Minął weekend,
przez który robiłam wszystko, byleby odciągnąć swoje myśli od
piątkowych wydarzeń. Między mną a Danielem panowała napięta
atmosfera. Dan wychodził ze swojego pokoju tylko do kuchni, a ja
podejrzewałam, że po prostu mnie unikał. Wiedział, że znów
zaczęłabym zadawać niewygodnie dla niego pytania, które w końcu
przerodziłyby się w sprzeczkę.
W poniedziałek w
szkole nerwowo rozglądałam się w poszukiwaniu Luke'a Hemmingsa.
Jednak on nie pojawił się w szkole, co przyjęłam z ulgą,
ponieważ nie byłam gotowa na kolejną konfrontację z nim.
– Możesz
wreszcie na mnie spojrzeć? – Usłyszałam zirytowany syk Chloe.
Nie zdawałam
sobie sprawy, że wcześniej coś do mnie mówiła. Ba! – nie
zdawałam sobie sprawy, że w ogóle coś mówiła. Spojrzałam na
nią ze skruchą, mając nadzieję, że jakoś ją udobrucham.
– Przepraszam –
burknęłam.
Piątka
przyjaciół wpatrywała se we mnie z dziwnymi wyrazami twarzy.
Miałam wrażenie, że cała stołówka wbiła we mnie swoje
spojrzenie. Sean westchnął i zaczął odpowiadać jakiś dowcip,
który miał rozładować napięcie.
– Co się z
tobą dzieje? – spytała, rzucając mnie wściekłe spojrzenie.
– Nie wyspałam
się. – Wzruszyłam ramionami.
Nie skłamałam,
ponieważ w ostatnim czasie naprawdę kiepsko spałam. Cały czas w
głowie wirowała mi mnóstwo pytań pozostających bez odpowiedzi,
różne przypuszczenie na temat mojego brata oraz Luke'a Hemmingsa i
jego przyjaciół, a samochód, który w piątkowy wieczór nas
śledził, wciąż nie dawał mi spokoju i wprawiał mnie w lekki
lęk. Czułam, że wszystko powoli wymykało się spod mojej
kontroli, co coraz bardziej mnie przerażało.
Chloe zmrużyła
swoje niebieskie oczy i zacisnęła usta. Wiedziałam, że mi nie
uwierzyła, ale nie mogłam jej powiedzieć o tym, co działo się w
moim życiu. Nie chciałam, żeby była zamieszana w to w
jakiekolwiek sposób. Choć i tak zaczęła podejrzewać coś, gdy w
sobotę poprosiłam ją, żeby pojechała ze mną kupić nowy
telefon. Powiedziałam jej, że zgubiłam telefon na festynie,
ponieważ wolałam oszczędzić jej prawdy. Na szczęście Ryan
pracował w sklepie elektronicznym i pomógł mi wybrać nową
komórkę, która według niego była najlepsza na rynku.
– Idziemy
dzisiaj wieczorem na kręgle? – spytała Jade, patrząc na nas
wszystkich po kolei.
– Jasne –
odpowiedział Matt i spojrzał na mnie znacząco, a ja skinęłam
głową.
Po dziesięciu
minutach wyszliśmy ze stołówki i każdy poszedł w swoją stronę.
Otworzyłam swoją szafkę i starałam się w niej znaleźć mój
notatnik, ale bałagan, jaki w niej panował, utrudniał mi to.
Zadzwonił dzwonek, a ja przeklęłam cicho i zaczęłam grzebać w
szafce. W końcu usatysfakcjonowana, że znalazłam swój pogięty
zeszyt, zatrzasnęłam drzwiczki. Korytarz był już prawie pusty,
ponieważ większość osób siedziała już w klasach. Powolnie
wspinałam się po schodach na trzecie piętro, gdzie znajdowała się
sala od języka francuskiego. Już miałam skręcić w lewo i pokonać
ostatnią prostą, jaka dzieliła mnie od klasy, gdy usłyszałam
cichy śmiech za moimi plecami. Odwróciłam się na pięcie i
wstrzymałam oddech.
Daniel opierał
się o ścianę i patrzył prosto na mnie, choć zdawało mi się, że
wcale mnie nie widział. Wyglądał inaczej. Jego oczy były czerwone
i załzawione, włosy odstawały w każdą stronę, a jego ubranie
było pogniecione. Nie widziałam go dzisiaj rano, ale wątpiłam,
żeby wyszedł z domu w takim stanie.
W kilka sekund
pokonałam dzielący nas dystans i stanęłam przed nim. Wstrzymałam
oddech, gdy zdałam sobie sprawę, dlaczego tak wyglądał.
– Dan? –
Złapałam go za koszulkę i zmusiłam, by spojrzał mi w oczy. Był
naćpany. Byłam tego pewna jak nigdy dotąd, a jego wielkie źrenice
tylko mnie w tym utwierdziły. – Dlaczego to zrobiłeś? –
warknęłam i potrząsnęłam nim, żeby dać upust moim emocjom,
które powoli zaczynały mnie przerastać.
Daniel nie
odpowiedział tylko stał i wpatrywał się we mnie z dziwnym
uśmiechem na ustach.
Złapałam go za
nadgarstek, ciągnąc w stronę schodów. Musiałam go stąd zabrać,
nawet jeżeli oznaczało to wagary. Nie mógł przebywać w szkole w
takim stanie, bo gdyby nauczyciele go zauważyli, źle by się to
skończyło. Byłam zdenerwowana i rozgoryczona przez zachowanie
mojego brata. Nie miałam pojęcia, dlaczego się naćpał, a ten
fakt sprawił, że zaczęłam jeszcze bardziej się o niego bać. O
co w tym wszystkim chodziło?
Rozglądałam się
na boki, mając nadzieję, że nie trafimy na żadnego nauczyciela i
wyjdziemy ze szkoło niepostrzeżeni. Odetchnęłam z ulgą, kiedy
opuściliśmy szkolne mury i przystanęłam na chwilę, żeby
spojrzeć na mojego mamroczącego pod nosem brata. Wbiłam paznokcie
w jego przegub, chcąc zadać mu choć w połowie taki ból, jaki on
sprawiał mi każdego dnia.
– Au. –
Daniel syknął i zabrał swoją rękę. Podciągnął swój rękaw,
żeby zobaczyć co mu zrobiłam.
Wstrzymałam
oddechy, gdy zobaczyłam na jego skórze bordowe, podłużne blizny.
Wpatrywałam się w jego rękę z niedowierzaniem, mając coraz
większą chęć rozpłakać się. Cała złość opuściła moje
ciało, a jej miejsce zajął smutek oraz poczucie bezradności. Nie
miałam pojęcia, co działo się z moim małym braciszkiem, przez co
nie umiałam mu pomóc.
Westchnęłam
ciężko, biorąc się w garść, i zaprowadziłam Daniela do mojego
samochodu. Zablokowałam drzwiczki, gdy siedzieliśmy w środku i
oparłam czoło o kierownicę, ignorując mojego naćpanego brata
gadającego od rzeczy.
Daniel jednak nie
skończył z narkotykami i przez ten cały czas mnie okłamywał. A
ja głupia mu wierzyła, ponieważ nie chciałam dopuścić do siebie
myśli, że mój brat może mieć jakieś problemy, że coś złego
mogło się z nim dziać. Do tego blizny na jego nadgarstku, które
świadczyły tylko o jednym... Co zmusiło Daniela do posunięcia się
aż do tego? Z czym sobie nie radził?
Po półgodzinie
zaparkowałam samochód na naszym podjeździe i zaczekałam aż mój
brat wysiądzie. Chciałam wrócić do szkoły, jednak bałam się
zostawić go samego w domu, ponieważ nie myślał racjonalnie i mógł
sobie zrobić krzywdę. Nie wiedziałam, przez jak długi czas Daniel
będzie miał 'narkotyczną fazę', ale miałam nadzieję, że jak
najszybciej dojdzie do siebie i będę mogła z nim porozmawiać oraz
dać mu burę. Nauczyciele nie są ślepi, już zwrócili uwagę na
jego podejrzane zachowanie i w końcu powiadomią o tym naszego ojca,
a Daniel trafi na odwyk lub do zakładu poprawczego. Nie chciałam
tego i musiałam zrobić co w mojej mocy, by do tego nie dopuścić.
Nie wiedziałam,
co mam zrobić, więc po prostu usadowiłam się na fotelu i
patrzyłam, jak mój brat leży na kanapie, gapiąc się w sufit i
głupio chichocząc. Moje myśli wirowały, ale żadna z nich nie
podsuwała mi rozwiązania tych wszystkich zagadek i tajemnic.
Wyobraziłam sobie, że walę głową w ścianę, bo dokładnie tak
się właśnie czułam. Posuwałam się jeden krok na przód i dwa do
tyły. Utknęłam gdzieś między pytaniami i odpowiedziami. Moje
bezczynne gapienie się w przestrzeń przerwał mój telefon, który
zaczął wibrować gdzieś w kieszeni moich spodni. Z cichym jękiem
sięgnęłam po niego.
– Tak?
– Delilah,
gdzie ty jesteś? – Usłyszałam po drugiej stronie głos Matta.
– W domu.
Potrzebuję twojej pomocy. – Mruknęłam. – Mógłbyś przyjechać
po szkole?
– Jasne.
Wszystko w porządku?
– Po prostu
przyjedź. – Rozłączyłam się.
Nie miałam
zamiaru rozmawiać z nim o moim naćpanym bracie przez telefon.
Chciałam porozmawiać z nim w cztery oczy i poprosić go, by pogadał
z Danielem. Może jemu udałoby się do niego dotrzeć, może Daniel
potrzebował rozmowy z mężczyzną, której nie mogłam mu zapewnić,
a tata był zbyt zajęty, by zawracać sobie nią głowę. Choć i
tak wątpiła w to, że Matt zdoła przemówić mojemu bratu do
rozsądku, trzymałam się tej nikłej nadziei.
Kilka minut po
czwartej usłyszałam dzwonek do drzwi, który wyrwał mnie ze snu.
Przeciągnęłam się, czując ból dosłownie w każdym mięśniu,
bo pozycja, którą wybrałam do spania w niewygodnym fotelu prawie
mnie zabiła.
Wpuściłam Matta
do środka bez słowa wyjaśnienia i ruszyłam do salonu. Wskazałam
na kanapę, na której leżał mój brat, zakrywając twarz dłońmi.
– Dee, o co
chodzi?
– Naćpał się
– odparłam cicho, czując jak moje gardło się zaciska.
– Co z tego?
Wiele osób w naszym wieku tak robi.
– Nie Dan –
zaoponowałam ostro. – Poza tym to nie pierwszy raz. Boję się, że
jest uzależniony.
Matt popatrzył
na mnie sceptycznie, a ja mogłam wyczytać z jego twarzy, że uważa
mnie za histeryczkę.
– Mógłbyś z
nim porozmawiać? – spytałam, patrząc na niego znacząco.
– Kochanie –
zaczął – nie uważasz, że to przesada? Może miał po prostu
gorszy dzień? Nie rób z niego od razu narkomana.
– Znam swojego
brata – syknęłam. – Ostatnio dzieje się z nim coś złego. O
niczym mi nie mówi, więc pomyślałam, że może ty mógłbyś....
– Okej.
Matt podszedł do
Daniela i potrząsnął jego ramieniem. Dan przeniósł na niego
swoje przekrwione oczy i skrzywił się. Wydawało mi się, że mój
brat powoli wraca do rzeczywistości.
– Stary. –
Matt pokręcił głową z dezaprobatą. – Co ty wyprawiasz?
– Odwal się –
warknął Daniel i podniósł się do pozycji siedzącej.
– Twoja siostra
martwi się o ciebie, wiesz? – Matt przeniósł na mnie swój
wzrok, a w jego ślady poszedł mój brat.
Widząc jego
puste oczy, skrzyżowałam ramiona na piersi, żeby się ogrzać.
– Nie pakuj się
w to gówno – kontynuował mój chłopak. – To nie jest
rozwiązanie twoich problemów.
– A co ty, do
cholery, wiesz o moich problemach? – Wybuch Daniela zaskoczył i
mnie, i mojego chłopaka. – Co ty wiesz o problemach mojej
siostry?!
– Woo, chłopie.
Spokojnie. – Zaoponował.
– Czytałam, że
po narkotykach często zdarzają się napady agresji – odparłam,
podchodząc do nich. – Daniel, chcemy ci pomóc.
– Nie rozumiem
– wyznał Dan, wzdychając z irytacją. – Ona jest moją siostrą,
ale dlaczego ja obchodzę ciebie? – Mierzył Matta wrogim
wzrokiem. – Czy ciebie obchodzi cokolwiek oprócz twojej
egoistycznej dupy?
– Daniel. –
Przywołałam go do porządku.
– Czy zależy
ci na mojej siostrze? – spytał Dan, nie spuszczając oczu z Matta.
Zacisnął dłonie w pięści i ciężko oddychał.
Odniosłam
wrażenie, że już nie rozmawiamy o narkotykach. Nie miałam
pojęcia, dlaczego mój brat pytał akurat o to. Czy on wiedział z
Mattem coś, czego ja nie? Czy znów ktoś miał tajemnice, w które
byłam zamieszana, a o których nie wiedziałam?
– Oczywiście,
że tak.
– Nie chcę
waszej zasranej pomocy – syknął, zrywając się na równe nogi.
– Dan, uspokój
się – powiedziałam ostrzegawczo. – Chcemy twojego dobra. Nie
wiem, co się z tobą dzieje. Już mam dosyć tych ciągłych
tajemnic! Miałam o niczym nie mówić ojcu, ale chyba nie mam
wyjścia. – Zacisnęłam zęby, patrząc na niego wściekła.
– Nie będę
rozmawiać. Nie z nim – splunął i wyszedł z salonu.
Stałam
osłupiała, wsłuchując się w jego głośnie kroki na schodach i
to, jak zatrzaskuje drzwi swojego pokoju.
– Dee, wszystko
okej? – Matt podszedł do mnie i złapał mnie za ręce, patrząc
prosto w oczy.
– Tak. –
Kiwnęłam głową. – Pogadam z nim, jak mu przejdzie –
wysiliłam się na uśmiech, udając, że mam wszystko pod kontrolą.
– Dziękuję, że spróbowałeś. Chyba będzie lepiej jak już
pójdziesz. – Wyrwałam dłonie z jego uścisku, patrząc w punkt
za jego głową. – I nie dam rady iść z wami dzisiaj na kręgle,
przykro mi – mruknęłam, choć wcale nie było mi przykro.
– Kocham cię.
Uśmiechnęłam
się delikatnie, kiedy złożył pocałunek na moim policzku.
Odprowadziłam go do drzwi i poczekałam aż odjedzie, i dopiero
wtedy weszłam z powrotem do środka.
Następny dzień
był zarazem lepszy i gorszy. Lepszy, dlatego że Daniel przeprosił
mnie za swoje zachowanie i wyjaśnił mi, dlaczego się naćpał. Nie
sądziłam, że nadal nie umiał się uporać z tym, co stało się w
Sunshine Coast, więc powiedziałam mu, że gdyby chciał pogadać
jestem do jego dyspozycji. Oczywiście nie powiedziałam jeszcze
tacie o tym, że jego syn jest narkomanem, ale miałam zamiar to
zrobić w najbliższym czasie. Lepszy, bo znów wróciłam do życia
społecznego szkoły. A gorszy, dlatego że mój brat znów nie
pojawił się w szkole, a Luke najwyraźniej stęsknił się za
szkolnymi murami.
Wbiłam paznokcie
w swoje dłonie, kiedy Hemmings przeszedł obok mnie z tym bezczelnym
uśmiechem na ustach. Zamrugałam kilkakrotnie, starając skupić się
na słowach Seana, ale on też był zainteresowany osobą Luke'a.
– Gorący, co?
– Spojrzał na mnie, przygryzając dolną wargę.
– Nie kręcą
mnie tacy faceci, jak on. – Wsadziłam sobie palec do otwartych
ust, udając odruchy wymiotny, na co Sean wywrócił oczami.
– Jego pewność
siebie i tajemnicza aura mnie podniecają – mruknął, uśmiechając
się w ten sprośny sposób, jakby o nim fantazjował.
– Okej, Sasha
Grey, musisz się uspokoić zanim będziesz miał problem w spodniach
– przywołałam go do porządku, prawdopodobnie wyrywając go z
jego obleśnych wizji.
Chłopak zrobił
urażoną minę i szturchnął mnie w ramię.
– Słyszałem,
że będziesz dzisiaj rozdawać broszury informujące o naszym
piątkowym meczu – powiedział, posyłając mi przebiegły uśmiech.
– Słyszałam,
że wreszcie zrozumiałeś, że nie będę zapraszać ludzi na mecz,
na którym się kompromitujesz.
– Słyszałem,
że zmieniłaś zdanie. – Mrugnął do mnie i wręczył mi plik
kolorowych karteczek, na których były informacje o rozgrywkach. –
Poproś Chloe o pomoc – dodał. – Ostatnio ciągle narzeka, że
ją zbywasz, a ja mam dość słuchania o tym, jak wspaniały,
cudowny, przemiły, seksowny i przystojny jest Ryan.
– Ryan cię
wkurza, dlatego że wybrał Chloe, a nie ciebie – uśmiechnęłam
się z politowaniem.
– Nie. –
Zmrużył oczy i zrobił głupią mię.
– Spójrz
prawdzie w oczy. – Klepnęłam go w ramię i w tym samym momencie
zadzwonił dzwonek. – Do zobaczenia później – rzuciłam przez
ramię i pobiegłam w stronę sali od historii.
Po lekcji
historii spotkałam się z Chloe przy moim samochodzie. Dziewczyna
zgodziła się pomóc mi w rozdawaniu ulotek, mówiąc, że to będzie
świetna okazja do rozmowy. Wiedziałam, że ta rozmowa oznacza
trudne pytania, na które nie miałam siły ani ochoty odpowiadać.
– Więc twój
brat ćpa? – spytała Chloe, kiedy po dziesięciu minutach jazdy
skończyły się nam tematy do rozmowy.
– Skąd o tym
wiesz?
– Matt mi
powiedział. Chociaż on jest ze mną szczery – odparła, patrząc
na mnie z rozgoryczeniem.
Westchnęłam
cicho, zdając sobie sprawę, że Chloe chowa do mnie urazę za moje
ostatnie zachowanie. Myślałam, że zrozumie to, że mam gorszy
tydzień i odpuści, ale jednak się myliłam.
– I znów
milczysz! – Wyrzuciła ręce do góry, sfrustrowana. – Delilah,
co się z tobą dzieje?
Znowu milczę,
pomyślałam ponuro. Zupełnie jak mój brat.
– Naprawdę
chcesz wiedzieć? – Uniosłam brwi do góry. – Myślę, że po
prostu czujesz się zobowiązana zapytać mnie, co się dzieje, by
później móc bez wyrzutów sumienia opowiadać mi o Ryanie. –
Moje słowa wyprzedziły myśli, czego zaraz pożałowałam. Dlaczego
nie ugryzłam się w język?
– Miło mi, że
tak o mnie myślisz. Ja się o ciebie martwię, Dee.
– Wiem.
Przepraszam, po prostu wyładowałam swoje nerwy na tobie –
wydukałam, gapiąc się w przednią szybę. – Opowiem ci o
wszystkim, przysięgam, ale teraz muszę poukładać sobie niektóre
rzeczy w głowie.
– Jak chcesz. –
Wzruszyła ramionami, nadal urażona moimi słowami.
Chodziłyśmy po
ulicach wokół parku, dając przypadkowym przechodniom kolorowe
broszury. Milczałyśmy, pogrążone we własnych myślach.
– Ostatnio mam
problemy z Danielem – wypuściłam powietrze z płuc, patrząc na
Chloe.
Blondynka posłała
mi obrażone spojrzenie i wręczyła jakiemuś chłopakami świstek
papieru z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
– Niedawno
widziałam jak Hemmings pobił Dana. Okazało się, że mój brat
jest mu winny pieniądze za zakłady w nielegalnych wyścigach
samochodowych...
– Żartujesz? –
przerwała mi Chloe, wpatrując się we mnie z szeroko otwartymi
oczami.
– Uwierz, że
chciałabym – zasępiłam się, patrząc na swoje buty. – Ale to
nie wszystko. Po tym incydencie Dan zniknął gdzieś na kilka dni.
Ojcu powiedział, że pojechał do dziadków, ale zadzwoniłam do
nich i okazało się, że wcale go tam nie ma.
– Myślisz, że
to przez Hemmingsa?
– Nie wiem.
Może. Dan wrócił jakby nigdy nic i zapierał się, że jednak był
u dziadków. Pokłóciłam się z nim i powiedziałam mu, że
znalazłam u niego narkotyki – kontynuowałam, czując, że muszę
się komuś zwierzyć, bo inaczej oszaleję. Chciałam zrzucić z
siebie ten ciężar. Ufałam Chloe i wiedziałam, że pomoże mi mimo
wszystko.
– Ile? Wiesz,
że one nie musiały być jego – odparła, starając się mnie
jakoś pocieszyć.
– Dwie działki.
Jestem coraz bardziej przekonana, że mój brat jest uzależniony i
czuję, że ma z tym związek Hemmings.
Chloe położyła
mi dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się pocieszająco. Zawsze
mogłyśmy liczyć na siebie nawzajem, nieważne w jakie kłoppty się
wpakowałyśmy. I mimo że czasem Chloe doprowadzała mnie do szału,
nigdy nie zrezygnowałabym z przyjaźni z nią. Opowiedziałam jej
wszystko po kolei, czując coraz większą ulgę. Dziewczyna wydawała
się teraz mnie rozumieć i patrzyła na mnie uważnie, uśmiechając
się pocieszająco.
Naszą rozmowę
przerwał Ryan, który nagle pojawił się obok nas z szerokim
uśmiechem na ustach. Nawet ja, będąc zajętą, musiałam przyznać,
że jego uśmiech zapierał dech w piersiach. Ryan spokojnie mógł
być modelem i chodzić po światowych wybiegach, tak jak Chloe. Ich
podobieństwo do siebie było wręcz przerażające. Obije piękni i
pełni życia, zupełnie jak z okładki jakiegoś czasopisma.
– Dee. –
Skinął w moją stronę i objął Chloe w pasie, na co ta cicho
pisnęła.
Odpowiedziałam
mu szczerym uśmiechem. Chloe w jego towarzystwie promieniała, a ja
w duchu cieszyłam się, że wreszcie znalazła chłopaka, który nie
gapił się w jej dekolt.
– Co tu robisz?
– spytała Chloe.
– Musiałem
załatwić kilka papierkowych spraw – odparł wymijająco i
pomachał czarną teczką, którą trzymał w dłoni.
– Pewnie jesteś
zajęty. – Smutna mina zawitała na twarzy Chloe.
Wzniosłam oczy
ku niebu, ponieważ ona zawsze starała się grać na uczuciach
chłopaków.
– Może trochę.
Ale dla ciebie zawszę znajdę chwilkę.
Taka odpowiedź
widocznie usatysfakcjonowała Chloe, gdyż za sekundę przycisnęła
swoje usta do jego, kompletnie ignorując moją osobę.
– Muszę już
iść. Do widzenia, miłe panie. – Posłał nam ostatni piękny
uśmiech.
Patrzyłam jak
Ryan powoli oddala się od nas. W pewnym momencie z jego teczki
wyleciała jakaś kartka, więc krzyknęłam za nim, ale chyba mnie
nie usłyszał tylko szedł dalej. Chloe widocznie też to zauważyła,
bo ruszyła jego śladem, kierując się w stronę świstka papieru.
Byłyśmy już w połowie drogi, gdy zauważyłyśmy, jak czyjeś
dłonie pozachwycają kartkę. Podniosłam oczy i zobaczyłam osobę,
którą najmniej chciała widzieć w tamtym momencie.
– On tu jest –
sapnęłam zdenerwowana do blondynki.
Chloe przeklęła
i spojrzała na mnie.
– Właśnie
idzie w naszą stronę. Co robimy?
– Ignoruj go.
– A co z jego
przyjacielem?
– Kim? –
Odwróciłam się i zachłysnęłam powietrzem, ponieważ Lukas
Hemmings stał tuż za mną.
– Mogę jedną?
– Uśmiechnął się nonszalancko i wziął ode mnie jedną ulotkę.
– Z miłą chęcią wpadniemy na mecz.
– Świetnie –
wycedziła Chloe, posyłając mu sarkastyczny uśmiech. – Ale na
trybuny nie wpuszczając zwierząt.
– Szkoda –
mruknął przyjaciel Hemmingsa z przekąsem.
Przyjrzałam mu
się dokładnie. To był ten sam chłopak, który odciągnął mnie
od Marco na parkingu, ten, który nazwał mnie „suką”. Miał
śniadą karnację, ciemne włosy i brązowe oczy. Wyglądał na
Azjatę. Choć wtedy na parkingu padło jego imię, nie umiałam go
sobie teraz przypomnieć.
– Czego
chcecie? – spytałam, kiedy oni wciąż stali przed nami.
– Właśnie
tędy przechodziliśmy. Pomyślałem, że wypadałoby się przywitać
– odpowiedział Luke i mrugnął do nas.
– Tak dla
jasności – my się nie znamy. – Chloe przerzuciła sobie włosy
na lewe ramię, patrząc na niego z nieukrywaną niechęcią.
– Och, ja i
Delilah jesteśmy dobrymi znajomymi.
Drgnęłam, kiedy
wypowiedział moje imię i skrzywiłam się. Jego bezczelny uśmiech
coraz bardziej działał mi na nerwy. Miałam również dosyć tego,
w jaki sposób na mnie patrzył.
– Nie wydaje mi
się – odparłam. – A teraz była bym wdzięczna, gdybyście
sobie poszli.
– Pozdrów ode
mnie Daniela – rzucił i posłał w moją stronę prowokujące
spojrzenie.
Zazgrzytałam
zębami.
– Chyba mnie
nie zrozumiałeś, kiedy kazałam ci odczepić się od mojego brata.
Czy mam to powtórzyć? Jeżeli nie zostawisz Dana w spokoju, mój
ojciec się tobą zajmie. – Skrzyżowałam ramiona na piersi i
buńczucznie wysunęłam brodę do przodu.
– To twój brat
za nami łazi – splunął drugi chłopak i zmrużył oczy, patrząc
na mnie.
– Jasne –
mruknęłam sarkastycznie. – Przecież on uwielbia, gdy łamiecie
mu nos.
– Widocznie nie
znasz swojego brata.
Zacisnęłam zęby
i posłałam mu chłodne spojrzenie. Nie miałam zamiaru kontynuować
tej bezsensownej rozmowy, więc skinęłam na Chloe i obie
odwróciłyśmy się w drugą stronę, odchodząc.
– Co to do
cholery było? – spytała ostro Chloe, piorunując mnie wzrokiem.
Opowiedziałam
jej o rozmowie z Hemmingsem na opuszczonej stacji benzynowej.
Powiedział również o sytuacji na szkolnym parkingu, która miała
miejsce w piątek, o tym, jak znalazłam w szkole mojego naćpanego
brata.
– Dee, myślę,
że Hemmings w końcu da sobie spokój. Przecież musi być idiotą,
skoro wdaje się w bójkę z synem prawnika. – Powiedziała, gdy
skończyłam mówić. – Poza tym twój brat chyba ma swój rozum i
wie, że od takich ludzi należy trzymać się z daleka.
– Mój brat
jest idiotą – wycedziłam. – Powinnam powiedzieć o tym tacie?
– Słuchaj,
Hemmings jest tylko dobry w gadce. Nie jest raczej zdolny do czynów.
– Mam ci
przypomnieć, jak potraktował Marco? – Uniosłam brwi do góry.
– Ale ciebie
nie tknie. – Zabrzmiało to bardziej jak pytanie, niż
stwierdzenie.
– Nie boję się
go, jeżeli o to ci chodzi. – Rozłożyłam ręce. – Ale boję
się o Daniela. Nie chcę żeby miał coś do czynienia z nim.
– Wiesz coś o
tych nielegalnych wyścigach?
Pokręciłam
przecząco głową, zaciskając usta.
– A wiesz, skąd
Daniel ma narkotyki?
Ponownie
zaprzeczyłam.
– Czyli nie
mamy jak na razie nic – podsumowała, wzdychaj głośno. – Dee,
chyba musimy zabawić się w detektywów. – Posłała mi przebiegły
uśmiech, a w jej oczach błysnęła ekscytacja.
– Chyba
zwariowałaś – szepnęłam zdenerwowana, kiedy Chloe pomachała mi
kluczami przed nosem. – Mogą nas za to wywalić ze szkoły.
– Będę stała
na czatach. – Posłała mi uspokajający uśmiech i kiwnęła
zachęcająco głową.
Skrzyżowałam
ramiona na piersi, stawiając opór i pokiwałam przecząco głową.
Pomysł Chloe o włamaniu się do szkolnego biura i przeszukanie
kartoteki Lucasa Hemmingsa był absurdalny i nieodpowiedzialny. Nie
chciałam wchodzić za drzwi z napisem KARTOTEKI UCZNIÓW, które
znajdowały się naprzeciwko sekretariatu, ponieważ to byłoby
przestępstwo. A gdyby mój ojciec się o tym dowiedział, zabrałby
mi samochód i kartę kredytową, już nie wspominając o tym, że
wyleciałabym ze szkoły i nie miałabym szansy iść do collegu.
– Posłuchaj,
zajmę czymś sekretarkę, a w tym czasie ty tam wejdziesz –
powiedziała i wcisnęła mi pęk kluczy. – Ten otwiera drzwi, a te
szuflady z danymi uczniów – wskazała po kolei na klucze, a ja
starałam się je zapamiętać. – W szkole jesteśmy tylko my i
ona, więc nikt cię nie zobaczy.
– Za
kilkanaście minut rozpocznie się mecz, a ty musisz iść na boisko
– sapnęłam, oddychając ciężko. Upór Chloe coraz bardziej
działał mi na nerwy.
– Zależy ci na
tym, żeby rozgryźć sprawę Hemmingsa, czy nie? – spytała ostro,
lustrując moją twarz.
Zagryzłam
wnętrze policzka i spojrzałam na swoje buty. Chciałam dowiedzieć
się o co chodzi, bo nie mogłam dłużej znieść życia w
niewiedzy. Choć wiedziałam, że szperanie w teczce Hemmingsa nie
rozwikła wszystkich tajemnic, miałam nadzieję, że naprowadzi mnie
na rozwiązanie problemów. Podsunie jakąś wskazówkę i dostarczy
wystarczających dowodów, żeby iść z tym na policję i do ojca.
– Okej, ale nie
zostawiaj mnie tu samej – powiedziałam, wskazując na nią palcem.
– Jasne, a
teraz przyszykuj się. – Popchnęła mnie w stronę szafek po
drugiej stronie korytarza, bym ukryła się za nimi.
Posłusznie
schowałam się za rzędem szafek, przyciskając klucze do piersi i
nasłuchując, jak Chloe otwiera drzwi od gabinetu sekretarki z
głośnym skrzypnięciem.
– Dzień dobry,
pani Stone – powiedziała Chloe, a przed moimi oczami pojawił się
sfabrykowany, przesłodzony uśmiech dziewczyny. – Przepraszam, że
pani przeszkadzam, ale ta sprawa nie mogła cze... – Drzwi
sekretariatu zamknęły się z trzaskiem, którego jak huk rozniósł
się po pustym korytarzu. Jarzeniówka, która paliła się kilka
metrów dalej rzucała ponure światło na cały hol, a ja czułam
się jak w jakimś horrorze. Za minutę Chloe wraz z pulchną
sekretarką opuściły gabinet, pośpiesznie idąc w przeciwnym
kierunku. Poczekałam jeszcze kilka sekund, by upewnić się, że
odeszły, po czym rozejrzałam się na boki i przebiegłam na drugą
stronę korytarza. Stanęłam przed drzwiami i spojrzałam za siebie.
Byłam sama.
Zacisnęłam usta
i skupiłam się nad moim zadaniem. Wybrałam odpowiedni klucz i
otworzyłam nim drzwi. Wzięłam wdech i pchnęłam je. Otworzyły
się opornie, z lekkim skrzypnięciem. Weszłam do środka, w którym
panowała kompletna ciemność. Jednak nie odważyłam się zapalić
światła, zamiast tego posłużyłam się latarką w moim telefonie.
Pomieszczenie było wąskie, wypełniały je rzędy szafek na akta.
Wytężając wzrok, zaczęłam wodzić palcami po przednich ściankach
szafek, dopatrując się oznaczeń. Zanim znalazłam szafkę
oznaczoną: HAR-HIL, minęło kilka minut, które dla mnie wydawały
się niesamowicie długie. Zaczęłam szukać odpowiedniego klucza,
by otworzyć szafkę, kiedy na korytarzu rozległy się kroki.
Pośpiesznie wyłączyłam latarkę i ukucnęłam, przyciskając
plecy do chłodnej blachy szafek. Usłyszałam dźwięk tłuczonego
szkła, a moje serce zamarło. Jakiś cień przemknął tuż przed
drzwiami. Wyraźnie słyszałam czyjeś kroki. Ktoś kręcił się po
korytarzu przed dobrą chwilę, a później kroki zaczęły się
oddalać, aż w końcu całkowicie ucichły. Nie miałam pojęcia, co
właśnie się wydarzyło, ale bałam się to sprawdzić. Ponownie
wróciłam do szukania odpowiedniego klucza, i choć starałam się
to zrobić bez włączania latarki, nie mogłam sobie poradzić w
tych ciemnościach i zrezygnowana włączyłam ją w końcu. Minęły
kolejne minuty, a ja uparcie szukałam klucza pasującego do zamka w
szufladzie. Mecz już na pewno się zaczął i teraz musiałam liczyć
tylko na siebie.
– No dalej –
szepnęłam i wsunęłam klucz w zamek. Przekręciłam i zamek
trzasnął. Szuflada była otworzona, więc czym prędzej pociągnęłam
za uchwyt, wyciągając ją. Przyczesywałam palcami teczki, aż
natknęłam się na nazwisko „Hemmings”. Wyszarpnęłam kartę z
szuflady i położyłam ją na podłodze. Uklękłam przed nią i
otworzyłam ją, kierując na nią mój telefon.
W oddali znów
rozległy się czyjeś ciężkie kroki, więc nie miałam wiele
czasu. W pośpiechu zrobiłam zdjęcia akt Luke'a, w międzyczasie
czytając jakiś urywek z jego życiorysu. Odgłosy były coraz
bliżej, więc zamknęłam teczkę i wepchnęłam ją do szuflady.
Nie kłopotałam się, żeby zamknąć ją na klucz. Nie miałam na
to czasu. Na palcach podeszłam do wąskiego okienka, które
znajdowało się w drzwiach, wcześniej wyłączywszy latarkę. Ktoś
kręcił się po gabinecie sekretarki, która na całe szczęście(albo
i nie) jeszcze nie wróciła. Przyglądałam się temu człowiekowi,
nie mogąc go rozpoznać. Postać zawzięcie czegoś szukała.
Przełknęłam
głośno ślinę, czując paraliżujący moje ciało strach. Jeżeli
ten człowiek, zauważyłby mnie, mogłoby się to źle skończyć.
Nie miałam bym szans, tym bardziej, że szkoła była pusta i nikt
nie usłyszałby mojego krzyku. Mając nadzieję, że włamywacz jest
zbyt zajęty przeszukiwaniem sekretariatu, wsunęłam największy
klucz w drzwi i delikatnie go przekręciłam. Teraz byłam zamknięta
w tym klaustrofobicznym pomieszczeniu bez okien, ale przynajmniej
poczułam się bezpieczniej. Postać gwałtownie odwróciła się i
miałam wrażenie, że mnie zauważyła, choć było to niemożliwe
przez otaczający mnie mrok. Odsunęłam się na oślep od drzwi.
Postać wyszła z gabinetu i stanęła na korytarzu, rozglądając
się na boki. Odwróciłam się i starałam się znaleźć po omacku
jakąś kryjówkę. Jednak już po trzech krokach na oślep
zahaczyłam o coś nogą i upadłam na podłogę z głuchym łomotem.
Klucze, które wyleciały mi z ręki, odbiły się z głośnym
brzękiem o płytki.
Zacisnęłam oczy
i wstrzymałam oddech nasłuchując. Ktoś szarpnął za klamkę,
która stawiała opór. Później tajemnicza postać uderzyła
pięścią w szybkę, prawdopodobnie chcąc ją roztrzaskać. Na
szczęście, nie powiodło się to, a wściekły włamywacz walnął
pięścią w drzwi. Walenie trwało jeszcze przez chwilę, aż nagle
wszystko ucichło. Znów usłyszałam oddalające się kroki. Leżałam
na podłodze wsłuchując się w złowrogą ciszę, czując w jak
moich żyłach krąży adrenalina i strach. Słyszałam głośne
bicie mojego serca i mój głośnym, szybki oddech, jak po
przebiegnięciu maratonu.
Kiedy myślałam,
że ten człowiek wreszcie poszedł, zamek trzasnął i drzwi
otworzyły się. Patrzyłam na postać stojącą w drzwiach, która
wydawała się nie wiedzieć mnie. Jednak za chwilę światło w
pomieszczeniu rozbłysło, a ja zacisnęłam oczy, szykując się na
najgorsze. Nie mogłam się poruszyć, zresztą i tak nie miałam
najmniejszych szans na ucieczkę.
– Marshall?
Powolnie
otworzyłam powieki, gdy usłyszałam znajomy głos. Wpatrywałam się
w postać Luke'a, stojącego nade mną i groźnie marszczącego brwi.
– To byłeś ty
– sapnęłam i niezdarnie podniosłam się z zimnej podłogi. Moje
tętno nieco zwolniło i mogłam myśleć jaśniej, gdy strach nie
był jedynym uczuciem w moim umyśle.
– Co ty tu
robisz? – warknął, przyglądając mi się badawczo.
– Mogłabym
zapytać cię o to samo.
Hemmings zacisnął
usta, mrużąc oczy. Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi i
tym samym odcinając mi jedyną drogę ucieczki.
– Dlaczego
włamałeś się do gabinetu sekretarki? – Zapytałam, starając
się wyglądać na pewną siebie.
– Kiedy tu
przyszedłem, zastałem już taki bałagan – odparł ostrożnie.
Prychnęłam po
nosem. Nie wierzyłam mu, bo ciemna postać buszująca po
sekretariacie idealnie pasowała do postawy Luke'a. Poza tym mógł
się włamać po to, by wejść do tego małego pokoiku z takimi
samymi zamiarami, z jakimi ja tu weszłam.
– Ty coś
wiesz. – Ściągnął brwi, zbliżając się do mnie.
Nie
odpowiedziałam, bo wiedziałam, że nie ma sensu sprzeczać się z
nim. Luke i tak nie przyznałby się, a ja straciłabym tylko nerwy i
zdrowie, próbując mu coś udowodnić.
– Co tu robisz?
– spytał.
– Czekałam tu
na Matta. – Wzruszyłam ramionami.
Hemmings zaśmiał
się ponuro i zrobił kolejny krok w moja stronę, a ja zrobiłam
krok w tył, natrafiając na szafki. Dyskretnie rozejrzałam się po
podłodze. szukając kluczy, które wypuściłam z rąk, ale nigdzie
ich nie widziałam. Najwidoczniej wpadły po szafkę.
– Wiesz, kto
włamał do sekretariatu?
– Nie mam
zamiaru bawić się z tobą w durne gierki, Hemmings – syknęłam.
– A teraz mnie przepuść – dodałam, starając się go wyminąć,
jednak on zastąpił mi drogę.
– Co tu
robiłaś?
Ponownie nie
odpowiedziałam, wpatrując się w drzwi za jego plecami.
– Czyje akta
chciałaś poznać? Hm? – Spojrzał na mnie protekcjonalnie.
– Czekałam tu
na mojego chłopaka, żeby uprawiać z nim dziki seks. – Zmrużyłam
oczy.
Luke uśmiechnął
się szeroko i wziął swój kolczyk między zęby.
– A teraz
przepraszam, ale muszę iść.
Luke zrobił krok
w bok, robiąc mi miejsce i gestem ręki, zachęcając, żebym
wyszła. Więcej na niego nie patrząc, opuściłam ten nieszczęsny
pokój, a kiedy znalazłam się na korytarzu puściłam się biegiem
w stronę wyjścia.
Od autorki:
Cześć kochani! Jak odczucia po rozdziale 6? Jak myślicie, jak to się wszystko dalej potoczy? Czy to Luke włamał się do sekretariatu? Co się dzieje z Danielem? Osobiście lubię ten rozdział, bo jest w nim kilka ważnych wątków, na które pewnie nawet nie zwróciliście uwagi. Ale spokojnie, czytając dalej to opowiadanie, w końcu sobie o nich przypomnicie i połączycie fakty. :)
A teraz kilka ogłoszeń parafialnych:
~Niedługo wygląd bloga ulegnie zmianie.
~ AIS jest już na Wattpadzie! KLIK
~ Jeżeli chcesz być informowany o kolejnych rozdziałach na TT, napisz swój username w zakładce Informowani
~ Zachęcam do obserwowania bloga, pasek po prawej stronie :)
~ Rozdział 7 pojawi się prawdopodobnie w tym tygodniu.
Mam też dla was małą prośbę odnośnie komentarzy. Proszę was, one są naprawdę dla mnie ważne, a kiedy widzę, że są dwa pod rozdziałem, to nie mam ochoty wstawiać kolejnego. Jeżeli to czytasz, skomentuj. To zajmie wam tylko chwilę, a wywoła u mnie wielki uśmiech i chęć prowadzenia dalej tego bloga.
Love ya all xx
Mientte
Heloł! Czo tam, skarbie? Rozdział cuuuuuuuuuuudny :*. Boże, ja cię tak bardzo kocham, bardzo, bardzo. Końcowa scenka mnie rozwaliła i już wiem, co Luke myślał, gdy Dee mówiła o seksie xd. Ale spokojnie, nie napiszę xd. Czy będę mogła kiedyś spotkać się tutaj z perspektywą Luke'a? Pytam, bo bardzo obchodzi mnie, co ten chłopak ma w głowie. Także... Love You Sooooo Much, Baby. Następnego rozdziału oczekuję z niecierpliwością, kocham.
OdpowiedzUsuńNightmare xx
Zarąbisty rozdział! Opłacało się na niego poczekać <3 Odnośnie pytań - mam, ale nie mam pojęcia jak to się dalej potoczy haahha. Wszystko jest możliwe :D Co do Daniela to miałam trochę nadzieję, że przestanie brać narkotyki ... I myślę, że wie coś ważnego o chłopaku Dee, ale pewnie się mylę :') Jeżeli rozdział byłby w tym tygodniu to byłoby zarąbiście! :DD xx
OdpowiedzUsuń