przy stoliku w małej, przytulnie urządzonej restauracji, czekając na nasze zamówienia.
Zmarszczyłam czoło, udając, że nie wiedziałam, o czym mówi. Bałam się, że Chloe podobnie jak mój brat wpadła w paranoje, myśląc, że on powrócił. Nie mogłam powiedzieć jej prawdy, ponieważ nie chciałam jej martwić spekulacjami dotyczącymi ostatnich wydarzeń.
– Nie rozumiem. – Udawanie głupiej nie na wiele się zdało, ale musiałam spróbować.
– Znów to robisz. – Westchnęła.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o czym mówi. Chloe wyglądała na zmartwioną, a troska, z którą na mnie patrzyła sprawiła, że naszły mnie wyrzuty sumienia. Ona niepokoiła się o mnie.
– Znów zamykasz się w sobie.
Nie odpowiedziałam, ponieważ nie miałam żadnego usprawiedliwienia. Nie chciałam rozmawiać z nią o tym, co sprawiało mi ból.
– Rozmawiałam z Mattem – dodała, widząc, że milczę i nie mam zamiaru zabrać głosu. – I musicie sobie to wszystko wyjaśnić. Daniel nie może stanąć pomiędzy tobą a Mattem.
– Muszę to wszystko przemyśleć – mruknęłam. – Nie wiem, komu wierzyć.
– Nie obchodzi mi to, jak bardzo tandetnie to zabrzmi, ale musisz zaufać sobie. – Uśmiechnęła się, mimo że jej oczy były smutne.
– To nie jest takie proste.
– Zawsze masz mnie. Rozwikłamy jakoś to wszystko. – Powiedziała to z taką pewnością, że prawie w to uwierzyłam. – Musimy tylko dowiedzieć się czegoś więcej o Luke'u i o jego znajomych. Jestem pewna, że to on wczoraj włamał się do twojego domu. On coś kombinuje i nie podoba mi się to.
– Chloe, myślę, że powinnyśmy odpuścić – przerwałam jej. Jej bezpieczeństwo było teraz dla mnie najważniejsze. Nie mogłam pozwolić na to, żeby ona jeszcze podpadła tym popaprańcom.
– Żartujesz? – Otworzyła szerzej oczy, gromiąc mnie wzrokiem. – Nie możemy teraz tego zostawić.
– To nie ma sensu. Musimy po prostu zostawić tą sprawę w spokoju. Mój tata się wszystkim zajmie.
– A co z Danielem? – Spytała ostro. – Myślałam, że chcesz mu pomóc.
– Jemu nie da się już pomóc.
Zapanowała między nami cisza. Miałam kompletny mętlik w głowie. Chciałam jej powiedzieć jeszcze tyle rzeczy, ale zamknęłam usta, wiedząc, że im mniej wie, tym lepiej.
– Chloe, proszę, i tak nic nie wskóramy.
– Co się z tobą dzieje? Ty się nigdy nie poddawałaś. – Sapnęła sfrustrowana.
– Nie poddaję się. Po prostu potrzebuję czasu, żeby uporządkować swoje życie. – Wzruszyłam ramionami.
– Okej. Ale masz mi o wszystkim mówić, jasne?
– W porządku. – Z trudem, ale się uśmiechnęłam, mając nadzieję, że ją przekonam.
Resztę śniadania zjadłyśmy w spokoju, od czasu do czasu zamieniając kilka słów na temat szkoły lub kończącej się przerwy jesiennej. Chloe za wszelką cenę próbowała odciągnąć moje myśli od wczorajszego zdarzenia, za co byłam jej wdzięczna, ponieważ miałam dość męczących mnie pytań.
– Zawieziesz mnie do Seana? – spytałam, gdy opuszczałyśmy restaurację.
– Jasne.
– Nie zapytasz, po co chcę do niego jechać?
– I tak mi nie powiesz. – Wzruszyła ramionami, robiąc obojętną minę, ale wiedziałam, że od środka zżera ją ciekawość. Wiedziałam też, że ma do mnie żal za moją skrytość.
– Luke powiedział, że on pomoże wyjaśnić mi sprawę Matta i tego, czy... – urwałam, patrząc na nią znacząco.
– Od kiedy słuchasz Luke'a? – Chloe zatrzymała się gwałtownie, wbijając we mnie swoje niebieskie oczy.
– Po prostu chcę to sprawdzić.
– Delilah, mam tego dość. Najpierw obwiniasz Luke'a i jego kumpli o włamanie, demoralizację Daniela, a teraz mówisz o nim, jakby był jedyną osobą, która cię nie okłamuje.
– Nie powiedziałam tego – zaoponowałam.
– Nie rozumiem cię. Jak możesz po tym wszystkim wierzyć Hemmingsowi?
– Chloe, chcę to po prostu sprawdzić.
Zamilkła i ruszyła szybkim krokiem do samochodu. Była na mnie zła, ale nie przejmowałam się tym, ponieważ teraz chciałam tylko dowiedzieć się, czy to, co mówił Daniel było prawdą. Mimo że mój brat już wiele razy mnie okłamał i nie miałam powodów, żeby mu wierzyć, jednak nie umiałam zignorować ziarenka zwątpienia w mojego chłopaka. Przypomniałam sobie dziwny wzrok Matta oraz jego nerwowe gesty, gdy Daniel mówił o jego zdradzie, a mnie coraz bardziej utwierdzało to w przekonaniu, że Matt nie jest tak idealny, za jakiego go miałam.
– Dee – mruknęła Chloe, kiedy wysiadałam z jej samochodu. – Gdy będziesz rozmawiać z Seanem, pamiętaj, że każdy z nas popełnia błędy, okej?
– Co? – Zmarszczyłam brwi, wbijając w nią zaskoczone spojrzenie.
Jednak nie uzyskałam odpowiedzi, ponieważ Chloe odjechała. Stałam jeszcze przez chwilę, myśląc nad tym, co od niej usłyszałam. Mimo że starałam się odgonić od siebie myśli o tym, że Chloe wiedziała o prawdopodobnej zdradzie Matta, nie umiałam stłamsić w sobie poczucia zawodu. I nie chodziło tu tylko o Daniela. Miałam wrażenie, że nie tylko on mnie oszukiwał; bałam się, że robią to również moi przyjaciele.
– Dee? – Sean otworzył drzwi z zmieszaną miną.
– Możemy porozmawiać?
Skinął głową i wpuścił mnie do środka. Zapewne zdawał sobie sprawę, że nie będziemy gawędzić o pogodzie tylko o czymś znacznie poważniejszym. Usiadłam na kanapie w jego małym salonie i położyłam dłonie na kolanach, wpatrując się w stojące na kominku zdjęcia.
– Wszystko okej? – spytał, siadając koło mnie. – Chloe powiedziała mi o włamaniu. Dobrze, że nic ci nie jest.
Westchnęłam cicho, odwracając głowę i wbijając wzrok w okno. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę o tym, co nie dawało mi spokoju, ale musiałam to zrobić.
– Czy Matt przespał się z Laurą?
Sean spojrzał na mnie zaskoczony i rozchylił lekko usta. Popatrzyłam w jego oczy, żeby za chwilę znów przenieść wzrok na okno.
– Chcę wiedzieć. – Kontynuowałam. – A ty jesteś jedyną osobą, która może mi powiedzieć prawdę.
– Dee – jęknął.
Patrzył na mnie ze skruchą, zaciskając usta i marszcząc brwi. Przymknęłam oczy, kiedy zdałam sobie sprawę, że to, co mówił mój brat było prawdą. Poczułam dziwny tępy ból w okolicy klatki piersiowej, więc zacisnęłam zęby, żeby pohamować łzy. Nie mogłam udawać, że to mnie nie obchodziło lub nie sprawiało bólu.
– Chciałem ci powiedzieć, naprawdę... Ale Matt powiedział, że był pijany, a tamto nic nie znaczyło
– Przestań. – Poderwałam się z kanapy, wiedząc, że nie mogę tu dłużej zostać. – Myślałam, że jesteś moim przyjacielem.
– Jestem nim! – powiedział żałośnie, idąc za mną do drzwi. – Delilah. – Złapał mnie za ramię. – Posłuchaj, ja naprawdę przepraszam. Powinienem ci powiedzieć, ale nie umiałam. Nie chciałem cię ranić, Matt też nie.
– Ale zrobiliście to. – Cofnęłam się, mierząc go nieufnym spojrzeniem. – Sądziłam, że chociaż ty mnie nie oszukasz.
– Wiem, że jesteś wściekła, ale postaw się na moim miejscu? Oboje jesteście moimi przyjaciółmi, nie mogłem tak po prostu... Pamiętasz, jak Matta poturbowano na treningu? Pamiętasz, jak miał złamany nos i podbite oko? Myślisz, że kto mu to zrobił?
– To nie ma znaczenia. – Pokręciłam głową, łapiąc za klamkę. Nawet to, że Sean walnął Matta za to, że przespał się z inną dziewczyną, nie mogło sprawić, że wybaczę mu jego kłamstwo. – A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę zerwać z pewnym fałszywym dupkiem. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, kiedy Sean wyszedł za mną na dwór.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę ulicy, przy której mieszkał Matt, mając nadzieję, że zastanę go w domu. Chciałam zakończyć to wszystko jak najszybciej i wrócić do domu. W ostatnim czasie wydarzyło się zbyt wiele i coraz bardziej mnie to wszystko przytłaczało. Nie mogłam udawać ciągle, że to, co się wokół mnie dzieje nie ma dla mnie znaczenia i nie wywiera na mnie żadnego wpływu. Wręcz przeciwnie – powoli traciła siły i nadzieję. Czułam jak tracę kontrolę, a to wpędzało mnie w coraz większe przerażenie. Nie umiałam już powiedzieć, co jest dobre, a co złe. Nie umiałam wskazać osób, którym ufałam po ostatnich wydarzeniach. Nawet ludzie, których nazywałam swoimi przyjaciółmi, okłamywali mnie. Daniel raz mówił prawdę, raz kłamał, ale ja nie potrafiłam mu zaufać. Wszyscy dookoła oszukiwali mnie, nie zdając sobie sprawy, że w końcu ich kłamstwa wyjdą na jaw. A ja nigdy nie sądziłam, że tak nagle cały mój świat runie, że stracę ludzi, którym kiedyś ufałam bezgranicznie, którzy pomogli mi wstać, których kochałam.
Przystanęłam, gdy mój telefon zaczął dzwonić i wyciągnęłam go z torebki. Widząc, że na wyświetlaczu pojawił się ten sam nieznany numer, przygryzłam wnętrze policzka i westchnęłam. Zastanawiałam się, czy odebrać, aż w końcu ciekawość wzięła górę.
– Czego chcesz?
Odpowiedziała mi cisza, ale połączenie nie zostało zerwane.
– Posłuchaj mnie, ty chory popaprańcu, jeszcze raz do mnie zadzwonisz, a policja się tobą zajmie. – Wycedziłam chłodno. Byłam wściekła, a ten psychol jeszcze bardziej podjudzał mój gniew. Miałam dojść jego gierek, które wcale mnie nie bawiły, zaczynały mnie irytować, a nawet trochę przerażać.
Ciszę po drugiej stronie przerwał przytłumiony śmiech, a za chwilę stało się coś, o czym w życiu bym nie pomyślała.
– Nie sądziłem, że cię jeszcze zobaczę. Pięknie wyglądasz w tej sukience. – Wycharczał.
Nogi się pode mną ugięły, serce na chwilę stanęło i nie mogłam złapać oddechu. Zamknęłam oczy, wmawiając sobie, że głos jest tylko wytworem mojej wyobraźni. To nie mogło się dziać. Nie mogło.
– Daj mi spokój. – Starałam się zabrzmieć pewnie, ale mój głos zadrżał.
– Każdy czegoś chce, Delilah. Ale czy wszyscy dostajemy tego, czego pragniemy?
Przełknęłam głośno ślinę, zdając sobie sprawę z tego, co miał na myśli i zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać. Nie umiałam się ruszyć, nie mogłam nawet ruszyć dłonią. Chciałam po prostu, żeby to się już skończyło.
– Do zobaczenia wkrótce.

Od autorki: witajcie!
Teraz dopiero zacznie się jazda. Dee nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co ją czeka. Miejmy nadzieję, że da sobie z tym radę.
Mam dla was dobrą wiadomość - w kolejnym rozdziale będzie trochę więcej Luke'a! Kto się jara razem ze mną?! 

Kochani, mam też do was malutka prośbę. Pod ostatnim rozdziałem były tylko dwa komentarze, co nieco mnie zasmuciło. I chciałabym, żeby każdy, kto czyta moje ff skomentował ten post. To nie musi być długi komentarz, wystarczy, że napiszecie zwykłe: czytam.

Przypominam o zakładce Informowani
Jeżeli macie jakieś pytania do mnie lub odnośnie opowiadania - piszcie!
All the love,
Minette

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Tak bardzo to kocham!
    Już nie moge doczekać się kolejnego rozdziału.
    Dużo weny życzę! ;*
    @luvmymc

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja, no to na końcu rozdziału dowaliłaś :O
    Matt to dupek, ale Sean nie. Ja rozumiem jego, nie chciał jej krzywdzić.
    Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem nowa i właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały. Jestem pod wrażeniem i mam zamiar zostać na dłużej c:
    Pozdrawiam
    Zuzia♡

    OdpowiedzUsuń
  5. To było świetne!! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) Kiedy będzie następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział wstawię prawdopodobnie w następny poniedziałek x

      Usuń

Layout by Neva