Ostrzegam, rozdział jest naprawdę długi.
Kiedy w
poniedziałkowe popołudnie zadzwonił dzwonek, oznajmiający koniec
zajęć w tym dniu, pośpiesznie wyszłam z klasy i skierowałam się
na szkolny parking, mając nadzieję, że spotkam mojego brata.
Chciałam z nim porozmawiać dużo wcześniej, ale w sobotę wrócił,
kiedy już spałam, a w niedzielę wyszedł gdzieś, nie mówiąc o
tym nikomu. Natomiast dzisiaj w szkole Daniel zawzięcie mnie unikał,
ale chociaż nie opuścił zajęć.
Zniechęcona
dzisiejszym dniem kierowałam się w najbardziej oddaloną część
parkingu, ponieważ przez moje zaspanie przyjechałam, jako jedna z
ostatnich i zajęłam najgorsze miejsce parkingowe. Mój samochód
stał tuż za rogiem sali gimnastycznej. Skręciłam w lewo i
stanęłam jak wryta. Mojego brata szarpało dwóch chłopaków.
Schowałam się pośpiesznie za ścianą, mając nadzieję, że mnie
nie zobaczyli i przysłuchiwałam się ich kłótni. Nie wiedziałam,
o co się kłócili, ale wyglądało na to, że było to coś
ważnego. Jeden z dwójki chłopaków był tym żałosnym
buntownikiem, z którym chodziłam na francuski, ale nie znałam jego
kompana.
Drugi chłopak
był nieco niższy od Luke'a, miał ciemne blond-włosy poskromione
czarną bandaną przewiązaną wokół głowy. Zresztą, nieważne
jak wyglądał, ważne było to, że uderzył mojego brata pięścią
w twarz, a z wargi Daniela popłynęła krew, ściekając na
podbródek.
O co im chodziło?
Gdy tylko o tym
pomyślałam, kolega Hemmingsa zaczął mówić coś o jakiejś
forsie, a dla mnie wszystko stało się jasne. Mój brat był im
winien pieniądze za narkotyki, które u niego znalazłam. Dlaczego
wcześniej na to nie wpadłam?
Teraz Luke
uderzył mojego brata, co odrzuciło go do tyłu i zatoczył się.
Jęknęłam, krzywiąc się. Wręcz poczułam pięść Hemmingsa na
moim policzku.
– Masz czas do
piątku, żeby oddać nam kasę – rzucił towarzysz Luke'a, kiedy
odchodzili. Jego głos był wysoki i irytujący.
Stałam kilka
chwil w bezruchu, starając opanować mętlik w głowie i chęć
rzucenia się na dwójkę chłopaków, którzy skrzywdzili Daniela.
Po wzięciu głębokiego oddechu wyszłam zza rogu, starając się
wyglądać w miarę normalnie.
Daniel stał
tyłem do mnie, ale widziałam, jak niespokojnie oddycha.
– Dan? –
Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na ramieniu. Chłopak
nawet nie drgnął, więc zmusiłam go, by odwrócił się w moją
stronę. Wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy zobaczyłam jego
twarz. – O Boże, co się stało?
– Nic –
stęknął i wytarł rękawem brodę, na której powoli zasychała
krew.
– Jak to nic? W
co tym razem się wpakowałeś?!
– Nie wiesz, co
się stało? – Udawał zaskoczonego. – Zapytaj swoich przyjaciół
z drużyny futbolowej – wysyczał, mierząc mnie nieufnym
spojrzeniem.
Westchnęłam
głośno, zaciskając usta i spojrzałam mu w oczy. Kłamał, nie
mówił mi prawdy, nie był ze mną szczery. Nieważne, jak to
ujęłam, i tak za każdym razem sprawiało mi taki sam ból.
– W samochodzie
mam apteczkę...
– Nie chcę
twojej apteczki – przerwał mi. – Nie chcę, żebyś traktowała
mnie, jak dziecko, które nie umie sobie samo poradzić. Nie chcę
twojej pieprzonej pomocy. – Jego oczy pociemniały i zrobiły się
dziwnie obce. – Nie potrzebuję cię. – Odwrócił się i
odszedł, a ja wpatrywałam się w jego plecy z osłupieniem. Znów
mnie odpychał, ranił, traktował jak wroga.
Zagryzłam
wnętrze policzka i przymknęłam oczy, próbując pozbyć się
kłucia w okolicach serca.
– Dee?
Obejrzałam się
w stronę, z której dobiegał głos Seana uśmiechającego się
łagodnie do mnie.
– Cześć. –
Wymusiłam uśmiech i poprawiłam swoją spódniczkę.
– Wszystko w
porządku? – Stanął koło mnie i spojrzał na mnie z góry.
Nie.
– Tak.
Sean wzdychając,
wziął moją dłoń w swoją dużą i ciepłą i popatrzył mi w
oczy. Był moim najlepszym przyjacielem odkąd przeprowadziłam się
tutaj trzy lata temu. To właśnie on podszedł do mnie pierwszy, gdy
siedziałam sama w stołówce, to on wywoływał uśmiech na mojej
twarzy, kiedy byłam bliska płaczu, to on był przy mnie, gdy nie
umiałam poradzić sobie z tym, co mnie spotkało. Przychodził nawet
w nocy i wkradał się do mojego pokoju, żeby porozmawiać o tym,
jak okrutne potrafi być życie, albo o tym, jaka jest jego ulubiona
pizza. Sean Walker był pierwszą osobą, której zaufałam.
– Wiem, że coś
się stało. I wiem, że mi o tym nie powiesz – uśmiechnął się
smutno. – Dlaczego nie możesz zrzucić na mnie trochę swoich
zmartwień?
– Już za dużo
ich na ciebie zrzuciłam – bąknęłam, unikając jego wzroku.
– Przyjadę do
ciebie zaraz po treningu, okej?
– Nie musisz. –
Zrobiłam obojętną minę. – Wszystko jest w porządku. Kręci mi
się tylko w głowie z tego gorąca.
– Nie
pozbędziesz się mnie tak łatwo – prawie się roześmiał.
Przycisnął swoje usta do mojej skroni i, posyłając mi
pokrzepiający uśmiech, pobiegł na boisko.
Nie pamiętałam,
jak znalazłam się w samochodzie po środku jednego ze skrzyżowań
Sydney, ponieważ moje myśli odbiegały w stronę mojego brata,
którego za wszelką cenę starałam się wyrzucić ze swojej głowy.
Skupiłam się na myśleniu o lekcjach, które czekały aż je
zrobię, więc skutkiem tego było to, że wylądowałam w bibliotece
otoczona książkami i podręcznikami, odrabiając zadanie domowe,
nawet te dodatkowe.
Po półtorej
godzinie spakowałam moje rzeczy do torby i wróciłam do domu, bo
Sean pewnie już na mnie czekał.
– Tato? –
krzyknęłam, kiedy weszłam do domu. Drzwi frontowe były otwarte,
więc ktoś musiał być w środku. – Daniel?
– O, Dee. –
Tata pojawił się na szczycie schodów. – Jak było w szkole?
Zmrużyłam oczy
zdezorientowana jego obecnością w domu o tej godzinie.
– Dobrze. –
Wzruszyłam ramionami, rzucając torbę na podłogę. – Co robisz w
domu?
– Sądzę, że
mieszkam? – zaśmiał się i wszedł do kuchni, a ja zaraz za nim.
– Nie o to mi
chodziło. – Wywróciłam oczami. – Zawsze o tej godzinie byłeś
w pracy.
– Dzisiaj mam
trochę spokojniejszy dzień. Klient odwołał spotkanie, a Henry
przejął ode mnie sprawę Adama Fostera o wyłudzanie i szantaż.
Pokiwałam głową,
słuchając go i nalałam sobie soku.
– Gdzie Dan? –
zapytałam, nie mogąc dłużej się powstrzymać od zadanie tego
pytania, które chodziło mi po głowie, odkąd weszłam do domu.
– Pojechał do
Bankstwon. – Ściągnął brwi i dziwnie na mnie popatrzył. –
Mówił, że rozmawiał o tym z tobą.
– Ach, no tak.
– Pacnęłam się dłonią w czoło, uśmiechając się krzywo. –
Kompletnie wyleciało mi to z głowy.
– Wiem, że
znów wdał się w bójkę – powiedział ojciec i oparł się
rękoma na blacie wyspy kuchennej, pochylając się w moją stronę.
– I dobrze zrobiłaś, każąc mu wyjechać stąd na kilka dni.
Zadzwoniłem do sekretariatu i powiadomiłem szkołę, że nie będzie
go przez jakiś czas. Może Daniel wreszcie to wszystko przemyśli.
Spojrzałam na
moje dłonie, starając się ukryć swoją irytację kłamstwem
brata. Nie miałam bladego pojęcia o planach Dana i byłam tym
wszystkim zaskoczona. Daniel nie cierpiał wyjazdów do dziadków,
więc zastanowiło mnie to, że wybrał akurat tamto miejsce.
– Może to
przemyśli – odparłam sucho i odwróciłam się do niego tyłu,
żeby nie mógł zobaczyć mojego wyrazu twarzy.
Przez bardzo
krótką chwilę chciałam mu opowiedzieć o dziwacznym zachowaniu
jego syna, ale powstrzymałam się. Nie umiałam powiedzieć mu, że
Daniel, w którym pokładał wielkie nadzieje, tak naprawdę jest
nieodpowiedzialnym, zbuntowanym nastolatkiem, który pije, bierze
narkotyki i wagaruje. I na dodatek wszystkiego jest zadłużony. Nie
miałabym serca, gdybym zniszczyła pewność taty myślącego, że
jego jedyny syn jest mądry i odpowiedzialny.
Zadzwonił
dzwonek do drzwi i poderwałam się z miejsca.
– To Sean –
powiedziałam do taty, kiedy posłał mi pytające spojrzenie.
Widok Seana z
szerokim uśmiechem na twarzy i z pudełkiem pizzy w ręku sprawił,
że poczułam się lepiej i prawie zapomniałam o słowach Daniela.
Prawie.
W środę
wieczorem zadzwoniłam do babci pod pretekstem zapytania jej o
przepis na lasagne. Chciałam dowiedzieć się, co u Daniela (który
nie odbierał ode mnie telefonów) i czy cokolwiek postanowił
zmienić w swoim życiu.
– Kochanie, nie
zapomnij o parmezanie – powiedziała staruszka, nieco skrzeczącym
głosem, który mimo tego i tak był przyjemnym dla ucha.
– Jasne –
rzuciłam lekkim tonem. – Dzięki, babciu.
– Proszę,
skarbie. Właśnie wczoraj robiłam lasagne i wyszła mi świetnie.
– Dan pewnie
zjadł ogromną porcję, co? – Sztucznie się zaśmiałam.
– Dan? –
Kobieta wydawała się zdumiona.
– Przecież
pojechał do was w poniedziałek. – Zmarszczyłam brwi.
– Dee, Daniela
u nas nie ma – powiedziała łagodnym głosem.
– Em... no tak
– wykrztusiłam zmieszana. – Musiało mi się coś pomylić –
mruknęłam, starając się, żeby mój głos brzmiał obojętnie. –
Miał chyba pojechać do cioci Mirandy.
Pożegnałam się
z babcią, wymawiając się, że miałam masę lekcji i rozłączyłam
się.
Potarłam sobie
palcami skronie, żeby natłok myśli w mojej głowie ustąpił.
Jednak wiedziałam, że nic to nie pomoże. Miałam coraz gorsze
przeczucia dotyczące nieobecności mojego brata. Nie miałam
pojęcia, gdzie mógł się podziewać i czy był bezpieczny. Jego
talent do pakowania się w kłopotu był niespotykany i obawiałam
się, że Daniel wpakował się w niezłe bagno. Domyślałam się
również, że ma z tym związek Luke Hemmings. Ale nie wiedziałam,
co tak naprawdę łączy mojego brata z nim. Czy tylko narkotyki?
Luke nie wyglądał na dilera, a mój brat na narkomana, jednak
mogłam się mylić. Wiedziałam jednak, że Dan powinien trzymać
się od niego z daleka. Ale nie wiedziałam, co zrobić z tą wiedzą.
Nie poszłam z tym do taty, bo najzwyczajniej w świecie nie
uwierzyłby mi, gdyby nie dostał niezbitych dowodów (których nie
miałam) na to, że jego syn bierze narkotyki. Lukasowi Hemmingsowi
również nie mogłam nic udowodnić. Czułam, że powinnam zacząć
działać, zacząć coś robić, żeby dowiedzieć się, gdzie jest
mój brat. Coraz bardziej zaczynałam się o niego bać.
– Wszystko w
porządku? – Matt odgarnął kosmyk z mojej twarzy, patrząc na
mnie uważnie. Kompletnie zapomniałam o jego obecności.
– Nie –
westchnęłam ciężko. – Chodzi o Dana. Miał pojechać do
Bankstwon, ale wcale go tam nie ma, do tego nie odbiera telefonu. Nie
dawał znaków życia od poniedziałku i boję się, że stało się
coś złego.
– Twój brat
nie jest małym chłopcem – mruknął, przybliżając swoje usta do
mojej szyi, żeby za chwilę złożyć na niej pocałunek. – Na
pewno nic mu nie jest. – Kontynuował swoje poczynania, co
rozpraszało moje myśli.
– Matt –
burknęłam, kiedy jego ręce znalazły się pod moją koszulką. –
Matt.
Chłopak odsunął
się ode mnie z zaciętym wyrazem twarzy.
– Mówiłam ci,
że nie umiem... nie mogę... – mamrotałam, unikając jego wzroku.
– Po prostu nie lubię takiego typu bliskości. – Dodałam
pewniej, patrząc mu w twarz.
– Kiedyś
będziesz musiała się przełamać.
Wiedziałam, że
był zawiedziony, ponieważ nasz związek ograniczał się do
całowania i przytulania. Nie pozwalałam mu na więcej i nie
zamierzałam tego robić. Nie lubiłam bliższych kontaktów i kiedy
tylko takie się pojawiały, odcinałam się od nich. Chroniłam
swoją intymność i nie pozwalałam nikomu przekraczać ustalonych
przeze mnie granic. Tyczyło się to wszystkich, nie tylko mojego
chłopaka.
– Dee, to
naprawdę dla mnie ważne – powiedziała Chloe i wydęła usta. –
Będzie cudownie. Nie możesz spędzać każdego weekendu w domu.
– Właściwie,
to mogę. – Wzruszyłam ramionami i wzięłam łyk wody.
– Jest piątak,
a podwójna randka to świetny pomysł. – Nie dawała za wygraną.
– Wreszcie poznasz Ryana!
– Ale Matt ma
trening... – Szukałam w głowie jakiejkolwiek wymówki, żeby
tylko nie musieć dzisiaj nigdzie wychodzić. Mój humor raczej nie
był odpowiedni na romantyczną podwójną randkę. Byłam kłębkiem
nerwów, odkąd dowiedziałam się, że mojego brata nie było w
Bankstwon. Daniel nie dał znaków życia od czterech dni, nie
odbierał moich telefonów, a tata, mimo że powiedziałam mu o
dziwnym zachowaniu jego syna, upierał się, że Daniel jest
bezpieczny u dziadków, a ja przesadzałam. Byłam sfrustrowana swoją
bezradnością, tym bardziej, że wiedziałam, że coś się stało.
Moje obawy potwierdziły się, kiedy Luke Hemmings nie pojawił się
w szkole zaraz po wyjeździe Daniela. Wiedziałam, że te dwie sprawy
są powiązane, ale nie umiałam powiedzieć dokładnie w jaki
sposób. Snułam domysły, że Daniel chowa się przed Hemmingsem,
ponieważ musiał mu oddać pieniądze za narkotyki (których, tak na
marginesie, sprawa nadal pozostawała dla mnie niewyjaśniona, a o
której nie powiedziałam tacie).
Podparłam głowę
na dłoni i przymknęłam oczy, bo moja głowa zaczynała pękać od
przeróżnych hipotez dotyczących mojego brata oraz paplaniny Chloe,
które nie przestawała mówić o tym, jak drętwa zaczynałam się
robić.
– Okej! –
Wyrzuciłam ręce do góry, sfrustrowana jej naleganiem. – Pójdę
na tą cholerną randkę.
Blondynka
uśmiechnęła się zadowolona z tego, że dopięła swego.
– Najpierw
pójdziemy do Manty, a później wybierzemy się na długi
romantyczny spacer po plaży – rozmarzyła się, wzdychając
teatralnie.
– Cokolwiek
chcesz – mruknęłam pod nosem.
Ostatnie lekcje
niesamowicie mi się dłużyły, więc dla zabicia czasu bazgrałam w
notesie różne wzory, ignorując słowa nauczycieli. Nie umiałam
skupić się na lekcjach, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ i
tak najwięcej wiedzy zdobywałam samodzielnie, siedząc do późna
nad książkami. Luke Hemmings nie pojawił się na francuskim, co
znowu wywołało we mnie falę złych przeczuć, z którymi
walczyłam, wracając do domu.
Dom jak zwykle
był pusty i jak zwykle samotnie zjadłam obiad, odrabiając prace
domowe, by zająć czymś myśli. Naprawdę miałam już dosyć
zamartwiania się o Daniela. Po skończonym obiedzie, zadzwoniłam do
niego i zostawiłam na poczcie głosowej wiadomość, w której
poinformowałam go o tym, że urwę mu głowę, a resztę ciała
wrzucę do śmietnika, jeżeli w końcu się nie odezwie.
Wiedząc, że do
świetnie zapowiadającej się podwójnej randki zostało niewiele
czasu, niechętnie zaczęłam się szykować. Każdą czynność
wykonywałam automatycznie, więc kiedy się ocknęłam, byłam
zaskoczona, że właśnie zamykałam drzwi. Wygładziłam swoją
kwiecistą sukienkę, którą wybrałam, nie pamiętając o tym, i
ruszyłam w stronę samochodu Matta.
– Wyglądasz
ślicznie. – Uśmiechnął się, kiedy wsiadłam do środka.
– Dzięki.
– Dee?
– Hm? –
Podniosłam na niego oczy, unosząc brwi do góry.
– Jak będzie
robić się niezręcznie, to zacznij mdleć lub wymiotować. Zrób
cokolwiek, byle tylko podziałało – powiedział Matt, a ja
roześmiałam się, kiwając twierdząco głową.
W trakcie jazdy
do restauracji rozmawialiśmy o tajemniczym chłopaku Chloe. Był to
już jej trzeci chłopak w ciągu ostatnich 6 miesięcy, więc
zaskoczeniem dla nas było to, że chciałam go nam przedstawić.
Zazwyczaj nie robiła tego, ponieważ żadnego chłopaka nie
traktowała poważnie i nie widziała potrzeby zapoznawania go ze
swoimi przyjaciółmi.
Przed restauracją
czekała na nas nasza przyjaciółka, trzymając za rękę swojego
nowego blond-chłopaka o niebieskich oczach. Patrząc na nich,
uderzyło mnie ich podobieństwo. Byli tak bardzo do siebie podobni,
że można byłoby ich wziąć za rodzeństwo. Ba! – nawet za
bliźniaków.
Chloe
przedstawiła nam Ryana, który przyjaźnie się do nas uśmiechał,
a ja w duchu przyznałam, że jego uśmiech zapierał dech w
piersiach. Jednak Matt nie podzielał mojego zdania, bo gdy uścisnął
sobie z Ryanem dłonie, zmierzył go nieufnym i niegrzecznym
spojrzeniem. Kopnęłam go subtelnie w kostkę i zbeształam
spojrzeniem. Chloe udała, że nie widziała jego wzroku i z szerokim
uśmiechem zaproponowała, żebyśmy weszli do restauracji.
Podczas kolacji
rozmowa płynęła wolno. Chłopaki rozmawiali na temat sportu,
zawodników futbolu australijskiego, czy o rozegranych meczach
pomiędzy Tygrysami z Richmond a Łabędziami z Sydney. Natomiast my
rozmawiałyśmy głównie o Bondi Beach i o wyprzedażach pod koniec
lata. Nie było aż tak źle, jak myślałam, ale i tak nie mogłam
przestać myśleć o Danielu. Dlatego kiedy po godzinie Matt
zaproponował opuszczenie knajpki, przystałam na to z niezdrowym
entuzjazmem, który zdziwił i Chloe, i jej chłopaka.
– Pójdę tylko
do łazienki – rzuciłam i zabrałam z krzesła moją torebkę. To
był tylko pretekst, by zostać na chwilę sama i zadzwonić do Dana.
Kiedy znalazłam się w damskiej toalecie, wybrałam numer mojego
brata, modląc się, żeby wreszcie odebrał. Nie zrobił tego, więc
ponownie nagrałam mu się na pocztę. Żeby uspokoić trochę swoje
nerwy, policzyłam do dziesięciu, patrząc na swoje blade odbicie w
lustrze. Gdyby nie moje czerwone usta, moja twarz przypominałaby
kartkę papieru z dwiema zielonymi kropkami na środku. Biorąc
głęboki wdech, opuściłam łazienkę.
Przez moją
nieuwagę i rozkojarzenie zderzyłam się, jak za chwilę się
okazało, Ryanem. Zawartość mojej torebki wylądowała na podłodze,
rozsypując się wokół moich nóg.
– Tak bardzo
cię przepraszam – powiedział szybko chłopak i przychylił się,
żeby pozbierać moje rzeczy.
– Nic się nie
stało – uśmiechnęłam się do niego. – Gapa ze mnie. –
Ukucnęłam, chwytając moją podręczną kosmetyczkę i wpychając
ją do torby. Wzięłam od Ryana mój telefon i inne drobiazgi i
schowałam je. Po kilku chwilach wszystkie moje rzeczy były
pozbierane, a my kierowaliśmy się w stronę wyjścia z restauracji,
przy którym czekali Chloe i Matt.
Po długim i dość niezręcznym
spacerze wzdłuż wybrzeża, wróciliśmy na parking, na którym
stały nasze samochody.
– Musimy to
koniecznie powtórzyć – powiedziała Chloe z szerokim uśmiechem
na ustach, ściskając mocniej dłoń Ryana.
– Jasne, czemu
nie? – Matt wzruszył ramionami, ukradkowo posyłając mi wymowne
spojrzenie mówiące nigdy w życiu.
– Miło było
cię poznać, Delilah Marshall. – Uśmiech Ryana i to w jaki sposób
wymówił moje nazwisko wywołało u mnie dziwny dreszcz.
Uniosłam
niepewnie kąciki ust, wstrzymując oddech. Matt widząc, że Ryan
patrzy na mnie w sposób, w który nie powinien tego robić, pożegnał
się na nim i z Chloe, i zaprowadził mnie do swojego samochodu.
Odetchnęłam z ulgą, ponieważ nie musiałam już dłużej udawać
zrównoważonej emocjonalnie. Ponownie wybrałam numer Daniela.
– Proszę,
odbierz. – Zacisnęłam oczy, modląc się w duchu, żebym
usłyszała po drugiej stronie głos mojego brata a nie automatycznej
sekretarki.
– Dee. – Matt
złapał za mój nadgarstek, odciągając go od mojej głowy, a
następnie wyjął mi telefon z ręki. – Powinnaś powiedzieć o
tym ojcu.
Kiwnęłam głową,
ponieważ miał rację. Jednak obawiałam się, że mój ojciec mi
nie uwierzy, że znów stwierdzi, że dramatyzuję, a Daniel jest
bezpieczny w Bankstown i nie chce ze mną rozmawiać tylko dlatego,
że musi sobie przemyśleć pewne sprawy. Ja znałam prawdę (może
nie całą) i zamierzałam wyznać ją tacie. Powiedzieć mu o
narkotykach, alkoholu, wagarach, o Luke'u Hemmingsie. O wszystkim.
– Zadzwoń do
mnie później – odparł Matt, gdy po kilkunastu minutach jazdy,
stanął pod moim domem.
– Okej.
Pokiwałam głową
i wyszłam z samochodu. W domu nikogo nie było, co z jednej strony
przyniosło mi ogromną ulgę, ponieważ miałam trochę czasu, żeby
ułożyć w głowie to, co powiem tacie; ale z drugiej strony
zasmuciło, bo tliła się we mnie nadzieja, że Dan będzie siedział
w salonie tak jak zazwyczaj i grał na konsoli.
Zamknęłam drzwi
frontowe na klucz i poszłam do swojej sypialni, w której przebrałam
się w krótkie bawełniane spodenki i luźną koszulkę. Rozplątałam
mojego warkocza, układając w głowie mój monolog, który wygłoszę
tacie, jak tylko wróci do domu.
Dochodziła
prawie jedenasta, kiedy usłyszałam trzask drzwi frontowych.
Rzuciłam mojego laptopa niedbale na łóżko i zbiegłam na dół. W
korytarzu stał tata i wieszał swoją marynarkę.
– Cześć –
uśmiechnął się do mnie.
Próbowałam
odwzajemnić uśmiech, ale zamiast niego na mojej twarzy pojawił się
grymas. Wzięłam głęboki oddech i pokonałam dzielące nas schody.
– Muszę ci o
czymś powiedzieć. – Spojrzałam mu prosto w twarz.
– A mogłoby to
zaczekać kilka minut? Padam z nóg i chciałbym wziąć prysznic. –
Poluzował krawat i potarł zmęczoną twarz dłońmi
– Jasne.
Niecierpliwie
czekałam na niego, siedząc w salonie i tępo gapiąc się w okno.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że ojciec wpadnie w szał, jak
dowie się o wszystkim. Wiedziałam, że jeżeli Danielowi coś się
stało, to tylko i wyłącznie przeze mnie, bo nie zrobiłam nic,
żeby dowiedzieć się gdzie jest i co się z nim dzieje. Będzie
miał do mnie żal, że nie powiedziałam mu o tym od razu i zapewne
powie, że się na mnie zawiódł. A następnie poruszy niebo i
ziemie, żeby znaleźć swojego syna.
– Więc, o co
chodzi? – Tata za kilka minut usiadł naprzeciwko mnie i uśmiechnął
się. Nie zdawał sobie sprawy, że nie ma żadnego powodu do
uśmiechu.
– Wiem, że
powinnam powiedzieć ci o tym dużo wcześniej, ale... – zaczęłam
nerwowo, bawiąc się rąbkiem mojej koszulki. – I wiem, że masz
prawo być na mnie zły...
– Dee, czy
stało się coś złego? – Pochylił się w moją stronę ze
zmartwionym wyrazem twarzy. – Chodzi o szkołę?
– Nie, tu nie
chodzi o szkołę.
Czy on naprawdę
nie zauważył nic podejrzanego w tym, że jego syn wyjechał kilka
dni temu tak nagle i od tamtego czasu nie dał znaku życia? Czy jego
naprawdę nie obchodziło to, co działo się z jego synem?
– Tu chodzi o
Daniela – wyrzuciłam z siebie.
Ojciec spojrzał
na mnie zdezorientowany i westchnął głęboko. Pewnie myślał, że
Dan znów wdał się w bójkę albo zabrał jego kartę kredytową.
– O mnie?
Odwróciłam
gwałtownie głowę w stronę drzwi, w których stał mój brat z
beztroskim uśmiechem na ustach i z plecakiem przerzuconym przez
ramię. Jego siniak pod okiem prawie zniknął, robiąc się żółty,
a na rozciętej wardze pozostał jedynie mały brązowy strupek.
– Co ty tu
robisz?!
– Co za ciepłe
powitanie – roześmiał się, co tylko zwiększyło moją ochotę
dania mu w twarz.
– Wiem, że
miałem wrócić jutro, ale u dziadków jest strasznie nudno. –
Wzruszył niedbale ramionami i skinął głową w stronę taty.
– Wcale nie
byłeś w Bankstown! – wrzasnęłam, nie wierząc, że tu ujdzie mu
na sucho.
– Oczywiście,
że byłem – odparł i podrapał się po karku lekko zmieszany moim
wybuchem.
– Dee, nie rób
scen – powiedział tata, a ja spojrzałam na niego z
niedowierzaniem.
– Nie rób
scen? – powtórzyłam. – Twój syn nie dawał znaków życia od
tygodnia, a ciebie wcale to nie obchodziło.
– Wrócił cały
i zdrowy. Twoje obawy były bezpodstawne. – Spojrzał na mnie jak
na rozwydrzoną pięciolatkę.
– Delilah, o co
ci chodzi? – Daniel uniósł brwi do góry, przechylając głowę w
bok. – Wszystko jest w porządku.
Posłałam im obu
mordercze spojrzenie i wyszłam z salonu.
Jak on mógł
pojawiać się po tak długiej nieobecności w domu i udawać, że
wszystko jest okej? Jak mógł okłamywać mnie i ojca? Jak mógł
być tak wielkim egoistą? Byłam na niego wściekła i miałam
zamiar nawrzeszczeć na niego z samego rana, kiedy tata tylko wyjdzie
do pracy. Chciałam mu powiedzieć o tym, że wiem o jego kłamstwie,
narkotykach i Hemmingsie, któremu wisi pieniądze. Chciałam mu
powiedzieć, jak bardzo bezmyślnie postępuje i jak bardzo go
nienawidzę. Jednak jeszcze jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Gdzie
on do cholery był przez ten tydzień? No cóż, nie miałam pojęcia,
ale zamierzałam się tego dowiedzieć, choćbym miała poruszyć
niebo i ziemię. To kłamstwo nie ujdzie mu na sucho i ja już się o
to postaram.
Rano obudziłam
się ze strasznym bólem głowy. Miałam wrażenie, że moja czaszka
za chwilę eksploduje, a mój mózg rozpryska się na ściany.
Wstałam z łóżka i chwiejnym krokiem poszłam do łazienki, gdzie
powinny znajdować się tabletki przeciwbólowe. Połknęłam dwie
kapsułki i z powrotem wróciłam do mojego bezpiecznego łóżka,
które stanowiło azyl przed całym światem.
Niestety nie było
mi dane ponownie zapaść w sen, bo mój telefon zaczął
niemiłosiernie brzęczeć pod moją poduszką, a moje głowa
zapulsowała boleśnie na ten dźwięk.
– Halo? – Z
jękiem odebrałam telefon, ponownie chowając swoje ciało w
kołdrze.
– Del? Wszystko
okej? Miałaś do mnie wczoraj zadzwonić. – Usłyszałam po
drugiej stronie zmartwiony głos mojego chłopaka.
– Przepraszam,
zapomniałam.
– Jakieś
wieści w sprawie Dana?
– Wrócił
wczoraj wieczorem. Nie zdążyłam z nim jeszcze porozmawiać.
– Mam mu urwać
jaja?
– Najpierw z
nim pogadam – uśmiechnęłam się sennie do telefonu. – Ale
dziękuję za propozycję, wydaje się kusząca.
– Okej, trzymaj
się – powiedział Matt, a ja cicho burknęłam w odpowiedzi, że
pogadamy później i rozłączyłam się.
Nie miałam
ochoty wstać z łóżka, ale musiałam, żeby złapać Dana zanim
znów gdzieś wyjdzie, a ja będę umierać ze strachu o jego
bezmyślny tyłek. Przeszłam przez łazienkę do pokoju mojego
brata, który siedział przed laptopem ze słuchawkami w uszach i
prawdopodobnie grał w jedną z tych brutalnych gier. Ściągnęłam
mu słuchawki z uszu i spojrzałam na niego wymownie.
– Czego chcesz?
– spytał, pauzując grę i patrząc ja zajmuję miejsce naprzeciw
niego na łóżku.
– Chcę
wiedzieć, gdzie byłeś – oznajmiłam sucho. – Doskonale wiem,
że nie byłeś w Bankstown, więc nawet nie próbuj mi tego wmawiać
– dodałam, widząc, że Dan ma zamiar to powiedzieć. Patrzyłam
na niego uważnie, zaciskając usta w cienką linię.
Miałam nadzieję,
że powie mi prawdę i to więcej się nie powtórzy, ale mój brat
milczał, wpatrując się w słuchawki trzymane w rękach z gorzkim
uśmiechem na ustach.
– Daniel, chcę
wiedzieć gdzie byłeś przez ten tydzień – powtórzyłam z mocą
i wzięłam głęboki wdech.
Chłopak podniósł
na mnie swoje ciemne oczy i zaśmiał się śmiechem pozbawionym
wesołości, zupełnie jakby ze mnie kpił. Jednym zwinnym ruchem
położył słuchawki na biurku i za chwilę stał nade mną, patrząc
mi prosto w moje zielone oczy.
– Udowodnij mi,
że kłamię – uśmiechnął się kpiąco.
– Rozmawiałam
z babcią. Ona może to potwierdzić.
Daniel zaśmiał
się, czym kompletnie zbił mnie z tropu. Przecież nie powinno go
cieszyć to, że znałam prawdę, a on miał poważne kłopoty.
– I muszę
powiedzieć o wszystkim ojcu. O wszystkim.
– Delilah,
daruj sobie. Nie powinnaś się w to mieszać, tak samo ojciec –
powiedział, powoli tracąc cierpliwość.
– Mieszać w
co? – Spojrzałam na niego, mrużąc oczy. – W co mam się nie
mieszać? – Ponowiłam pytanie, kiedy Daniel mnie zignorował i
usiadł dalej na łóżku. – Do jasnej cholery! – Uderzyłam go w
ramię, rozładowując swoją frustrację jego ciągłym milczeniem.
– Powiedz mi coś wreszcie!
– Wyjdź.
– Zmuś mnie –
syknęłam w jego stronę. – Nie wyjdę, dopóki mi nie powiesz, co
się dzieje. – Skrzyżowałam ręce na piersi, mierząc go
wzrokiem. Byłam zbyt zdeterminowana, by przejąć się jego chłodnym
wzrokiem, którym mnie lustrował, jego grymasem na twarzy i
zaciśniętymi w pięści dłońmi.
– Dlaczego
jesteś taka uparta? – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Mogę cię
zapytać o to samo. Albo ty mi powiesz, co się dzieje, albo pójdę
z tym do ojca i on to z ciebie wyciągnie. – Wstałam z łóżka i
zaczęłam nerwowo krążyć po jego pokoju.
– Delilah –
wypowiedział moje imię z pewnym trudem, a jego głos zadrżał.
Stanął przede mną i złapał mnie za ramiona, patrząc mi w oczy.
– Nie mogę ci o tym powiedzieć.
– Jak to nie
możesz? – prychnęłam. – Nie bądź śmieszny.
Widziałam w jego
oczach wahanie i niepewność. Walczył ze sobą, więc posłałam mu
błagalne spojrzenie, mając nadzieję, że go złamię.
– Nie mogę –
powtórzył i pokręcił głową, odsuwając się ode mnie z zbolałym
wyrazem twarzy. – Nie mogę.
– Dlaczego?
Daniel, co się dzieje? Dlaczego cały czas mnie okłamujesz?
Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać?
Potarłam palcami
moje skronie, bo ból głowy nabrał ponownie na sile. Patrzyłam jak
Dan stoi przede mną z wypisaną bezradnością na twarzy, zupełnie
jak zagubione dziecko.
– Wiem o
narkotykach. – Wypuściłam powietrze z płuc i obserwowałam, jak
wyraz twarzy mojego brata się zmienia. – Może chociaż to mi
wyjaśnisz?
– Grzebałaś w
moich rzeczach?!
– Znalazłam je
przez czysty przypadek. – Wzruszyłam ramionami, wcale nie czując
się winna. – I oczekuję wyjaśnień.
– Wiesz co?
Odpieprz się ode mnie. – Wysyczał, a jego oczy pociemniały.
– I co, mam
patrzeć jak marnujesz swoje życie?! Jak szlajasz się po nocach i
ćpasz? – Wybuchłam.
– Nie ćpam.
– Oczywiście,
że nie! – Zaśmiałam mu się prosto w twarz. – To może mi
wyjaśnisz, co tak właściwie robisz?
– Nie twój
zasrany interes – warknął, podchodząc do mnie.
– Owszem, mój
– powiedziałam, mrużąc oczy. – Nie pozwolę ci się stoczyć,
rozumiesz? Oczywiście, że nie rozumiesz! Jesteś zbyt wielkim
egoistą, żeby to zrozumieć! – Krzyczałam, dając upust moim
emocjom. – Masz dopiero siedemnaście lat i nic nie wiesz o życiu,
więc nie zachowuj się ostatni dupek, który myśli, że jest
wszystkowiedzący! Mam dość twojego szczeniackiego zachowania. –
Wbiłam mu paznokieć w klatkę piersiową, patrząc mu prosto w
oczy. – Chcę wiedzieć, co się z tobą dzieje.
Czułam się
bezradna. Zupełnie jakby mówiła do ściany. Bo poniekąd tak było.
Mój brat otoczył się ścianami, których nie potrafiłam pokonać.
Były zbyt wysokie, zbyt toporne, a ja nie miałam siły, żeby
stawić im czoło. Jednak wiedziałam, że będę musiała to zrobić,
bo od tego zależało życie Daniela.
– Dee –
odparł cicho Dan, zmieszany moim wybuchem i wyciągnął w moją
stronę dłoń.
– Nie! –
Odsunęłam się od niego gwałtownie. – Powiem o wszystkim ojcu!
On zapisze cię na odwyk albo każe zamknąć cię w zakładzie
poprawczym i nie będziesz musiał mnie oglądać. – Naładowałam
w te słowa tyle goryczy i bólu, ile tylko mogłam. – Wreszcie dam
ci spokój, nie o to ci chodzi?
– Delilah, nie
mieszaj w to ojca! – Zaoponował i potrząsnął mną. – Mam nad
wszystkim kontrolę. Nie martw się o mnie, bo wiem co robię.
– Wiesz? –
Uniosłam brwi do góry, uśmiechając się kpiąco. – To mi
wytłumacz.
– Nie mogę –
wycedził przez zaciśnięte zęby, a ja go odepchnęłam.
Wyszłam z jego
pokoju głośno trzaskając drzwiami.
Potrzebowałam
samotności bardziej niż czegokolwiek w tym momencie. Musiałam
przemyśleć to wszystko, co usłyszałam od Dana. Musiałam
przeanalizować jego każde słowo, żeby znaleźć jakąś
wskazówkę, cokolwiek, co pomogłoby mi go rozszyfrować.
Nie mogłam tu
dłużej zostać.
Moim celem był
Watsons Bay. Było to moje ulubione miejsce. Często przesiadywałam
tam na klifach i patrzyłam na wzburzone fale oceanu pode mną. Tam
wszystkie problemu wydawały się mniej ważne, bo wystarczył jeden
niewłaściwy ruch, a twoje ciało pochłonęłaby zabójcza,
granatowa woda uderzająca o skały u wybrzeży klifów.
Nie zapytałam go
jeszcze o tyle rzeczy, które nie dawały mi spokoju. O Lukasa
Hemmingsa, o pieniądze, które był mu winien, o tego chłopaka,
który razem z Lukiem go pobił. To było pod wielkim znakiem
zapytania, a ja nie miałam siły spróbować znaleźć odpowiedzi
choćby na jedno z tych męczących pytań wirujących mi w głowie
niczym tornado.
Dlaczego nie
mógł mi powiedzieć o tym wszystkim? Czy ktoś go zastrasza albo
szantażuje? A może po prosto nie chce mi odpowiedzieć, w co się
wpakował, bo wyrzuciliby go ze szkoły lub trafiłby do poprawczaka?
Musiałam się
dowiedzieć prawdy za wszelką cenę. I już nawet wiedziałam, kogo
pierwszego o to zapytam.
Od autorki:
Witajcie! (jeżeli ktokolwiek to czyta). Za nami już jakże długi trzeci rozdział. Mam nadzieję, że jakoś przez niego przebrnęliście. Wiem, że nie dzieje się w nim dużo, jednak ten rozdział jest istotny. I możecie przyszykować się na rozdział czwarty, w którym wydarzy się NIECO WIĘCEJ. Kto wie, może wreszcie nasza Dee skonfrontuje się z Lukiem?
Chciałabym przeczytać wasze pomysły/domysły, więc ma do was kilka pytań.
1. Jak waszym zdaniem będzie wyglądać pierwsze spotkanie Dee i Luke'a?
2. Co myślicie o zachowaniu Daniela? Czy ma na nie wpływ Luke?
3. Czy domyślacie się, gdzie mógł być Dan przez ten tydzień?
Proszę was również o komentarze, ponieważ naprawdę zależy mi na waszej opinii. Wiem, że nie mam zbyt wielu czytelników, ale wcale nie przeszkadza mi to i chciałabym poznać wasze zdanie.
Jeżeli jesteś nowym czytelnikiem na blogu, zachęcam do zaobserwowania bloga, możecie również pisać swoje username w zakładce: Informowani, a będę informować was na TT o nowych rozdziałach. Nie miałabym również nic przeciwko polecaniu mojego opowiadania swoim przyjaciołom, znajomym, babci, sąsiadce. To wszystko ma dla mnie ogromne znaczenie.
I jeszcze jedno, kochani. Jeżeli ktoś zajmuje się grafiką (chodzi mi głównie o szablony i okładki na wattpada) lub zna kogoś, kto to robi (i ma dobre serduszko), prosiłabym o napisanie w komentarzu. Bardzo mi na tym zależy.
I jeszcze jedno, kochani. Jeżeli ktoś zajmuje się grafiką (chodzi mi głównie o szablony i okładki na wattpada) lub zna kogoś, kto to robi (i ma dobre serduszko), prosiłabym o napisanie w komentarzu. Bardzo mi na tym zależy.
Do zobaczenia. xx
Mientte
Dobra, zacznijmy. PISZĘ TEN KOMENTARZ DRUGI RAZ.
OdpowiedzUsuńA więc to jest cudowne! Z każdym rozdziałem to ff podoba mi się coraz bardziej. Błagam, nie zniechęcaj się i nie zostawiaj go! Jestem w 100% przekonana, że po jego zakończeniu będę wracać regularnie. A TERAZ O ROZDZIALE: Według mnie, Luke ma jakiś tam malutki wpływ na zachowanie Daniel'a. Jest w końcu niegrzeczny [chyba]. Myślę, że Dan jest u Luke'a. No bo gdzie by indziej? Chyba nie wyjechał albo nie umarł nie? [mam nadzieję]. No co ja mam ci tu pisać, jestem osobą, która lubi wolny rozwój akcji, więc się nie martw. Sama gdy piszę swoje opowiadanie [nie, nie mam bloga, boję się że się nikomu nie spodoba]. to nrobię wszystko wolno, także pozdro. No to na tyle co mam ci do powiedzenia, życzę weny kochanie!
PS. Sorki za jakiekolwiek błędy.
Nightmare xx [dawna AmyKatherine] tak jakby co, żebyś wiedziała, że czytam od początku. Tak , to ja zadałam ci pytanie o Jade, tam w komentarzach do bohaterów.
Możesz być z siebie dumna, bo jesteś jedyną osobą, której blog czytam i KOMENTUJĘ. Jest cudowne to opowiadnie więc jak go nie komentować? Jeszcze raz kocham, przesyłam buziaki i czekam na next.
PS2: Mam nadzieję, że dobrnęłaś do końca xd.
Nightmare xx
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAha i te okładki dziewczyny stąd robią [i są cudowne zobacz]
Usuńhttp://okladkinawattpad.blogspot.com/
Przez przypadek usunęłam tamten komentarz. Przepraszam :c
Wow, dziękuję za komentarz. ♥ Nawet nie wiesz, jak bardzo miło mi czytać Twoje komentarze. I czuję się wyjątkowo, skoro tylko moje opowiadanie komentujesz ♥
UsuńI dzięki za polecenie bloga z okładkami na wattpada (planuję zacząć z nim przygodę niebawem) i faktycznie, dziewczyny tworzą niesamowite okładki.
Pozdrawiam, Minette xx