Rozdział 4

Otworzyłam swoją szafkę i włożyłam do niej niepotrzebne podręczniki. Wychyliłam się na chwilę zza drzwiczek, żeby spojrzeć na chłopaka stojącego kilka metrów dalej. Wiedziałam, że to, co chciałam zrobić było nieodpowiednie i pewnie ryzykowne, jednak musiałam spróbować. Starałam się nie myśleć o tym zbyt intensywnie, ponieważ przez to nie zdobyłabym się na odwagę, by do niego podejść.
Zatrzasnęłam szafkę z głośnym brzękiem i wzięłam głęboki oddech.
Teraz albo nigdy.
Ruszyłam w stronę opierającego się o szafki chłopaka, który obserwował, co działo się na korytarzu. Stanęłam naprzeciwko niego, zachowując bezpieczną odległość i poczekałam aż jego oczy wreszcie zwrócą się na moją osobę.
Czułam się dziwnie, stojąc przed nim, kiedy jego niebieskie oczy napotkały moje, na jego ustach zamajaczył uśmiech. Przygryzłam wnętrze policzka, zbierając się w garść i przywołując moje myśli do porządku. Nie podobało mi się to, jak czułam się w jego obecności. Emanowało od niego coś, czego nie umiałam określić i co spowodowało, że cofnęłam się odrobinę.
– Możemy porozmawiać? – odezwałam się w końcu.
– Nie jestem zainteresowany randką. – Uśmiechnął się w dość specyficzny sposób.
Dupek.
– Chodzi o mojego brata. – Zignorowałam jego słowa.
– O Daniela? – Udał mile zaskoczonego. – To mój dobry kumpel.
– Od kiedy swoim dobrym kumplom daje się w twarz?
Starałam się być spokojna i mówić konkretnie. Nie chciałam się denerwować, a tym bardziej kłócić. Chciałam to załatwić szybko. Jednak kpiąca mina Luke'a Hemmingsa powoli wyprowadzała mnie z równowagi i sprawiła, że zazgrzytałam zębami. Górował nade mną, patrząc na mnie z politowaniem. Jego niebieskie oczy lustrowały mnie natarczywym spojrzeniem, jakby próbował rozgryźć o co mi chodzi. Poprawił swoją czarną czapkę, pod którą były schowane jego blond-włosy. Kolczyk w jego wardze połyskiwał metalicznym blaskiem, kiedy otwierał usta, żeby mi odpowiedzieć.
– Twój braciszek wisi mi kasę.
– Wiem. Dlatego teraz z tobą rozmawiam – powiedziałam i posłałam obojętne spojrzenie. – Powiedz, ile jest ci winien za narkotyki, a oddam ci pieniądze.
Przez twarz Luke'a przemknęło jakieś uczucie, ale zbyt szybko znikło, żebym mogła je odgadnąć. Przekrzywił głowę na bok, znów uśmiechając się w charakterystyczny dla siebie sposób, i podrapał się w zmyśleniu po brodzie.
– Chcesz rozmawiać o narkotykach tutaj? – spytał na tyle głośno, że kilka osób w pobliżu posłało nam ciekawskie spojrzenia.
Posłałam mu rozjuszone spojrzenie i zacisnęłam usta. Pogrywał ze mną.
– Gdzie chcesz o tym rozmawiać?
– Wiesz, gdzie jest opuszczona stacja benzynowa na południu miasta?
Skinęłam głową. Doskonale znałam to miejsce, ponieważ to właśnie tam pierwszy raz całowałam się z Mattem, gdy popsuł mu się samochód i czekaliśmy razem na pomoc drogową. Nieznacznie uśmiechnęłam się do tego wspomnienia.
– Spotkajmy się tam po szkole. – Posyłając mu ostatnie obojętne spojrzenie, odeszłam.
Poniekąd wiedziałam, że to był naprawdę zły pomysł i nie powinnam była się zgodzić, ale chciałam, żeby Hemmings jak najszybciej zostawił mojego brata w spokoju. Miałam się spotkać z nim sam na sam, co sprawiło, że mój żołądek się zacisnął. Czy powinnam się bać tego spotkania?
Odrzuciłam swoje włosy na plecy i odwróciłam się, żeby jeszcze raz spojrzeć na chłopaka. Stał nadal w tym samym miejscu i rozmawiał przez telefon. Kiedy pochwycił moje spojrzenie, uśmiechnął się szeroko, zupełnie jakby coś knuł. Udałam, że go nie widzę i z powrotem odwróciłam głowę.
Po skończonych lekcjach powiedziałam przyjaciołom, że coś mi wypadło i nie będę mogła się dzisiaj z nimi spotkać. Niechętnie wsiadłam do samochodu i sprawdziłam w torbie, czy na pewno miałam pieniądze. Siedziałam przez kilka chwil z zamkniętymi oczami, próbując uwolnić moją głowę od męczących myśli i obaw. Wiedziałam, że im dłużej będę o tym myśleć, tym trudniej będzie mi spotkać się z Lukiem Hemmingsem.
Podczas jazdy autostradą zaczęły nachodzić mnie wątpliwości, więc wcisnęłam pedał gazu, ignorując je. Nie mogłam teraz odpuścić. Doprowadzę tą sprawę do końca, a Luke Hemmings nie wejdzie już ani w moją drogę, ani Daniela.
Dopiero po ponad półgodzinie dotarłam na miejsce. Parking przy stacji był opustoszały, wokół niego znajdowały się drzewa, wśród których stał opuszczony sklep. Nie było to przyjemne miejsce, ale nie mogłam liczyć na więcej. Rozejrzałam się dookoła, napotykając czarny samochód, którego marki nie potrafiłam zidentyfikować. Luke stał oparty o maskę auta z czarnymi okularami na nosie, paląc papierosa i patrząc gdzieś w przestrzeń. Obok niego zauważyłam chłopaka, którego od razu poznałam. To on razem z Hemmingsem pobił Dana.
Kiedy wysiadłam z samochodu, obaj spojrzeli na mnie, a następnie na siebie, posyłając sobie znaczące spojrzenia. A ja już widziałam, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
– Zaczynaliśmy się niepokoić – powiedział Luke, gdy stanęłam przed nim. Znów posłał mi swój wkurzający uśmiech i odepchnął się od maski, by bliżej do mnie podejść. Drugi chłopak ze znudzeniem się nam przyglądał.
Wywróciłam oczami na jego słowa, starając się wyglądać na całkowicie pewną i opanowaną.
– Ile?
Chłopak zaśmiał się, a jego kolega posłał mi pytające spojrzenie, na które odpowiedziałam, wznosząc oczy ku niebu.
– Słuchaj, naprawdę nie mam zamiaru tracić mojego czasu na ciebie – wycedziłam chłodno. – Więc powiedz, ile mój brat jest wam dłużny za narkotyki. – Postawa Hemmingsa zaczynała coraz bardziej mnie irytować.
– Narkotyki? – Do rozmowy włączył się znudzony przyjaciel Luke'a. Uniósł brwi do góry. – Jakie narkotyki, Hemmings?
– Ona myśli, że jej braciszek ma od nas dragi – odpowiedział mu, a ja posłałam im obu skonfundowane spojrzenie.
– O co tu chodzi? – spytałam ostro, cofając się o krok.
– Kochanie – zaczął drugi chłopak, patrząc na mnie z rozbawieniem – Twój brat nie jest nam winien pieniędzy za narkotyki. Czy my wyglądamy ci na dilerów?
Wpatrywałam się w nich z niedowierzaniem. Skoro nie chodziło o narkotyki, to o co?
– Dlaczego kazałeś mi tu przyjeżdżać? – Wbiłam moje oczy w Luke'a, który wzruszył ramionami.
– Byłaś taka zdeterminowana, żeby ratować swojego braciszka. I nadal możesz to zrobić.
– Więc może powiesz mi, co chcecie od Daniela? – Naprawdę z trudem przychodziło mi mówienie ze spokojem. Byłam wściekła na Hemmingsa ze to, że tak ze mną pogrywał.
– Wisi nam kasę za zakład. – Schował swoje dłonie do kieszeni swoich czarnych jeansów.
– Zakład?
– Twój braciszek myślał, że jest ode mnie sprytniejszy – parsknął.
Zmarszczyłam brwi, kompletnie nie wiedząc, o co mu chodziło. Mój brat w jakiś sposób starał mierzyć się z Lukiem Hemmingsem?
Chłopak widząc, że nie mam pojęcia, o czym do mnie mówi, kontynuował:
– Przegrał w wyścigach. Kretyn, nie miał ze mną szans.
Patrzyłam tępo na niego, nie mogąc przyswoić jego słów do wiadomości. O jakie wyścigi chodziło? Dlaczego Daniel chciał konkurować z nim? I od kogo w końcu miał narkotyki, skoro nie od nich?
– Jakich wyścigach? – Czułam się idiotycznie, zadając ciągle tak naiwne pytania.
– Samochodowych – odpowiedział mi drugi chłopak, podchodząc do nas bliżej.
Zamilkłam, analizując w głowie ich słowa. To wszystko nie miało dla mnie najmniejszego sensu. Mój brat nigdy nie wziąłby udziału w czymś takim. Może był nieco nadpobudliwy i agresywny, ale na pewno nie ryzykowałby swojego życia w nielegalnych wyścigach. Słyszałam o nich tylko w opowieściach taty, który mówił, że policja nie może sobie z nimi poradzić. Ale na tym moja styczność z tym światem się kończyłam. I myślałam, że Daniela również. Najwyraźniej byłam w wielkim błędzie.
– Masz zamiar uratować dupę swojemu bratu? – Luke przekrzywił głowę na bok, bacznie mnie obserwując. – Czy zostawisz go nam? – Luke zrobił kilka kroków w moją stronę. Z trudem powstrzymałam chęć cofnięcia się.
– Nie mam żadnej pewności, że mówisz prawdę, więc zapomnij o pieniądzach. I radzę ci odwalić się od Daniela, chyba, że chcesz resztę swojego nędznego życia spędzić za kratkami. – Odparłam, mierząc go zimnym wzrokiem. Czułam że moje policzki robią się czerwone ze złości.
– Radzę ci uważać na słowa. – Pochylił się nade mną. – Naprawdę nie chcesz ze mną zadzierać. – Zacisnął dłonie w pięści. Czyżbym go uraziła? Ups.
– Myślisz, że boję się ciebie? – parsknęłam, unosząc brwi do góry. Udało mi się wytrzymać jego natarczywe spojrzenie. – Przeszłam przez piekło, a ty i twój przyjaciel jesteście ostatnimi osobami, których bym się bała.
– Naprawdę? – Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Na jego twarzy było wypisane uczucie, którego nie potrafiłam odgadnąć, ale sprawiło, że moje serce zabiło trochę mocniej. Chyba odrobinę mnie przerażał. – Nie masz pojęcia do czego jestem zdolny, kiedy ktoś mnie wkurzy.
– Hemmings – wypowiedziałam jego nazwisko, patrząc mu prosto w oczy. Nie dam mu się tak łatwo zastraszyć. – Chyba nie zdajesz sobie sprawę, że wystarczy jedno moje słowo, a mój ojciec wsadzi cię do więzienia.
Widząc zmieszanie na jego twarzy, które za wszelką cenę próbował ukryć, uśmiechnęłam się pod nosem.
– Twój tatuś? – zaśmiał się.
– Tak – wzruszyłam ramionami. Podobało mi się to, że teraz on nie miał pojęcia o czym mówiłam. – Jest najlepszym adwokatem w Nowej Południowej Walii. – Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że nie powinnam była tego mówić. – Więc zostawcie Daniela w spokoju.
– Nie obchodzi mnie, kim jest twój tatuś. Albo twój braciszek odda nam pieniądze, albo inaczej to załatwimy. – Odsunął się ode mnie, co przyjęłam z ulgą. Jego osoba powoli zaczynała mnie przytłaczać. I wcale nie chodziło tutaj o zapach jego wody kolońskiej pomieszany z wonią papierosów.
– Pieprz się, Hemmings. – Syknęłam i odwróciłam się, żeby odejść. – To koniec. Trzymaj się od Daniela z daleka, bo inaczej źle się to dla ciebie skończy. – Dodałam, oglądając się przez ramię.
– Och, kochanie, to dopiero początek! – krzyknął za mną Luke. Byłam pewna, że na jego ustach znów zagościł ten irytujący uśmieszek.
Wsiadłam do mojego samochodu i zaczerpnęłam głośno powietrza. Byłam wytrącona z równowagi, ale miałam nadzieję, że dadzą w końcu mojemu bratu spokój. Choć miałam ogromną ochotę wrócić tam i wykrzyczeć im, co sądzę o takim zachowaniu, powstrzymałam się. Nie wiedziałam do czego mogli być zdolni i chyba wolałabym się nie dowiedzieć. Odpaliłam silnik i ostatni raz spojrzałam na Luke'a, który rozmawiał ze swoim towarzyszem, patrząc prosto na mnie. Wzięłam głęboki oddech i opuściłam ten cholerny parking.
Mimo że byłam wściekła, czułam też satysfakcję, bo dowiedziałam się kilku istotnych rzeczy o moim bracie, które były odpowiedzą na moje pytania. Jednak nadal nie wiedziałam, skąd Dan miał narkotyki i po co mu one były. Nie wiedziałam, gdzie był przez ten tydzień i nie wiedziałam, co oprócz wyścigów mój brat miał wspólnego z Lukiem Hemmingsem. W mojej głowie pojawiły się nowe pytania, na które odpowiedzi nie znałam.
Kiedy wróciłam do domu, ojca jak zwykle nie było, a Dan grał w salonie na konsoli, kompletnie ignorując mnie. Weszłam do pokoju i stanęłam przed moim bratem, zasłaniając mi telewizor.
– Odsuń się – powiedział niezadowolony i odchylił się w bok.
Posłałam mu rozsierdzone spojrzenie i wyrwałam mu pada z ręki, rzucając go gdzieś w kąt.
– Co robisz? – spytał zdenerwowany.
– Błędne pytanie – syknęłam, mrużąc oczy. – Co ty robisz?
– Ja? Dee, uspokój się. Już nie mogę pograć? – Wywrócił oczami.
– Wyobraź sobie, że rozmawiałam z twoimi kumplami. – Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej i patrzyłam, jak wyraz twarzy mojego brata się zmienia.
– Nie wiem, o kim mówisz.
– Nie wiesz? – Uniosłam brwi do góry, czując, że moje ciało powoli zalewa gorąca fala złości. – O Hemmingsie. Słuchaj, Daniel, wiem dużo więcej niż ci się wydaje i naprawdę nie podoba mi się to wszystko.
– Rozmawiałaś z nim?! Czy ciebie do końca popieprzyło?!
– A co miałam zrobić? Widziałam, jak on i jego kumpel pobili cię w poniedziałek po szkole, a później zniknąłeś gdzieś na tydzień. O niczym mi nie mówisz. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo się martwiłam? Myślałam, że to od nich masz narkotyki, ale myliłam się. Wiem o tym, że wisisz im pieniądze za nielegalne wyścigi.
– Im? Z kim jeszcze rozmawiałaś?! – Złapał mnie za ramiona, wbijając mi palce w skórę, co wywołało nieprzyjemne pieczenie.
– Nie wiem, jak się nazywa, ale powiedział mi kilka ciekawych rzeczy. – Wyrwałam się z jego rąk.
Dan potarł sobie skronie, jakby rozbolała go głowa z natłoku informacji. Spojrzał na mnie i westchnął głęboko.
– Teraz mnie uważnie posłuchaj – warknął. – Masz z nimi nigdy więcej nie rozmawiać, rozumiesz?
– Nie, to ty mnie posłuchaj. Masz im oddać pieniądze za te wyścigi i masz się od nich trzymać z daleka. – Powiedziałam z mocą w głosie. – Masz przestać ćpać i pić, rozumiesz? – Syczałam dalej, wbijając w niego wściekłe spojrzenie moich zielonych oczu. – Masz przestać wagarować i skończyć z tymi tajemnicami.
– Delilah, nie mieszaj się w to.
– Za późno – mruknęłam i zacisnęłam zęby ze złości.
Daniel usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach, a mnie kompletnie zaskoczył tym zachowaniem, ponieważ myślałam, że znów zaczniemy na siebie wrzeszczeć. Zajęłam miejsce obok niego i zaczęłam wpatrywać się w swoje dłonie, myśląc nad tym, co powiedzieć.
– Nie potrzebuję twojej pomocy – odparł, nawet na mnie nie patrząc.
– Potrzebujesz i to bardziej niż myślisz. Ostatnio rozmawiałam z panią Owens i powiedziała mi o tym, że pijesz i wagarujesz. Powiedziała również, że jeżeli to nadal będzie się powtarzać, to zawiadomi tatę. – Westchnęłam ciężko. – Dan, nie rozumiesz, że mogą wyrzucić cię ze szkoły?
– To byłoby najlepsze wyjście – burknął.
– Weź się w garść. – Znów wyprowadzał mnie z równowagi swoim obojętnym stosunkiem do wszystkiego. – Dan, jesteś młody, wszystko przed tobą. Nie możesz zniszczyć sobie życia przez narkotyki i złe towarzystwo.
– Ty naprawdę niczego nie rozumiesz – jęknął i posłał mi ponure spojrzenie.
– To mi wytłumacz.
– Nie mogę. – Znów ta sama odpowiedź. – Ale okej, oddam im pieniądze i przestanę pić.
–A narkotyki? – spytałam nalegając.
– Ja nie ćpam – odparł hardo i zacisnął usta w cienką linię. – To nie jest moje – dodał spokojniej.


Minęły trzy dni, a zachowanie mojego brata uległo zmianie. Nie opuścił ani jednej lekcji, do domu wracał po szkole, zaczął ze mną rozmawiać i nawet żartować, narkotyki zniknęły (i wiem to dlatego, że przeszukałam jego pokój) i oddał pieniądze Hemmingsowi. Jednak nadal wiedziałam, że mój brat nie mówił mi wszystkiego. Nadal nie wiedziałam, gdzie zniknął na tydzień, a kiedy go o to pytałam, ucinał rozmowę i wychodził. I tak było lepiej niż zwykle i miałam nadzieję, że mój brat znów będzie taki, jak dawniej.
– Znalazłam twoje prawo jazdy – powiedziała Chloe, kiedy razem wychodziłyśmy ze szkoły.
– Co one robiły u ciebie? – spytałam zaskoczona.
– Nie mam pojęcia. Znalazłam je wczoraj i pomyślałam, że mogłam je przez przypadek zgarnąć z moimi rzeczami, kiedy byłam u ciebie. – Wzruszyła ramionami i podała mi dokument. – Masz szczęście, że policja cię nie złapała. – Zażartowała, szturchając mnie w ramię.
– Tak – mruknęłam, wpatrując się w plakietkę trzymaną w dłoniach.
Chloe zatrzymała się przy swoim czerwonym aucie i wykrzywiła usta w dziwnym uśmiechu. Spojrzałam za sobie, nie będąc pewna, czy jej uśmiech jest skierowany do mnie.
– Mam prośbę.
– O nie. – Westchnęłam, opuszczając z rezygnacją ramiona.
– Może zechcesz mnie wysłuchać? – Spytała, wywracając oczami, a ja wzruszyłam ramionami. – Ostatnio dyrektor Butler poprosił mnie o stworzenie specjalnego komitetu uczniowskiego, ponieważ szkoła planuje zrobić festyn. Pieniądze z niego mają być przeznaczone na cele charytatywne, więc chętnie przystałam na tą propozycję. – Zatrzymała się na chwilę i złapała mnie na nadgarstek. Jej wielki uśmiech coraz bardziej mnie przerażał. – Mam być główną organizatorką i chciałabym, żebyś została moją wspólniczką.
– Okej, nie ma sprawy. – Wykrzesałam z siebie odrobinę optymizmu. Wiedziałam, że tak naprawdę nie miałam żadnego wyboru. Chloe prędzej czy później zmusiłaby mnie to tego, więc ułatwiłam jej sprawę.
– Dzięki! – pisnęła. – Festyn ma odbyć się dwudziestego pierwszego lutego, więc zostało niewiele czasu. Ma przyjechać nawet wesołe miasteczko! Tylko pomyśl, jak będzie fajnie!
I choć naprawdę chciałam wierzyć w słowa mojej przyjaciółki, moja intuicja mówiła mi zupełnie coś innego.


Od autorki: cześć! Więc stało się! Nasza Dee wreszcie w skonfrontowała się Lukiem. Co sądzicie o ich rozmowie? Jakie macie odczucia do tej dwójki? Piszcie w komentarzach! Jeżeli macie jakieś pytania, uwagi, cokolwiek – piszcie! Radzę wam również przygotować się na kolejny rozdział, bo wreszcie wydarzy się coś w nim ciekawszego niż do tej pory.

Chciałabym was także zachęcić do komentowania (jeżeli ktokolwiek to czyta). Wiem, że początki są zawsze trudne i naprawdę nie oczekuję nie wiadomo jak wielkiej liczby komentarzy. Chciałabym, żeby każdy, kto czyta moje FF skomentował ten post, jeżeli nie chce wam się rozpisywać, to napiszcie chociaż ":)". Będę za to bardzo wdzięczna.

Jeżeli jesteś nowym czytelnikiem na blogu, zachęcam do zaobserwowania bloga, możecie również pisać swoje username w zakładce: Informowani, a będę informować was na TT o nowych rozdziałach.
Do zobaczenia xx
Minette

4 komentarze:

  1. :) - żartuję :D Rozdział jest świetny! Cieszę się, że Luke i Delilah rozmawiali. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Oby był jak najszybciej xx - C.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie każ mi czekać długo na kolejny rozdział! *-* akcja się rozkręca...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochanie, przepraszam! Tak późno to czytam...ąż po trzech dniach! Twoja kochana Nightmare przeprasza... Miałam szlaban :P. Rozdział cudowny, a Luke... Awww. Mimo, że jest wredny to i tak go kocham. Jestem ciekawa, czy Luke będzie na tym festynie. Byłoby zabawnie. Także spadam, bo matka mnie woła.
    Kocham i czekam na następny skarbie papa!
    Nightmare xx

    OdpowiedzUsuń

Layout by Neva