Otworzyłam swoją
szafkę i włożyłam do niej niepotrzebne podręczniki. Wychyliłam
się na chwilę zza drzwiczek, żeby spojrzeć na chłopaka stojącego
kilka metrów dalej. Wiedziałam, że to, co chciałam zrobić było
nieodpowiednie i pewnie ryzykowne, jednak musiałam spróbować.
Starałam się nie myśleć o tym zbyt intensywnie, ponieważ przez
to nie zdobyłabym się na odwagę, by do niego podejść.
Zatrzasnęłam
szafkę z głośnym brzękiem i wzięłam głęboki oddech.
Teraz albo nigdy.
Ruszyłam w
stronę opierającego się o szafki chłopaka, który obserwował, co
działo się na korytarzu. Stanęłam naprzeciwko niego, zachowując
bezpieczną odległość i poczekałam aż jego oczy wreszcie zwrócą
się na moją osobę.
Czułam się
dziwnie, stojąc przed nim, kiedy jego niebieskie oczy napotkały
moje, na jego ustach zamajaczył uśmiech. Przygryzłam wnętrze
policzka, zbierając się w garść i przywołując moje myśli do
porządku. Nie podobało mi się to, jak czułam się w jego
obecności. Emanowało od niego coś, czego nie umiałam określić i
co spowodowało, że cofnęłam się odrobinę.
– Możemy
porozmawiać? – odezwałam się w końcu.
– Nie jestem
zainteresowany randką. – Uśmiechnął się w dość specyficzny
sposób.
Dupek.
– Chodzi o
mojego brata. – Zignorowałam jego słowa.
– O Daniela? –
Udał mile zaskoczonego. – To mój dobry kumpel.
– Od kiedy
swoim dobrym kumplom daje się w twarz?
Starałam się
być spokojna i mówić konkretnie. Nie chciałam się denerwować, a
tym bardziej kłócić. Chciałam to załatwić szybko. Jednak kpiąca
mina Luke'a Hemmingsa powoli wyprowadzała mnie z równowagi i
sprawiła, że zazgrzytałam zębami. Górował nade mną, patrząc
na mnie z politowaniem. Jego niebieskie oczy lustrowały mnie
natarczywym spojrzeniem, jakby próbował rozgryźć o co mi chodzi.
Poprawił swoją czarną czapkę, pod którą były schowane jego
blond-włosy. Kolczyk w jego wardze połyskiwał metalicznym
blaskiem, kiedy otwierał usta, żeby mi odpowiedzieć.
– Twój
braciszek wisi mi kasę.
– Wiem. Dlatego
teraz z tobą rozmawiam – powiedziałam i posłałam obojętne
spojrzenie. – Powiedz, ile jest ci winien za narkotyki, a oddam ci
pieniądze.
Przez twarz
Luke'a przemknęło jakieś uczucie, ale zbyt szybko znikło, żebym
mogła je odgadnąć. Przekrzywił głowę na bok, znów uśmiechając
się w charakterystyczny dla siebie sposób, i podrapał się w
zmyśleniu po brodzie.
– Chcesz
rozmawiać o narkotykach tutaj? – spytał na tyle głośno,
że kilka osób w pobliżu posłało nam ciekawskie spojrzenia.
Posłałam mu
rozjuszone spojrzenie i zacisnęłam usta. Pogrywał ze mną.
– Gdzie chcesz
o tym rozmawiać?
– Wiesz, gdzie
jest opuszczona stacja benzynowa na południu miasta?
Skinęłam głową.
Doskonale znałam to miejsce, ponieważ to właśnie tam pierwszy raz
całowałam się z Mattem, gdy popsuł mu się samochód i czekaliśmy
razem na pomoc drogową. Nieznacznie uśmiechnęłam się do tego
wspomnienia.
– Spotkajmy się
tam po szkole. – Posyłając mu ostatnie obojętne spojrzenie,
odeszłam.
Poniekąd
wiedziałam, że to był naprawdę zły pomysł i nie powinnam była
się zgodzić, ale chciałam, żeby Hemmings jak najszybciej zostawił
mojego brata w spokoju. Miałam się spotkać z nim sam na sam, co
sprawiło, że mój żołądek się zacisnął. Czy powinnam się bać
tego spotkania?
Odrzuciłam swoje
włosy na plecy i odwróciłam się, żeby jeszcze raz spojrzeć na
chłopaka. Stał nadal w tym samym miejscu i rozmawiał przez
telefon. Kiedy pochwycił moje spojrzenie, uśmiechnął się
szeroko, zupełnie jakby coś knuł. Udałam, że go nie widzę i z
powrotem odwróciłam głowę.
Po skończonych
lekcjach powiedziałam przyjaciołom, że coś mi wypadło i nie będę
mogła się dzisiaj z nimi spotkać. Niechętnie wsiadłam do
samochodu i sprawdziłam w torbie, czy na pewno miałam pieniądze.
Siedziałam przez kilka chwil z zamkniętymi oczami, próbując
uwolnić moją głowę od męczących myśli i obaw. Wiedziałam, że
im dłużej będę o tym myśleć, tym trudniej będzie mi spotkać
się z Lukiem Hemmingsem.
Podczas jazdy
autostradą zaczęły nachodzić mnie wątpliwości, więc wcisnęłam
pedał gazu, ignorując je. Nie mogłam teraz odpuścić. Doprowadzę
tą sprawę do końca, a Luke Hemmings nie wejdzie już ani w moją
drogę, ani Daniela.
Dopiero po ponad
półgodzinie dotarłam na miejsce. Parking przy stacji był
opustoszały, wokół niego znajdowały się drzewa, wśród których
stał opuszczony sklep. Nie było to przyjemne miejsce, ale nie
mogłam liczyć na więcej. Rozejrzałam się dookoła, napotykając
czarny samochód, którego marki nie potrafiłam zidentyfikować.
Luke stał oparty o maskę auta z czarnymi okularami na nosie, paląc
papierosa i patrząc gdzieś w przestrzeń. Obok niego zauważyłam
chłopaka, którego od razu poznałam. To on razem z Hemmingsem pobił
Dana.
Kiedy wysiadłam
z samochodu, obaj spojrzeli na mnie, a następnie na siebie,
posyłając sobie znaczące spojrzenia. A ja już widziałam, że nie
wyniknie z tego nic dobrego.
– Zaczynaliśmy
się niepokoić – powiedział Luke, gdy stanęłam przed nim. Znów
posłał mi swój wkurzający uśmiech i odepchnął się od maski,
by bliżej do mnie podejść. Drugi chłopak ze znudzeniem się nam
przyglądał.
Wywróciłam
oczami na jego słowa, starając się wyglądać na całkowicie pewną
i opanowaną.
– Ile?
Chłopak zaśmiał
się, a jego kolega posłał mi pytające spojrzenie, na które
odpowiedziałam, wznosząc oczy ku niebu.
– Słuchaj,
naprawdę nie mam zamiaru tracić mojego czasu na ciebie –
wycedziłam chłodno. – Więc powiedz, ile mój brat jest wam
dłużny za narkotyki. – Postawa Hemmingsa zaczynała coraz
bardziej mnie irytować.
– Narkotyki? –
Do rozmowy włączył się znudzony przyjaciel Luke'a. Uniósł brwi
do góry. – Jakie narkotyki, Hemmings?
– Ona myśli,
że jej braciszek ma od nas dragi – odpowiedział mu, a ja posłałam
im obu skonfundowane spojrzenie.
– O co tu
chodzi? – spytałam ostro, cofając się o krok.
– Kochanie –
zaczął drugi chłopak, patrząc na mnie z rozbawieniem – Twój
brat nie jest nam winien pieniędzy za narkotyki. Czy my wyglądamy
ci na dilerów?
Wpatrywałam się
w nich z niedowierzaniem. Skoro nie chodziło o narkotyki, to o co?
– Dlaczego
kazałeś mi tu przyjeżdżać? – Wbiłam moje oczy w Luke'a, który
wzruszył ramionami.
– Byłaś taka
zdeterminowana, żeby ratować swojego braciszka. I nadal możesz to
zrobić.
– Więc może
powiesz mi, co chcecie od Daniela? – Naprawdę z trudem
przychodziło mi mówienie ze spokojem. Byłam wściekła na
Hemmingsa ze to, że tak ze mną pogrywał.
– Wisi nam kasę
za zakład. – Schował swoje dłonie do kieszeni swoich czarnych
jeansów.
– Zakład?
– Twój
braciszek myślał, że jest ode mnie sprytniejszy – parsknął.
Zmarszczyłam
brwi, kompletnie nie wiedząc, o co mu chodziło. Mój brat w jakiś
sposób starał mierzyć się z Lukiem Hemmingsem?
Chłopak widząc,
że nie mam pojęcia, o czym do mnie mówi, kontynuował:
– Przegrał w
wyścigach. Kretyn, nie miał ze mną szans.
Patrzyłam tępo
na niego, nie mogąc przyswoić jego słów do wiadomości. O jakie
wyścigi chodziło? Dlaczego Daniel chciał konkurować z nim? I od
kogo w końcu miał narkotyki, skoro nie od nich?
– Jakich
wyścigach? – Czułam się idiotycznie, zadając ciągle tak naiwne
pytania.
– Samochodowych
– odpowiedział mi drugi chłopak, podchodząc do nas bliżej.
Zamilkłam,
analizując w głowie ich słowa. To wszystko nie miało dla mnie
najmniejszego sensu. Mój brat nigdy nie wziąłby udziału w czymś
takim. Może był nieco nadpobudliwy i agresywny, ale na pewno nie
ryzykowałby swojego życia w nielegalnych wyścigach. Słyszałam o
nich tylko w opowieściach taty, który mówił, że policja nie może
sobie z nimi poradzić. Ale na tym moja styczność z tym światem
się kończyłam. I myślałam, że Daniela również. Najwyraźniej
byłam w wielkim błędzie.
– Masz zamiar
uratować dupę swojemu bratu? – Luke przekrzywił głowę na bok,
bacznie mnie obserwując. – Czy zostawisz go nam? – Luke zrobił
kilka kroków w moją stronę. Z trudem powstrzymałam chęć
cofnięcia się.
– Nie mam
żadnej pewności, że mówisz prawdę, więc zapomnij o pieniądzach.
I radzę ci odwalić się od Daniela, chyba, że chcesz resztę
swojego nędznego życia spędzić za kratkami. – Odparłam,
mierząc go zimnym wzrokiem. Czułam że moje policzki robią się
czerwone ze złości.
– Radzę ci
uważać na słowa. – Pochylił się nade mną. – Naprawdę nie
chcesz ze mną zadzierać. – Zacisnął dłonie w pięści. Czyżbym
go uraziła? Ups.
– Myślisz, że
boję się ciebie? – parsknęłam, unosząc brwi do góry.
Udało mi się wytrzymać jego natarczywe spojrzenie. – Przeszłam
przez piekło, a ty i twój przyjaciel jesteście ostatnimi osobami,
których bym się bała.
– Naprawdę? –
Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Na jego twarzy było
wypisane uczucie, którego nie potrafiłam odgadnąć, ale sprawiło,
że moje serce zabiło trochę mocniej. Chyba odrobinę mnie
przerażał. – Nie masz pojęcia do czego jestem zdolny, kiedy ktoś
mnie wkurzy.
– Hemmings –
wypowiedziałam jego nazwisko, patrząc mu prosto w oczy. Nie dam mu
się tak łatwo zastraszyć. – Chyba nie zdajesz sobie sprawę, że
wystarczy jedno moje słowo, a mój ojciec wsadzi cię do więzienia.
Widząc
zmieszanie na jego twarzy, które za wszelką cenę próbował ukryć,
uśmiechnęłam się pod nosem.
– Twój tatuś?
– zaśmiał się.
– Tak –
wzruszyłam ramionami. Podobało mi się to, że teraz on nie miał
pojęcia o czym mówiłam. – Jest najlepszym adwokatem w Nowej
Południowej Walii. – Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że
nie powinnam była tego mówić. – Więc zostawcie Daniela w
spokoju.
– Nie obchodzi
mnie, kim jest twój tatuś. Albo twój braciszek odda nam pieniądze,
albo inaczej to załatwimy. – Odsunął się ode mnie, co przyjęłam
z ulgą. Jego osoba powoli zaczynała mnie przytłaczać. I wcale nie
chodziło tutaj o zapach jego wody kolońskiej pomieszany z wonią
papierosów.
– Pieprz się,
Hemmings. – Syknęłam i odwróciłam się, żeby odejść. – To
koniec. Trzymaj się od Daniela z daleka, bo inaczej źle się to dla
ciebie skończy. – Dodałam, oglądając się przez ramię.
– Och,
kochanie, to dopiero początek! – krzyknął za mną Luke. Byłam
pewna, że na jego ustach znów zagościł ten irytujący uśmieszek.
Wsiadłam do
mojego samochodu i zaczerpnęłam głośno powietrza. Byłam
wytrącona z równowagi, ale miałam nadzieję, że dadzą w końcu
mojemu bratu spokój. Choć miałam ogromną ochotę wrócić tam i
wykrzyczeć im, co sądzę o takim zachowaniu, powstrzymałam się.
Nie wiedziałam do czego mogli być zdolni i chyba wolałabym się
nie dowiedzieć. Odpaliłam silnik i ostatni raz spojrzałam na
Luke'a, który rozmawiał ze swoim towarzyszem, patrząc prosto na
mnie. Wzięłam głęboki oddech i opuściłam ten cholerny parking.
Mimo że byłam
wściekła, czułam też satysfakcję, bo dowiedziałam się kilku
istotnych rzeczy o moim bracie, które były odpowiedzą na moje
pytania. Jednak nadal nie wiedziałam, skąd Dan miał narkotyki i po
co mu one były. Nie wiedziałam, gdzie był przez ten tydzień i nie
wiedziałam, co oprócz wyścigów mój brat miał wspólnego z
Lukiem Hemmingsem. W mojej głowie pojawiły się nowe pytania, na
które odpowiedzi nie znałam.
Kiedy wróciłam
do domu, ojca jak zwykle nie było, a Dan grał w salonie na konsoli,
kompletnie ignorując mnie. Weszłam do pokoju i stanęłam przed
moim bratem, zasłaniając mi telewizor.
– Odsuń się –
powiedział niezadowolony i odchylił się w bok.
Posłałam mu
rozsierdzone spojrzenie i wyrwałam mu pada z ręki, rzucając go
gdzieś w kąt.
– Co robisz? –
spytał zdenerwowany.
– Błędne
pytanie – syknęłam, mrużąc oczy. – Co ty robisz?
– Ja? Dee,
uspokój się. Już nie mogę pograć? – Wywrócił oczami.
– Wyobraź
sobie, że rozmawiałam z twoimi kumplami. – Skrzyżowałam ramiona
na klatce piersiowej i patrzyłam, jak wyraz twarzy mojego brata się
zmienia.
– Nie wiem, o
kim mówisz.
– Nie wiesz? –
Uniosłam brwi do góry, czując, że moje ciało powoli zalewa
gorąca fala złości. – O Hemmingsie. Słuchaj, Daniel, wiem dużo
więcej niż ci się wydaje i naprawdę nie podoba mi się to
wszystko.
– Rozmawiałaś
z nim?! Czy ciebie do końca popieprzyło?!
– A co miałam
zrobić? Widziałam, jak on i jego kumpel pobili cię w poniedziałek
po szkole, a później zniknąłeś gdzieś na tydzień. O niczym mi
nie mówisz. Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo się martwiłam?
Myślałam, że to od nich masz narkotyki, ale myliłam się. Wiem o
tym, że wisisz im pieniądze za nielegalne wyścigi.
– Im? Z kim
jeszcze rozmawiałaś?! – Złapał mnie za ramiona, wbijając mi
palce w skórę, co wywołało nieprzyjemne pieczenie.
– Nie wiem, jak
się nazywa, ale powiedział mi kilka ciekawych rzeczy. – Wyrwałam
się z jego rąk.
Dan potarł sobie
skronie, jakby rozbolała go głowa z natłoku informacji. Spojrzał
na mnie i westchnął głęboko.
– Teraz mnie
uważnie posłuchaj – warknął. – Masz z nimi nigdy więcej nie
rozmawiać, rozumiesz?
– Nie, to ty
mnie posłuchaj. Masz im oddać pieniądze za te wyścigi i masz się
od nich trzymać z daleka. – Powiedziałam z mocą w głosie. –
Masz przestać ćpać i pić, rozumiesz? – Syczałam dalej,
wbijając w niego wściekłe spojrzenie moich zielonych oczu. –
Masz przestać wagarować i skończyć z tymi tajemnicami.
– Delilah, nie
mieszaj się w to.
– Za późno –
mruknęłam i zacisnęłam zęby ze złości.
Daniel usiadł na
kanapie i schował twarz w dłoniach, a mnie kompletnie zaskoczył
tym zachowaniem, ponieważ myślałam, że znów zaczniemy na siebie
wrzeszczeć. Zajęłam miejsce obok niego i zaczęłam wpatrywać się
w swoje dłonie, myśląc nad tym, co powiedzieć.
– Nie
potrzebuję twojej pomocy – odparł, nawet na mnie nie patrząc.
– Potrzebujesz
i to bardziej niż myślisz. Ostatnio rozmawiałam z panią Owens i
powiedziała mi o tym, że pijesz i wagarujesz. Powiedziała również,
że jeżeli to nadal będzie się powtarzać, to zawiadomi tatę. –
Westchnęłam ciężko. – Dan, nie rozumiesz, że mogą wyrzucić
cię ze szkoły?
– To byłoby
najlepsze wyjście – burknął.
– Weź się w
garść. – Znów wyprowadzał mnie z równowagi swoim obojętnym
stosunkiem do wszystkiego. – Dan, jesteś młody, wszystko przed
tobą. Nie możesz zniszczyć sobie życia przez narkotyki i złe
towarzystwo.
– Ty naprawdę
niczego nie rozumiesz – jęknął i posłał mi ponure spojrzenie.
– To mi
wytłumacz.
– Nie mogę. –
Znów ta sama odpowiedź. – Ale okej, oddam im pieniądze i
przestanę pić.
–A narkotyki? –
spytałam nalegając.
– Ja nie ćpam
– odparł hardo i zacisnął usta w cienką linię. – To nie jest
moje – dodał spokojniej.
Minęły trzy
dni, a zachowanie mojego brata uległo zmianie. Nie opuścił ani
jednej lekcji, do domu wracał po szkole, zaczął ze mną rozmawiać
i nawet żartować, narkotyki zniknęły (i wiem to dlatego, że
przeszukałam jego pokój) i oddał pieniądze Hemmingsowi. Jednak
nadal wiedziałam, że mój brat nie mówił mi wszystkiego. Nadal
nie wiedziałam, gdzie zniknął na tydzień, a kiedy go o to
pytałam, ucinał rozmowę i wychodził. I tak było lepiej niż
zwykle i miałam nadzieję, że mój brat znów będzie taki, jak
dawniej.
– Znalazłam
twoje prawo jazdy – powiedziała Chloe, kiedy razem wychodziłyśmy
ze szkoły.
– Co one robiły
u ciebie? – spytałam zaskoczona.
– Nie mam
pojęcia. Znalazłam je wczoraj i pomyślałam, że mogłam je przez
przypadek zgarnąć z moimi rzeczami, kiedy byłam u ciebie. –
Wzruszyła ramionami i podała mi dokument. – Masz szczęście, że
policja cię nie złapała. – Zażartowała, szturchając mnie w
ramię.
– Tak –
mruknęłam, wpatrując się w plakietkę trzymaną w dłoniach.
Chloe zatrzymała
się przy swoim czerwonym aucie i wykrzywiła usta w dziwnym
uśmiechu. Spojrzałam za sobie, nie będąc pewna, czy jej uśmiech
jest skierowany do mnie.
– Mam prośbę.
– O nie. –
Westchnęłam, opuszczając z rezygnacją ramiona.
– Może
zechcesz mnie wysłuchać? – Spytała, wywracając oczami, a ja
wzruszyłam ramionami. – Ostatnio dyrektor Butler poprosił mnie o
stworzenie specjalnego komitetu uczniowskiego, ponieważ szkoła
planuje zrobić festyn. Pieniądze z niego mają być przeznaczone na
cele charytatywne, więc chętnie przystałam na tą propozycję. –
Zatrzymała się na chwilę i złapała mnie na nadgarstek. Jej
wielki uśmiech coraz bardziej mnie przerażał. – Mam być główną
organizatorką i chciałabym, żebyś została moją wspólniczką.
– Okej, nie ma
sprawy. – Wykrzesałam z siebie odrobinę optymizmu. Wiedziałam,
że tak naprawdę nie miałam żadnego wyboru. Chloe prędzej czy
później zmusiłaby mnie to tego, więc ułatwiłam jej sprawę.
– Dzięki! –
pisnęła. – Festyn ma odbyć się dwudziestego pierwszego lutego,
więc zostało niewiele czasu. Ma przyjechać nawet wesołe
miasteczko! Tylko pomyśl, jak będzie fajnie!
I choć naprawdę
chciałam wierzyć w słowa mojej przyjaciółki, moja intuicja
mówiła mi zupełnie coś innego.
Od autorki: cześć! Więc stało się! Nasza Dee wreszcie w skonfrontowała się Lukiem. Co sądzicie o ich rozmowie? Jakie macie odczucia do tej dwójki? Piszcie w komentarzach! Jeżeli macie jakieś pytania, uwagi, cokolwiek – piszcie! Radzę wam również przygotować się na kolejny rozdział, bo wreszcie wydarzy się coś w nim ciekawszego niż do tej pory.
Chciałabym was także zachęcić do komentowania (jeżeli ktokolwiek to czyta). Wiem, że początki są zawsze trudne i naprawdę nie oczekuję nie wiadomo jak wielkiej liczby komentarzy. Chciałabym, żeby każdy, kto czyta moje FF skomentował ten post, jeżeli nie chce wam się rozpisywać, to napiszcie chociaż ":)". Będę za to bardzo wdzięczna.
Jeżeli jesteś nowym czytelnikiem na blogu, zachęcam do zaobserwowania bloga, możecie również pisać swoje username w zakładce: Informowani, a będę informować was na TT o nowych rozdziałach.
Do zobaczenia xx
Minette
świetne ♥
OdpowiedzUsuń:) - żartuję :D Rozdział jest świetny! Cieszę się, że Luke i Delilah rozmawiali. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Oby był jak najszybciej xx - C.
OdpowiedzUsuńNie każ mi czekać długo na kolejny rozdział! *-* akcja się rozkręca...
OdpowiedzUsuńKochanie, przepraszam! Tak późno to czytam...ąż po trzech dniach! Twoja kochana Nightmare przeprasza... Miałam szlaban :P. Rozdział cudowny, a Luke... Awww. Mimo, że jest wredny to i tak go kocham. Jestem ciekawa, czy Luke będzie na tym festynie. Byłoby zabawnie. Także spadam, bo matka mnie woła.
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na następny skarbie papa!
Nightmare xx