Rozdział 6

Minął weekend, przez który robiłam wszystko, byleby odciągnąć swoje myśli od piątkowych wydarzeń. Między mną a Danielem panowała napięta atmosfera. Dan wychodził ze swojego pokoju tylko do kuchni, a ja podejrzewałam, że po prostu mnie unikał. Wiedział, że znów zaczęłabym zadawać niewygodnie dla niego pytania, które w końcu przerodziłyby się w sprzeczkę.
W poniedziałek w szkole nerwowo rozglądałam się w poszukiwaniu Luke'a Hemmingsa. Jednak on nie pojawił się w szkole, co przyjęłam z ulgą, ponieważ nie byłam gotowa na kolejną konfrontację z nim.
– Możesz wreszcie na mnie spojrzeć? – Usłyszałam zirytowany syk Chloe.
Nie zdawałam sobie sprawy, że wcześniej coś do mnie mówiła. Ba! – nie zdawałam sobie sprawy, że w ogóle coś mówiła. Spojrzałam na nią ze skruchą, mając nadzieję, że jakoś ją udobrucham.
– Przepraszam – burknęłam.
Piątka przyjaciół wpatrywała se we mnie z dziwnymi wyrazami twarzy. Miałam wrażenie, że cała stołówka wbiła we mnie swoje spojrzenie. Sean westchnął i zaczął odpowiadać jakiś dowcip, który miał rozładować napięcie.
– Co się z tobą dzieje? – spytała, rzucając mnie wściekłe spojrzenie.
– Nie wyspałam się. – Wzruszyłam ramionami.
Nie skłamałam, ponieważ w ostatnim czasie naprawdę kiepsko spałam. Cały czas w głowie wirowała mi mnóstwo pytań pozostających bez odpowiedzi, różne przypuszczenie na temat mojego brata oraz Luke'a Hemmingsa i jego przyjaciół, a samochód, który w piątkowy wieczór nas śledził, wciąż nie dawał mi spokoju i wprawiał mnie w lekki lęk. Czułam, że wszystko powoli wymykało się spod mojej kontroli, co coraz bardziej mnie przerażało.
Chloe zmrużyła swoje niebieskie oczy i zacisnęła usta. Wiedziałam, że mi nie uwierzyła, ale nie mogłam jej powiedzieć o tym, co działo się w moim życiu. Nie chciałam, żeby była zamieszana w to w jakiekolwiek sposób. Choć i tak zaczęła podejrzewać coś, gdy w sobotę poprosiłam ją, żeby pojechała ze mną kupić nowy telefon. Powiedziałam jej, że zgubiłam telefon na festynie, ponieważ wolałam oszczędzić jej prawdy. Na szczęście Ryan pracował w sklepie elektronicznym i pomógł mi wybrać nową komórkę, która według niego była najlepsza na rynku.
– Idziemy dzisiaj wieczorem na kręgle? – spytała Jade, patrząc na nas wszystkich po kolei.
– Jasne – odpowiedział Matt i spojrzał na mnie znacząco, a ja skinęłam głową.
Po dziesięciu minutach wyszliśmy ze stołówki i każdy poszedł w swoją stronę. Otworzyłam swoją szafkę i starałam się w niej znaleźć mój notatnik, ale bałagan, jaki w niej panował, utrudniał mi to. Zadzwonił dzwonek, a ja przeklęłam cicho i zaczęłam grzebać w szafce. W końcu usatysfakcjonowana, że znalazłam swój pogięty zeszyt, zatrzasnęłam drzwiczki. Korytarz był już prawie pusty, ponieważ większość osób siedziała już w klasach. Powolnie wspinałam się po schodach na trzecie piętro, gdzie znajdowała się sala od języka francuskiego. Już miałam skręcić w lewo i pokonać ostatnią prostą, jaka dzieliła mnie od klasy, gdy usłyszałam cichy śmiech za moimi plecami. Odwróciłam się na pięcie i wstrzymałam oddech.
Daniel opierał się o ścianę i patrzył prosto na mnie, choć zdawało mi się, że wcale mnie nie widział. Wyglądał inaczej. Jego oczy były czerwone i załzawione, włosy odstawały w każdą stronę, a jego ubranie było pogniecione. Nie widziałam go dzisiaj rano, ale wątpiłam, żeby wyszedł z domu w takim stanie.
W kilka sekund pokonałam dzielący nas dystans i stanęłam przed nim. Wstrzymałam oddech, gdy zdałam sobie sprawę, dlaczego tak wyglądał.
– Dan? – Złapałam go za koszulkę i zmusiłam, by spojrzał mi w oczy. Był naćpany. Byłam tego pewna jak nigdy dotąd, a jego wielkie źrenice tylko mnie w tym utwierdziły. – Dlaczego to zrobiłeś? – warknęłam i potrząsnęłam nim, żeby dać upust moim emocjom, które powoli zaczynały mnie przerastać.
Daniel nie odpowiedział tylko stał i wpatrywał się we mnie z dziwnym uśmiechem na ustach.
Złapałam go za nadgarstek, ciągnąc w stronę schodów. Musiałam go stąd zabrać, nawet jeżeli oznaczało to wagary. Nie mógł przebywać w szkole w takim stanie, bo gdyby nauczyciele go zauważyli, źle by się to skończyło. Byłam zdenerwowana i rozgoryczona przez zachowanie mojego brata. Nie miałam pojęcia, dlaczego się naćpał, a ten fakt sprawił, że zaczęłam jeszcze bardziej się o niego bać. O co w tym wszystkim chodziło?
Rozglądałam się na boki, mając nadzieję, że nie trafimy na żadnego nauczyciela i wyjdziemy ze szkoło niepostrzeżeni. Odetchnęłam z ulgą, kiedy opuściliśmy szkolne mury i przystanęłam na chwilę, żeby spojrzeć na mojego mamroczącego pod nosem brata. Wbiłam paznokcie w jego przegub, chcąc zadać mu choć w połowie taki ból, jaki on sprawiał mi każdego dnia.
– Au. – Daniel syknął i zabrał swoją rękę. Podciągnął swój rękaw, żeby zobaczyć co mu zrobiłam.
Wstrzymałam oddechy, gdy zobaczyłam na jego skórze bordowe, podłużne blizny. Wpatrywałam się w jego rękę z niedowierzaniem, mając coraz większą chęć rozpłakać się. Cała złość opuściła moje ciało, a jej miejsce zajął smutek oraz poczucie bezradności. Nie miałam pojęcia, co działo się z moim małym braciszkiem, przez co nie umiałam mu pomóc.
Westchnęłam ciężko, biorąc się w garść, i zaprowadziłam Daniela do mojego samochodu. Zablokowałam drzwiczki, gdy siedzieliśmy w środku i oparłam czoło o kierownicę, ignorując mojego naćpanego brata gadającego od rzeczy.
Daniel jednak nie skończył z narkotykami i przez ten cały czas mnie okłamywał. A ja głupia mu wierzyła, ponieważ nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że mój brat może mieć jakieś problemy, że coś złego mogło się z nim dziać. Do tego blizny na jego nadgarstku, które świadczyły tylko o jednym... Co zmusiło Daniela do posunięcia się aż do tego? Z czym sobie nie radził?
Po półgodzinie zaparkowałam samochód na naszym podjeździe i zaczekałam aż mój brat wysiądzie. Chciałam wrócić do szkoły, jednak bałam się zostawić go samego w domu, ponieważ nie myślał racjonalnie i mógł sobie zrobić krzywdę. Nie wiedziałam, przez jak długi czas Daniel będzie miał 'narkotyczną fazę', ale miałam nadzieję, że jak najszybciej dojdzie do siebie i będę mogła z nim porozmawiać oraz dać mu burę. Nauczyciele nie są ślepi, już zwrócili uwagę na jego podejrzane zachowanie i w końcu powiadomią o tym naszego ojca, a Daniel trafi na odwyk lub do zakładu poprawczego. Nie chciałam tego i musiałam zrobić co w mojej mocy, by do tego nie dopuścić.
Nie wiedziałam, co mam zrobić, więc po prostu usadowiłam się na fotelu i patrzyłam, jak mój brat leży na kanapie, gapiąc się w sufit i głupio chichocząc. Moje myśli wirowały, ale żadna z nich nie podsuwała mi rozwiązania tych wszystkich zagadek i tajemnic. Wyobraziłam sobie, że walę głową w ścianę, bo dokładnie tak się właśnie czułam. Posuwałam się jeden krok na przód i dwa do tyły. Utknęłam gdzieś między pytaniami i odpowiedziami. Moje bezczynne gapienie się w przestrzeń przerwał mój telefon, który zaczął wibrować gdzieś w kieszeni moich spodni. Z cichym jękiem sięgnęłam po niego.
– Tak?
– Delilah, gdzie ty jesteś? – Usłyszałam po drugiej stronie głos Matta.
– W domu. Potrzebuję twojej pomocy. – Mruknęłam. – Mógłbyś przyjechać po szkole?
– Jasne. Wszystko w porządku?
– Po prostu przyjedź. – Rozłączyłam się.
Nie miałam zamiaru rozmawiać z nim o moim naćpanym bracie przez telefon. Chciałam porozmawiać z nim w cztery oczy i poprosić go, by pogadał z Danielem. Może jemu udałoby się do niego dotrzeć, może Daniel potrzebował rozmowy z mężczyzną, której nie mogłam mu zapewnić, a tata był zbyt zajęty, by zawracać sobie nią głowę. Choć i tak wątpiła w to, że Matt zdoła przemówić mojemu bratu do rozsądku, trzymałam się tej nikłej nadziei.
Kilka minut po czwartej usłyszałam dzwonek do drzwi, który wyrwał mnie ze snu. Przeciągnęłam się, czując ból dosłownie w każdym mięśniu, bo pozycja, którą wybrałam do spania w niewygodnym fotelu prawie mnie zabiła.
Wpuściłam Matta do środka bez słowa wyjaśnienia i ruszyłam do salonu. Wskazałam na kanapę, na której leżał mój brat, zakrywając twarz dłońmi.
– Dee, o co chodzi?
– Naćpał się – odparłam cicho, czując jak moje gardło się zaciska.
– Co z tego? Wiele osób w naszym wieku tak robi.
– Nie Dan – zaoponowałam ostro. – Poza tym to nie pierwszy raz. Boję się, że jest uzależniony.
Matt popatrzył na mnie sceptycznie, a ja mogłam wyczytać z jego twarzy, że uważa mnie za histeryczkę.
– Mógłbyś z nim porozmawiać? – spytałam, patrząc na niego znacząco.
– Kochanie – zaczął – nie uważasz, że to przesada? Może miał po prostu gorszy dzień? Nie rób z niego od razu narkomana.
– Znam swojego brata – syknęłam. – Ostatnio dzieje się z nim coś złego. O niczym mi nie mówi, więc pomyślałam, że może ty mógłbyś....
– Okej.
Matt podszedł do Daniela i potrząsnął jego ramieniem. Dan przeniósł na niego swoje przekrwione oczy i skrzywił się. Wydawało mi się, że mój brat powoli wraca do rzeczywistości.
– Stary. – Matt pokręcił głową z dezaprobatą. – Co ty wyprawiasz?
– Odwal się – warknął Daniel i podniósł się do pozycji siedzącej.
– Twoja siostra martwi się o ciebie, wiesz? – Matt przeniósł na mnie swój wzrok, a w jego ślady poszedł mój brat.
Widząc jego puste oczy, skrzyżowałam ramiona na piersi, żeby się ogrzać.
– Nie pakuj się w to gówno – kontynuował mój chłopak. – To nie jest rozwiązanie twoich problemów.
– A co ty, do cholery, wiesz o moich problemach? – Wybuch Daniela zaskoczył i mnie, i mojego chłopaka. – Co ty wiesz o problemach mojej siostry?!
– Woo, chłopie. Spokojnie. – Zaoponował.
– Czytałam, że po narkotykach często zdarzają się napady agresji – odparłam, podchodząc do nich. – Daniel, chcemy ci pomóc.
– Nie rozumiem – wyznał Dan, wzdychając z irytacją. – Ona jest moją siostrą, ale dlaczego ja obchodzę ciebie? – Mierzył Matta wrogim wzrokiem. – Czy ciebie obchodzi cokolwiek oprócz twojej egoistycznej dupy?
– Daniel. – Przywołałam go do porządku.
– Czy zależy ci na mojej siostrze? – spytał Dan, nie spuszczając oczu z Matta. Zacisnął dłonie w pięści i ciężko oddychał.
Odniosłam wrażenie, że już nie rozmawiamy o narkotykach. Nie miałam pojęcia, dlaczego mój brat pytał akurat o to. Czy on wiedział z Mattem coś, czego ja nie? Czy znów ktoś miał tajemnice, w które byłam zamieszana, a o których nie wiedziałam?
– Oczywiście, że tak.
– Nie chcę waszej zasranej pomocy – syknął, zrywając się na równe nogi.
– Dan, uspokój się – powiedziałam ostrzegawczo. – Chcemy twojego dobra. Nie wiem, co się z tobą dzieje. Już mam dosyć tych ciągłych tajemnic! Miałam o niczym nie mówić ojcu, ale chyba nie mam wyjścia. – Zacisnęłam zęby, patrząc na niego wściekła.
– Nie będę rozmawiać. Nie z nim – splunął i wyszedł z salonu.
Stałam osłupiała, wsłuchując się w jego głośnie kroki na schodach i to, jak zatrzaskuje drzwi swojego pokoju.
– Dee, wszystko okej? – Matt podszedł do mnie i złapał mnie za ręce, patrząc prosto w oczy.
– Tak. – Kiwnęłam głową. – Pogadam z nim, jak mu przejdzie – wysiliłam się na uśmiech, udając, że mam wszystko pod kontrolą. – Dziękuję, że spróbowałeś. Chyba będzie lepiej jak już pójdziesz. – Wyrwałam dłonie z jego uścisku, patrząc w punkt za jego głową. – I nie dam rady iść z wami dzisiaj na kręgle, przykro mi – mruknęłam, choć wcale nie było mi przykro.
– Kocham cię.
Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy złożył pocałunek na moim policzku. Odprowadziłam go do drzwi i poczekałam aż odjedzie, i dopiero wtedy weszłam z powrotem do środka.


Następny dzień był zarazem lepszy i gorszy. Lepszy, dlatego że Daniel przeprosił mnie za swoje zachowanie i wyjaśnił mi, dlaczego się naćpał. Nie sądziłam, że nadal nie umiał się uporać z tym, co stało się w Sunshine Coast, więc powiedziałam mu, że gdyby chciał pogadać jestem do jego dyspozycji. Oczywiście nie powiedziałam jeszcze tacie o tym, że jego syn jest narkomanem, ale miałam zamiar to zrobić w najbliższym czasie. Lepszy, bo znów wróciłam do życia społecznego szkoły. A gorszy, dlatego że mój brat znów nie pojawił się w szkole, a Luke najwyraźniej stęsknił się za szkolnymi murami.
Wbiłam paznokcie w swoje dłonie, kiedy Hemmings przeszedł obok mnie z tym bezczelnym uśmiechem na ustach. Zamrugałam kilkakrotnie, starając skupić się na słowach Seana, ale on też był zainteresowany osobą Luke'a.
– Gorący, co? – Spojrzał na mnie, przygryzając dolną wargę.
– Nie kręcą mnie tacy faceci, jak on. – Wsadziłam sobie palec do otwartych ust, udając odruchy wymiotny, na co Sean wywrócił oczami.
– Jego pewność siebie i tajemnicza aura mnie podniecają – mruknął, uśmiechając się w ten sprośny sposób, jakby o nim fantazjował.
– Okej, Sasha Grey, musisz się uspokoić zanim będziesz miał problem w spodniach – przywołałam go do porządku, prawdopodobnie wyrywając go z jego obleśnych wizji.
Chłopak zrobił urażoną minę i szturchnął mnie w ramię.
– Słyszałem, że będziesz dzisiaj rozdawać broszury informujące o naszym piątkowym meczu – powiedział, posyłając mi przebiegły uśmiech.
– Słyszałam, że wreszcie zrozumiałeś, że nie będę zapraszać ludzi na mecz, na którym się kompromitujesz.
– Słyszałem, że zmieniłaś zdanie. – Mrugnął do mnie i wręczył mi plik kolorowych karteczek, na których były informacje o rozgrywkach. – Poproś Chloe o pomoc – dodał. – Ostatnio ciągle narzeka, że ją zbywasz, a ja mam dość słuchania o tym, jak wspaniały, cudowny, przemiły, seksowny i przystojny jest Ryan.
– Ryan cię wkurza, dlatego że wybrał Chloe, a nie ciebie – uśmiechnęłam się z politowaniem.
– Nie. – Zmrużył oczy i zrobił głupią mię.
– Spójrz prawdzie w oczy. – Klepnęłam go w ramię i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek. – Do zobaczenia później – rzuciłam przez ramię i pobiegłam w stronę sali od historii.
Po lekcji historii spotkałam się z Chloe przy moim samochodzie. Dziewczyna zgodziła się pomóc mi w rozdawaniu ulotek, mówiąc, że to będzie świetna okazja do rozmowy. Wiedziałam, że ta rozmowa oznacza trudne pytania, na które nie miałam siły ani ochoty odpowiadać.
– Więc twój brat ćpa? – spytała Chloe, kiedy po dziesięciu minutach jazdy skończyły się nam tematy do rozmowy.
– Skąd o tym wiesz?
– Matt mi powiedział. Chociaż on jest ze mną szczery – odparła, patrząc na mnie z rozgoryczeniem.
Westchnęłam cicho, zdając sobie sprawę, że Chloe chowa do mnie urazę za moje ostatnie zachowanie. Myślałam, że zrozumie to, że mam gorszy tydzień i odpuści, ale jednak się myliłam.
– I znów milczysz! – Wyrzuciła ręce do góry, sfrustrowana. – Delilah, co się z tobą dzieje?
Znowu milczę, pomyślałam ponuro. Zupełnie jak mój brat.
– Naprawdę chcesz wiedzieć? – Uniosłam brwi do góry. – Myślę, że po prostu czujesz się zobowiązana zapytać mnie, co się dzieje, by później móc bez wyrzutów sumienia opowiadać mi o Ryanie. – Moje słowa wyprzedziły myśli, czego zaraz pożałowałam. Dlaczego nie ugryzłam się w język?
– Miło mi, że tak o mnie myślisz. Ja się o ciebie martwię, Dee.
– Wiem. Przepraszam, po prostu wyładowałam swoje nerwy na tobie – wydukałam, gapiąc się w przednią szybę. – Opowiem ci o wszystkim, przysięgam, ale teraz muszę poukładać sobie niektóre rzeczy w głowie.
– Jak chcesz. – Wzruszyła ramionami, nadal urażona moimi słowami.
Chodziłyśmy po ulicach wokół parku, dając przypadkowym przechodniom kolorowe broszury. Milczałyśmy, pogrążone we własnych myślach.
– Ostatnio mam problemy z Danielem – wypuściłam powietrze z płuc, patrząc na Chloe.
Blondynka posłała mi obrażone spojrzenie i wręczyła jakiemuś chłopakami świstek papieru z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
– Niedawno widziałam jak Hemmings pobił Dana. Okazało się, że mój brat jest mu winny pieniądze za zakłady w nielegalnych wyścigach samochodowych...
– Żartujesz? – przerwała mi Chloe, wpatrując się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
– Uwierz, że chciałabym – zasępiłam się, patrząc na swoje buty. – Ale to nie wszystko. Po tym incydencie Dan zniknął gdzieś na kilka dni. Ojcu powiedział, że pojechał do dziadków, ale zadzwoniłam do nich i okazało się, że wcale go tam nie ma.
– Myślisz, że to przez Hemmingsa?
– Nie wiem. Może. Dan wrócił jakby nigdy nic i zapierał się, że jednak był u dziadków. Pokłóciłam się z nim i powiedziałam mu, że znalazłam u niego narkotyki – kontynuowałam, czując, że muszę się komuś zwierzyć, bo inaczej oszaleję. Chciałam zrzucić z siebie ten ciężar. Ufałam Chloe i wiedziałam, że pomoże mi mimo wszystko.
– Ile? Wiesz, że one nie musiały być jego – odparła, starając się mnie jakoś pocieszyć.
– Dwie działki. Jestem coraz bardziej przekonana, że mój brat jest uzależniony i czuję, że ma z tym związek Hemmings.
Chloe położyła mi dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się pocieszająco. Zawsze mogłyśmy liczyć na siebie nawzajem, nieważne w jakie kłoppty się wpakowałyśmy. I mimo że czasem Chloe doprowadzała mnie do szału, nigdy nie zrezygnowałabym z przyjaźni z nią. Opowiedziałam jej wszystko po kolei, czując coraz większą ulgę. Dziewczyna wydawała się teraz mnie rozumieć i patrzyła na mnie uważnie, uśmiechając się pocieszająco.
Naszą rozmowę przerwał Ryan, który nagle pojawił się obok nas z szerokim uśmiechem na ustach. Nawet ja, będąc zajętą, musiałam przyznać, że jego uśmiech zapierał dech w piersiach. Ryan spokojnie mógł być modelem i chodzić po światowych wybiegach, tak jak Chloe. Ich podobieństwo do siebie było wręcz przerażające. Obije piękni i pełni życia, zupełnie jak z okładki jakiegoś czasopisma.
– Dee. – Skinął w moją stronę i objął Chloe w pasie, na co ta cicho pisnęła.
Odpowiedziałam mu szczerym uśmiechem. Chloe w jego towarzystwie promieniała, a ja w duchu cieszyłam się, że wreszcie znalazła chłopaka, który nie gapił się w jej dekolt.
– Co tu robisz? – spytała Chloe.
– Musiałem załatwić kilka papierkowych spraw – odparł wymijająco i pomachał czarną teczką, którą trzymał w dłoni.
– Pewnie jesteś zajęty. – Smutna mina zawitała na twarzy Chloe.
Wzniosłam oczy ku niebu, ponieważ ona zawsze starała się grać na uczuciach chłopaków.
– Może trochę. Ale dla ciebie zawszę znajdę chwilkę.
Taka odpowiedź widocznie usatysfakcjonowała Chloe, gdyż za sekundę przycisnęła swoje usta do jego, kompletnie ignorując moją osobę.
– Muszę już iść. Do widzenia, miłe panie. – Posłał nam ostatni piękny uśmiech.
Patrzyłam jak Ryan powoli oddala się od nas. W pewnym momencie z jego teczki wyleciała jakaś kartka, więc krzyknęłam za nim, ale chyba mnie nie usłyszał tylko szedł dalej. Chloe widocznie też to zauważyła, bo ruszyła jego śladem, kierując się w stronę świstka papieru. Byłyśmy już w połowie drogi, gdy zauważyłyśmy, jak czyjeś dłonie pozachwycają kartkę. Podniosłam oczy i zobaczyłam osobę, którą najmniej chciała widzieć w tamtym momencie.
– On tu jest – sapnęłam zdenerwowana do blondynki.
Chloe przeklęła i spojrzała na mnie.
– Właśnie idzie w naszą stronę. Co robimy?
– Ignoruj go.
– A co z jego przyjacielem?
– Kim? – Odwróciłam się i zachłysnęłam powietrzem, ponieważ Lukas Hemmings stał tuż za mną.
– Mogę jedną? – Uśmiechnął się nonszalancko i wziął ode mnie jedną ulotkę. – Z miłą chęcią wpadniemy na mecz.
– Świetnie – wycedziła Chloe, posyłając mu sarkastyczny uśmiech. – Ale na trybuny nie wpuszczając zwierząt.
– Szkoda – mruknął przyjaciel Hemmingsa z przekąsem.
Przyjrzałam mu się dokładnie. To był ten sam chłopak, który odciągnął mnie od Marco na parkingu, ten, który nazwał mnie „suką”. Miał śniadą karnację, ciemne włosy i brązowe oczy. Wyglądał na Azjatę. Choć wtedy na parkingu padło jego imię, nie umiałam go sobie teraz przypomnieć.
– Czego chcecie? – spytałam, kiedy oni wciąż stali przed nami.
– Właśnie tędy przechodziliśmy. Pomyślałem, że wypadałoby się przywitać – odpowiedział Luke i mrugnął do nas.
– Tak dla jasności – my się nie znamy. – Chloe przerzuciła sobie włosy na lewe ramię, patrząc na niego z nieukrywaną niechęcią.
– Och, ja i Delilah jesteśmy dobrymi znajomymi.
Drgnęłam, kiedy wypowiedział moje imię i skrzywiłam się. Jego bezczelny uśmiech coraz bardziej działał mi na nerwy. Miałam również dosyć tego, w jaki sposób na mnie patrzył.
– Nie wydaje mi się – odparłam. – A teraz była bym wdzięczna, gdybyście sobie poszli.
– Pozdrów ode mnie Daniela – rzucił i posłał w moją stronę prowokujące spojrzenie.
Zazgrzytałam zębami.
– Chyba mnie nie zrozumiałeś, kiedy kazałam ci odczepić się od mojego brata. Czy mam to powtórzyć? Jeżeli nie zostawisz Dana w spokoju, mój ojciec się tobą zajmie. – Skrzyżowałam ramiona na piersi i buńczucznie wysunęłam brodę do przodu.
– To twój brat za nami łazi – splunął drugi chłopak i zmrużył oczy, patrząc na mnie.
– Jasne – mruknęłam sarkastycznie. – Przecież on uwielbia, gdy łamiecie mu nos.
– Widocznie nie znasz swojego brata.
Zacisnęłam zęby i posłałam mu chłodne spojrzenie. Nie miałam zamiaru kontynuować tej bezsensownej rozmowy, więc skinęłam na Chloe i obie odwróciłyśmy się w drugą stronę, odchodząc.
– Co to do cholery było? – spytała ostro Chloe, piorunując mnie wzrokiem.
Opowiedziałam jej o rozmowie z Hemmingsem na opuszczonej stacji benzynowej. Powiedział również o sytuacji na szkolnym parkingu, która miała miejsce w piątek, o tym, jak znalazłam w szkole mojego naćpanego brata.
– Dee, myślę, że Hemmings w końcu da sobie spokój. Przecież musi być idiotą, skoro wdaje się w bójkę z synem prawnika. – Powiedziała, gdy skończyłam mówić. – Poza tym twój brat chyba ma swój rozum i wie, że od takich ludzi należy trzymać się z daleka.
– Mój brat jest idiotą – wycedziłam. – Powinnam powiedzieć o tym tacie?
– Słuchaj, Hemmings jest tylko dobry w gadce. Nie jest raczej zdolny do czynów.
– Mam ci przypomnieć, jak potraktował Marco? – Uniosłam brwi do góry.
– Ale ciebie nie tknie. – Zabrzmiało to bardziej jak pytanie, niż stwierdzenie.
– Nie boję się go, jeżeli o to ci chodzi. – Rozłożyłam ręce. – Ale boję się o Daniela. Nie chcę żeby miał coś do czynienia z nim.
– Wiesz coś o tych nielegalnych wyścigach?
Pokręciłam przecząco głową, zaciskając usta.
– A wiesz, skąd Daniel ma narkotyki?
Ponownie zaprzeczyłam.
– Czyli nie mamy jak na razie nic – podsumowała, wzdychaj głośno. – Dee, chyba musimy zabawić się w detektywów. – Posłała mi przebiegły uśmiech, a w jej oczach błysnęła ekscytacja.


– Chyba zwariowałaś – szepnęłam zdenerwowana, kiedy Chloe pomachała mi kluczami przed nosem. – Mogą nas za to wywalić ze szkoły.
– Będę stała na czatach. – Posłała mi uspokajający uśmiech i kiwnęła zachęcająco głową.
Skrzyżowałam ramiona na piersi, stawiając opór i pokiwałam przecząco głową. Pomysł Chloe o włamaniu się do szkolnego biura i przeszukanie kartoteki Lucasa Hemmingsa był absurdalny i nieodpowiedzialny. Nie chciałam wchodzić za drzwi z napisem KARTOTEKI UCZNIÓW, które znajdowały się naprzeciwko sekretariatu, ponieważ to byłoby przestępstwo. A gdyby mój ojciec się o tym dowiedział, zabrałby mi samochód i kartę kredytową, już nie wspominając o tym, że wyleciałabym ze szkoły i nie miałabym szansy iść do collegu.
– Posłuchaj, zajmę czymś sekretarkę, a w tym czasie ty tam wejdziesz – powiedziała i wcisnęła mi pęk kluczy. – Ten otwiera drzwi, a te szuflady z danymi uczniów – wskazała po kolei na klucze, a ja starałam się je zapamiętać. – W szkole jesteśmy tylko my i ona, więc nikt cię nie zobaczy.
– Za kilkanaście minut rozpocznie się mecz, a ty musisz iść na boisko – sapnęłam, oddychając ciężko. Upór Chloe coraz bardziej działał mi na nerwy.
– Zależy ci na tym, żeby rozgryźć sprawę Hemmingsa, czy nie? – spytała ostro, lustrując moją twarz.
Zagryzłam wnętrze policzka i spojrzałam na swoje buty. Chciałam dowiedzieć się o co chodzi, bo nie mogłam dłużej znieść życia w niewiedzy. Choć wiedziałam, że szperanie w teczce Hemmingsa nie rozwikła wszystkich tajemnic, miałam nadzieję, że naprowadzi mnie na rozwiązanie problemów. Podsunie jakąś wskazówkę i dostarczy wystarczających dowodów, żeby iść z tym na policję i do ojca.
– Okej, ale nie zostawiaj mnie tu samej – powiedziałam, wskazując na nią palcem.
– Jasne, a teraz przyszykuj się. – Popchnęła mnie w stronę szafek po drugiej stronie korytarza, bym ukryła się za nimi.
Posłusznie schowałam się za rzędem szafek, przyciskając klucze do piersi i nasłuchując, jak Chloe otwiera drzwi od gabinetu sekretarki z głośnym skrzypnięciem.
– Dzień dobry, pani Stone – powiedziała Chloe, a przed moimi oczami pojawił się sfabrykowany, przesłodzony uśmiech dziewczyny. – Przepraszam, że pani przeszkadzam, ale ta sprawa nie mogła cze... – Drzwi sekretariatu zamknęły się z trzaskiem, którego jak huk rozniósł się po pustym korytarzu. Jarzeniówka, która paliła się kilka metrów dalej rzucała ponure światło na cały hol, a ja czułam się jak w jakimś horrorze. Za minutę Chloe wraz z pulchną sekretarką opuściły gabinet, pośpiesznie idąc w przeciwnym kierunku. Poczekałam jeszcze kilka sekund, by upewnić się, że odeszły, po czym rozejrzałam się na boki i przebiegłam na drugą stronę korytarza. Stanęłam przed drzwiami i spojrzałam za siebie.
Byłam sama.
Zacisnęłam usta i skupiłam się nad moim zadaniem. Wybrałam odpowiedni klucz i otworzyłam nim drzwi. Wzięłam wdech i pchnęłam je. Otworzyły się opornie, z lekkim skrzypnięciem. Weszłam do środka, w którym panowała kompletna ciemność. Jednak nie odważyłam się zapalić światła, zamiast tego posłużyłam się latarką w moim telefonie. Pomieszczenie było wąskie, wypełniały je rzędy szafek na akta. Wytężając wzrok, zaczęłam wodzić palcami po przednich ściankach szafek, dopatrując się oznaczeń. Zanim znalazłam szafkę oznaczoną: HAR-HIL, minęło kilka minut, które dla mnie wydawały się niesamowicie długie. Zaczęłam szukać odpowiedniego klucza, by otworzyć szafkę, kiedy na korytarzu rozległy się kroki. Pośpiesznie wyłączyłam latarkę i ukucnęłam, przyciskając plecy do chłodnej blachy szafek. Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła, a moje serce zamarło. Jakiś cień przemknął tuż przed drzwiami. Wyraźnie słyszałam czyjeś kroki. Ktoś kręcił się po korytarzu przed dobrą chwilę, a później kroki zaczęły się oddalać, aż w końcu całkowicie ucichły. Nie miałam pojęcia, co właśnie się wydarzyło, ale bałam się to sprawdzić. Ponownie wróciłam do szukania odpowiedniego klucza, i choć starałam się to zrobić bez włączania latarki, nie mogłam sobie poradzić w tych ciemnościach i zrezygnowana włączyłam ją w końcu. Minęły kolejne minuty, a ja uparcie szukałam klucza pasującego do zamka w szufladzie. Mecz już na pewno się zaczął i teraz musiałam liczyć tylko na siebie.
– No dalej – szepnęłam i wsunęłam klucz w zamek. Przekręciłam i zamek trzasnął. Szuflada była otworzona, więc czym prędzej pociągnęłam za uchwyt, wyciągając ją. Przyczesywałam palcami teczki, aż natknęłam się na nazwisko „Hemmings”. Wyszarpnęłam kartę z szuflady i położyłam ją na podłodze. Uklękłam przed nią i otworzyłam ją, kierując na nią mój telefon.
W oddali znów rozległy się czyjeś ciężkie kroki, więc nie miałam wiele czasu. W pośpiechu zrobiłam zdjęcia akt Luke'a, w międzyczasie czytając jakiś urywek z jego życiorysu. Odgłosy były coraz bliżej, więc zamknęłam teczkę i wepchnęłam ją do szuflady. Nie kłopotałam się, żeby zamknąć ją na klucz. Nie miałam na to czasu. Na palcach podeszłam do wąskiego okienka, które znajdowało się w drzwiach, wcześniej wyłączywszy latarkę. Ktoś kręcił się po gabinecie sekretarki, która na całe szczęście(albo i nie) jeszcze nie wróciła. Przyglądałam się temu człowiekowi, nie mogąc go rozpoznać. Postać zawzięcie czegoś szukała.
Przełknęłam głośno ślinę, czując paraliżujący moje ciało strach. Jeżeli ten człowiek, zauważyłby mnie, mogłoby się to źle skończyć. Nie miałam bym szans, tym bardziej, że szkoła była pusta i nikt nie usłyszałby mojego krzyku. Mając nadzieję, że włamywacz jest zbyt zajęty przeszukiwaniem sekretariatu, wsunęłam największy klucz w drzwi i delikatnie go przekręciłam. Teraz byłam zamknięta w tym klaustrofobicznym pomieszczeniu bez okien, ale przynajmniej poczułam się bezpieczniej. Postać gwałtownie odwróciła się i miałam wrażenie, że mnie zauważyła, choć było to niemożliwe przez otaczający mnie mrok. Odsunęłam się na oślep od drzwi. Postać wyszła z gabinetu i stanęła na korytarzu, rozglądając się na boki. Odwróciłam się i starałam się znaleźć po omacku jakąś kryjówkę. Jednak już po trzech krokach na oślep zahaczyłam o coś nogą i upadłam na podłogę z głuchym łomotem. Klucze, które wyleciały mi z ręki, odbiły się z głośnym brzękiem o płytki.
Zacisnęłam oczy i wstrzymałam oddech nasłuchując. Ktoś szarpnął za klamkę, która stawiała opór. Później tajemnicza postać uderzyła pięścią w szybkę, prawdopodobnie chcąc ją roztrzaskać. Na szczęście, nie powiodło się to, a wściekły włamywacz walnął pięścią w drzwi. Walenie trwało jeszcze przez chwilę, aż nagle wszystko ucichło. Znów usłyszałam oddalające się kroki. Leżałam na podłodze wsłuchując się w złowrogą ciszę, czując w jak moich żyłach krąży adrenalina i strach. Słyszałam głośne bicie mojego serca i mój głośnym, szybki oddech, jak po przebiegnięciu maratonu.
Kiedy myślałam, że ten człowiek wreszcie poszedł, zamek trzasnął i drzwi otworzyły się. Patrzyłam na postać stojącą w drzwiach, która wydawała się nie wiedzieć mnie. Jednak za chwilę światło w pomieszczeniu rozbłysło, a ja zacisnęłam oczy, szykując się na najgorsze. Nie mogłam się poruszyć, zresztą i tak nie miałam najmniejszych szans na ucieczkę.
– Marshall?
Powolnie otworzyłam powieki, gdy usłyszałam znajomy głos. Wpatrywałam się w postać Luke'a, stojącego nade mną i groźnie marszczącego brwi.
– To byłeś ty – sapnęłam i niezdarnie podniosłam się z zimnej podłogi. Moje tętno nieco zwolniło i mogłam myśleć jaśniej, gdy strach nie był jedynym uczuciem w moim umyśle.
– Co ty tu robisz? – warknął, przyglądając mi się badawczo.
– Mogłabym zapytać cię o to samo.
Hemmings zacisnął usta, mrużąc oczy. Wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi i tym samym odcinając mi jedyną drogę ucieczki.
– Dlaczego włamałeś się do gabinetu sekretarki? – Zapytałam, starając się wyglądać na pewną siebie.
– Kiedy tu przyszedłem, zastałem już taki bałagan – odparł ostrożnie.
Prychnęłam po nosem. Nie wierzyłam mu, bo ciemna postać buszująca po sekretariacie idealnie pasowała do postawy Luke'a. Poza tym mógł się włamać po to, by wejść do tego małego pokoiku z takimi samymi zamiarami, z jakimi ja tu weszłam.
– Ty coś wiesz. – Ściągnął brwi, zbliżając się do mnie.
Nie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że nie ma sensu sprzeczać się z nim. Luke i tak nie przyznałby się, a ja straciłabym tylko nerwy i zdrowie, próbując mu coś udowodnić.
– Co tu robisz? – spytał.
– Czekałam tu na Matta. – Wzruszyłam ramionami.
Hemmings zaśmiał się ponuro i zrobił kolejny krok w moja stronę, a ja zrobiłam krok w tył, natrafiając na szafki. Dyskretnie rozejrzałam się po podłodze. szukając kluczy, które wypuściłam z rąk, ale nigdzie ich nie widziałam. Najwidoczniej wpadły po szafkę.
– Wiesz, kto włamał do sekretariatu?
– Nie mam zamiaru bawić się z tobą w durne gierki, Hemmings – syknęłam. – A teraz mnie przepuść – dodałam, starając się go wyminąć, jednak on zastąpił mi drogę.
– Co tu robiłaś?
Ponownie nie odpowiedziałam, wpatrując się w drzwi za jego plecami.
– Czyje akta chciałaś poznać? Hm? – Spojrzał na mnie protekcjonalnie.
– Czekałam tu na mojego chłopaka, żeby uprawiać z nim dziki seks. – Zmrużyłam oczy.
Luke uśmiechnął się szeroko i wziął swój kolczyk między zęby.
– A teraz przepraszam, ale muszę iść.
Luke zrobił krok w bok, robiąc mi miejsce i gestem ręki, zachęcając, żebym wyszła. Więcej na niego nie patrząc, opuściłam ten nieszczęsny pokój, a kiedy znalazłam się na korytarzu puściłam się biegiem w stronę wyjścia.


Od autorki:
Cześć kochani! Jak odczucia po rozdziale 6? Jak myślicie, jak to się wszystko dalej potoczy? Czy to Luke włamał się do sekretariatu? Co się dzieje z Danielem? Osobiście lubię ten rozdział, bo jest w nim kilka ważnych wątków, na które pewnie nawet nie zwróciliście uwagi. Ale spokojnie, czytając dalej to opowiadanie, w końcu sobie o nich przypomnicie i połączycie fakty. :)
A teraz kilka ogłoszeń parafialnych:
~Niedługo wygląd bloga ulegnie zmianie.
~ AIS jest już na Wattpadzie! KLIK
~ Jeżeli chcesz być informowany o kolejnych rozdziałach na TT, napisz swój username w zakładce Informowani
~ Zachęcam do obserwowania bloga, pasek po prawej stronie :)
~ Rozdział 7 pojawi się prawdopodobnie w tym tygodniu.

Mam też dla was małą prośbę odnośnie komentarzy. Proszę was, one są naprawdę dla mnie ważne, a kiedy widzę, że są dwa pod rozdziałem, to nie mam ochoty wstawiać kolejnego. Jeżeli to czytasz, skomentuj. To zajmie wam tylko chwilę, a wywoła u mnie wielki uśmiech i chęć prowadzenia dalej tego bloga.

Love ya all xx
Mientte

2 komentarze:

  1. Heloł! Czo tam, skarbie? Rozdział cuuuuuuuuuuudny :*. Boże, ja cię tak bardzo kocham, bardzo, bardzo. Końcowa scenka mnie rozwaliła i już wiem, co Luke myślał, gdy Dee mówiła o seksie xd. Ale spokojnie, nie napiszę xd. Czy będę mogła kiedyś spotkać się tutaj z perspektywą Luke'a? Pytam, bo bardzo obchodzi mnie, co ten chłopak ma w głowie. Także... Love You Sooooo Much, Baby. Następnego rozdziału oczekuję z niecierpliwością, kocham.
    Nightmare xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisty rozdział! Opłacało się na niego poczekać <3 Odnośnie pytań - mam, ale nie mam pojęcia jak to się dalej potoczy haahha. Wszystko jest możliwe :D Co do Daniela to miałam trochę nadzieję, że przestanie brać narkotyki ... I myślę, że wie coś ważnego o chłopaku Dee, ale pewnie się mylę :') Jeżeli rozdział byłby w tym tygodniu to byłoby zarąbiście! :DD xx

    OdpowiedzUsuń

Layout by Neva