– Tata? – Stanęłam w drzwiach zaskoczona.
William Marshall stał w salonie wraz z komisarzem
Edwardsem i obaj patrzyli na mnie, dziwnie marszcząc brwi. Wizyta
policjanta w moim domu nie oznaczała niczego dobrego. Może
dowiedział się, kto włamał się do naszego mieszkania lub kto
podpalił samochód taty.
– Czy coś się stało? – spytałam niepewnie.
Bałam się, że wydało się, że byłam na wyścigach.
Tata wyglądał na poddenerwowanego. Patrzył na mnie
uważnie, jakby chciał mnie przejrzeć. Stałam wyprostowana, nie
ruszyłam się nawet o centymetr, patrzyłam mu prosto w oczy.
– Tak. – Westchnął i usiadł na kanapie.
Edwards poszedł jego śladem. Obaj wyglądali na
zmęczonych.
– Chodzi o Daniela.
Wstrzymałam oddech. Czy tata dowiedział się o
wyścigach? A może znacznie gorzej. Może Daniel... Czy komisarz
Edwards przyjechał do nas, żeby powiedzieć, że Danowi coś się
stało podczas wyścigu?
Przysiadłam na sofie naprzeciwko nich. Z trudem
przychodziło mi opanowanie swoich uczuć. Miałam wrażenie, że
zaraz się rozbeczę. Jeżeli coś stało się mojemu bratu...
– Słyszałaś kiedyś o wyścigach organizowanych w
mieście? – Komisarz Edwards wreszcie przerwał ciszę. Kiwnęłam
głową, więc kontynuował. – Jakaś banda dzieciaków postanowiła
się zabawić. Cały czas pracujemy nad tożsamością osób, które
są za nie odpowiedzialne.
– O co chodzi? – Przerwałam mu coraz bardziej
zaniepokojona.
– O to, że policja złapała Daniela na nich –
odpowiedział tata i pokręcił głowa, jakby nie dowierzał własnym
słowom.
– Dzisiaj odbyły się wyścigi, rozpracowaliśmy je
i dotarliśmy do nich. Złapaliśmy kilkoro osób związanych z
organizacją.
– Daniel organizuje wyścigi? – Zgłupiałam.
– Nie. – Zaprzeczył. – Złapałem go, kiedy
próbował uciekać. Nie mogłem uwierzyć, kiedy go zobaczyłem.
– Od razu przywiózł go do domu – dodał tata.
– Nic mu nie jest? – Musiałam się upewnić.
– Oprócz tego, że jest uziemiony do końca życia,
nie. – Zawód w głosie mojego rodzica był prawie namacalny.
Daniel był jego jedynym synem. Wiązał z nim wielkie
plany. Bolało go to, że Dan nie jest taki, jakim go sobie wymarzył.
Pewnie obwiniał się, że zachowanie Daniela jest jego winą. I
patrząc tacie w oczy, mogłam to ujrzeć. Wyrzucał sobie, że był
złym ojcem, że popełnił wiele błędów rodzicielskich, że nie
poświęcał nam odpowiednio dużo czasu.
– Wiecie kto jest organizatorem tych wyścigów?
Tata i Edwards wymienili między sobą spojrzenia.
– Niektórzy nazywają to młodzieżowym gangiem, ale
dla mnie to bzdura. To tylko banda zbuntowanych dzieciaków, które
razem angażują się w działalność przestępczą. Chcą
udowodnić, że są silni i niebezpieczni. Większość z nich kończy
zgonem po przedawkowaniu. Okropna sprawa.
– Kiedyś mój wspólnik Atkinson prowadził sprawę
właśnie jednego z członków młodzieżowego gangu – wtrącił
tata. – Chłopak był młody i aż szkoda było na niego patrzeć.
Zmarnował swoje życie, a po odsiedzeniu wyroku zniknął. Pewnie
wrócił do tego, co robił wcześniej.
– Tak, pamiętam tą sprawę – mruknął Edwards.
– Kim był ten chłopak? – Zmarszczyłam brwi.
– Nazywał się chyba Xavier Smith? – Spojrzał na
komisarza,a ten skinął głową. – Jego przyjaciele po fachu
wrobili go, a on poszedł siedzieć.
Otworzyłam szerzej oczy, kiedy usłyszałam nazwisko
Xaviera. Nigdy nie pomyślałabym, że dowiem się o nim czegoś
takiego. Calum zapewniał mnie, że policja nic o nich nie wie, a w
rzeczywistości mieli akta ich przywódcy. The Snipers wcale nie
mieli tak silniej pozycji w mieście, jak mi mówili. Tak naprawdę
mieli na karku policję i ktoś na nich donosił. Xavier mimo że już
siedział, nadal kontynuował swoją nielegalną działalność. A
mój brat był jednym z nich. Zastanawiałam się, czy tata o tym
wiedział. Ale zakładałam, że raczej nie.
– O co wtedy chodziło? – spytałam z niezbyt
zaciekawioną miną, choć tak naprawdę umierałam z ciekawości.
– Nie pamiętam dokładnie – odparł William. –
To było zaraz po tym jak się tu przeprowadziliśmy. Atkinson ma
chyba akta tej sprawy.
Pokiwałam głową.
– Pójdę porozmawiać z Danielem – powiedziałam
cicho i z ciężkim westchnieniem podniosłam się z kanapy. –
Dzwoniłeś do mamy?
– Jeszcze nie.
– I nie dzwoń. Tylko zacznie się martwić i pewnie
tu przyleci.
– Może Danielowi właśnie potrzeba rozmowy z matką
– odparł.
– On potrzebuje rozmowy z tobą – wymamrotałam
zanim wyszłam z pokoju.
Próbowałam porozmawiać z Danielem spokojnie, ale jak
można było się domyślić, wywiązała się między nami kolejna
kłótnia. Mój brat nie wiedział, że byłam na wyścigach i
wszystko widziałam, więc to ja miałam główny powód, by na niego
wrzeszczeć.
– Nie rozumiesz, w co się wpakowałeś? –
wysyczałam wściekła. – Oni mają akta Xaviera. – Widząc
zaskoczoną minę Dana, mówiłam dalej. – Nie wiedziałeś, że
siedział w więzieniu? Wspólnik taty prowadził jego sprawę. I
może nie wiesz, ale Edwards powiedział mi, że mają źródła,
które donoszą im o wyścigach, więc policja ma ich w garści. Masz
szczęście, że nie domyślili się, że jesteś części ich klubu
zbuntowanych panienek.
Daniel wysłuchiwał moich słów w ciszy. Siedział na
brzegu łóżka i chował twarz w dłoniach. Wyglądał na zmęczonego
i podłamanego. Zresztą jak inaczej mógłby wyglądać po
dzisiejszej nocy?
– Czy im udało się uciec? – spytałam po chwili.
Dan podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi
brązowymi oczami. Skinął nieznacznie głową i ponownie ją
opuścił.
– Chociaż nie jestem pewny, co do Hemmingsa. Nie
było go z nami. Pewnie znalazł jakąś laskę.
– I co teraz zrobicie?
– To już nie twoja sprawa. Nie martw się, poradzimy
sobie.
*
Jednak martwiłam się i nie uważałam, że to nie była
moja sprawa. Ta sprawa dotyczyła mnie w takim samym stopniu jak ich.
Skoro nie zamierzali ze mną współpracować (chociaż wymagali, że
ja będę współpracować z nimi), planowałam działanie na własną
rękę. Dlatego zaraz po szkole pojechałam do kancelarii mojego
taty.
Samochód taty stał na parkingu, co oznaczało, że był
w biurze. Zaparkowałam obok jego auta i skierowałam się do drzwi.
Budynek kancelarii miał dziesięć pięter, był oszklony i
nowocześnie zaprojektowany. Tata wraz z wspólnikami włożyli w tą
przedsiębiorczość masę pieniędzy i trudów. A teraz byli jedną
z najlepiej prosperujących kancelarii adwokackich w mieście. W holu
powitała mnie jedna z sekretarek taty, ubrana w idealnie dopasowany
czarny kombinezon. Wymieniłam z nią kilka zdań, po czym weszłam
do windy, by dostać się na piętro, na którym mój tata miał swój
gabinet.
– Dzień dobry, Delilah – powitała mnie Kate,
osobista sekretarka taty, kiedy tylko drzwi windy otworzyły się.
– Dzień dobry – odpowiedziałam zmieszana jej
uśmiechem.
– Twój tata ma właśnie spotkanie, możesz na niego
poczekać – powiadomiła mnie.
Pokiwałam głową. Usadowiłam się na małej kanapie,
która stała w holu i rozejrzałam się dookoła. Kate uśmiechała
się do mnie zza kantorka, od czasu do czasu porządkując jakieś
dokumenty i teczki.
Obecność Kate pokrzyżowała moje plany. Spodziewałam
się, że nikogo nie będzie i jakimś cudem dostanę się do kluczy,
które otwierały gabinety prawników na tym piętrze. Jednak Kate
nie wyglądała jakby gdzieś się wybierała, więc musiałam
obmyślić plan B. problem tkwił w tym, że nic nie przychodziło mi
do głowy. Nie istniał żaden inny sposób, by dostać się do
gabinetu Adkinsona. Musiałam mieć klucze. Nie umiałam otwierać
zamków drzwiach za pomocą wsuwek do włosów.
Udawałam bardzo zajętą, czytając jakąś pierwszą
lepszą gazetę, która leżała na stoliczku do kawy. Od czasu do
czasu podnosiłam wzrok, by zerknąć na Kate. Coraz bardziej
zaczynałam mnie irytować. Miałam wrażenie, że wie, co
zamierzałam zrobić, i uniemożliwiała mi to, słodko się do mnie
uśmiechając.
Mijały minuty, a ja siedziałam na kanapie coraz
bardziej poddenerwowana i zniecierpliwiona. Gapiłam się na drzwi,
na których wisiała plakietka z napisem T. Atkinson.
Miałam już się poddać i wrócić do domu, kiedy Kate
podniosła się z krzesła i biorąc kubek po kawie, skierowała się
w stronę łazienki. Nie czekałam długo. Gdy tylko drzwi do
łazienki zamknęły się za nią, poderwałam się z miejsca.
Wpadłam za jej biurko i zaczęłam przeszukiwać szuflady w
poszukiwaniu kluczy. Kiedy znalazłam odpowiedni klucz i upewniłam
się, że Kate jeszcze nie wraca, wkradłam się do gabinetu
Atkinsona. Wolałam nie myśleć o tym, jak wiele ryzykowałam,
posuwając się do włamania do biura jednego z wspólników taty.
Gdyby mnie złapano, wpadłabym w kłopoty.
Zamknęłam za sobą drzwi najciszej jak umiałam i
zabrałam się za przeszukiwanie gabinetu. Na szczęście panował tu
nieskazitelny porządek i wszystkie dokumenty były uporządkowane na
wielkim regale. Znalazłam półkę, na której znajdowały się
wszystkie akta z 2011 roku, a następnie odnalazłam teczkę, na
której grzbiecie widniało nazwisko Xaviera.
Poczułam podekscytowanie. Trzymałam w dłoniach rzecz,
która mogła zupełnie zmienić dalszy bieg kariery The Snipers.
Miałam akta ich przywódcy, mogłam z nimi zrobić co tylko
zapragnęłam. A pragnęłam poznać przeszłość Xaviera oraz
historię gangów młodzieżowych w Sydney. Mogłabym się dowiedzieć
wielu przydatnych rzeczy o gangach i ich funkcjonowaniu. Gdybym
poznała historię Xaviera, w pewnym sensie poznałabym historię
reszty członków The Snipers. Schowałam teczkę do torby i ułożyłam
pozostałe teczki tak, by nie było widać, że jednej brakuje.
Zadowolona z tego, że poszło tak gładko, ruszyłam w
stronę drzwi. Ale zatrzymałam się, kiedy za drzwiami usłyszałam
kroki. Rozejrzałam się spanikowana w poszukiwaniu kryjówki, ale
wiedziałam, że nie zdołam się ukryć.
Miałam przechlapane.
Kate otworzyła drzwi i zmierzyła mnie podejrzliwym
spojrzeniem.
– Co tu robisz? – spytała, marszcząc brwi.
– Chciałam zaczekać na tatę w jego gabinecie. –
Nie miałam czasu na wymyślenie jakiegoś dobrego kłamstwa, więc
improwizowałam, mając nadzieję, że jakoś uda mi się z tego
wykręcić.
– To nie jest gabinet Williama – powiedział sucho.
– I nie masz do niego kluczy.
Otworzyłam usta, by znów skłamać, ale nic nie
przyszło mi do głowy. Za chwilę za Kate pojawił się tata i
ściągnął groźnie brwi.
– Nie masz prawa przebywać w tym pomieszczeniu –
powiedział. Zbeształ mnie wzrokiem.
Skuliłam się w sobie i wyszłam z gabinetu Atkinsona.
– Ja to załatwię – mruknął tata do Kate. Kiedy
sekretarka odeszła, tata zwrócił się do mnie. Był zdenerwowany.
– Co tam robiłaś?
– Chciałam z tobą porozmawiać, ale miałeś
spotkanie, więc pomyślałam, że zaczekam w twoim gabinecie. –
Patrzyłam na niego ze skruchą. Miałam nadzieję, że jakimś cudem
uda mi się wcisnąć mu to beznadzieje kłamstwo.
– Nie zauważyłaś tabliczki na drzwiach? –
Podniósł głos, ale zaraz się opanował. – Porozmawiamy o tym w
domu. Śpieszę się.
Posłał mi ostatnie spojrzenie i odszedł.
Westchnęłam ciężko i powłóczyłam nogami do
wyjścia. Wiedziałam, że nie będę mogła się z tego wytłumaczyć.
Nie umiałam też wymyślić w miarę realistycznego kłamstwa,
którym wyjaśniłabym swoją obecność w gabinecie Atkinsona. Nie
mogłam również powiedzieć tacie prawdy, dlaczego się tam
wkradłam. Nie mogłam powiedzieć mu o Xavierze, o tym, że wiem, co
teraz robi. Byłam w sytuacji bez wyjścia. Nie mogłam kłamać, ale
również nie mogłam powiedzieć prawdy. Jedyne co mi pozostało to
milczenie i przyjęcie kary, którą na pewno dostanę.
W domu czekał na mnie Daniel. Wyglądał na
zaniepokojonego, ale kiedy zapytałam go, czy coś się stało, on
tylko powiedział, że to kłopoty w szkole. Patrząc na jego minę,
mogłam wywnioskować, że on miał również okropny dzień. Miałam
dziwne wrażenie, że oboje mamy przesrane.
I faktycznie mieliśmy.
– Powiedz mi, Delilah, co ci strzeliło do głowy? –
spytał tata, kiedy tylko wszedł do domu. – Wiesz, że to
przestępstwo? Gdyby Atkinson się dowiedział, miałbym przez ciebie
duże nieprzyjemności.
– Przepraszam – burknęłam, patrząc na swoje
dłonie spoczywające na kolanach. Siedziałam i potulnie
wysłuchiwałam taty. Nie mogłam przeciągać struny i mu
odpyskować. Musiałam jakoś załagodzić tą sprawę.
Daniel spoglądał na mnie pytająco, ale o nic nie
zapytał.
– Zawiodłaś mnie, Delilah. – Westchnął ciężko.
– Taka sytuacja ma się już nie powtórzyć.
– Dobrze – odparłam.
– A teraz oddaj mi kluczyki do swojego auta –
wyciągnął dłoń.
– Ale tato... – zaczęłam protestować, ale zaraz
umilkłam. Zasłużyłam na zabranie samochodu. Zresztą mogło być
gorzej. Tata mógł zażądać wyjaśnień, ale tego nie zrobił.
Więc bez słowa oddałam mu kluczyki.
– A ty Daniel? – Spojrzał na niego, wyczekując
wyjaśnień.
– Co znowu? – Sapnął mój brat.
– Nie chcesz mi wyjaśnić tylu nieobecności w
szkole? Albo tego, co robiłeś na wyścigach? A może wyjaśnisz mi
to, dlaczego przebywałeś w szkole pod wypływem alkoholu? – Żyła
na czole taty niebezpiecznie pulsowała ze wściekłości. –
Myślałeś, że się o tym nie dowiem? Rozmawiałem dzisiaj z
nauczycielami. Chcą cię zawiesić! Zdajesz sobie sprawę, co to
oznacza?
– Będę miał więcej wolnego czasu? – spytał
lekko Dan.
– Uważasz, że to zabawne? Jeżeli sądzisz, że
będziesz ignorował szkołę i zaniedbywał swoje obowiązki, a ja
nie kiwnę palcem, to jesteś w błędzie. Jeszcze jeden wybryk,
Daniel, a odsyłam cię do matki. Zamieszkasz z nią we Francji, może
jak zmienisz środowisko, to zrozumiesz, jak niszczyłeś sobie
życie. – Tata mówił spokojnym, zimnym głosem, a Dan stał
naprzeciw niego i patrzył mu prosto w oczy.
Daniel na wzmiankę o wyjeździe do Francji, skrzywił
się.
– Dlaczego teraz próbujesz mnie wychowywać? –
Zmrużył oczy. – Dlaczego nie zrobiłeś tego wcześniej? Musiałem
przechodzić przez syf dorastania sam, nigdy nie miałeś dla mnie
czasu, nigdy mi nie powiedziałeś co jest dobre, a co złe. Więc
nie oczekuj ode mnie, że będę podejmował odpowiednie decyzje. I
tak nigdy nie dorównam twoim oczekiwaniom. Zawsze byłem dla ciebie
tylko niewdzięcznym bachorem.
– Zawiodłem się na was obojgu – powiedział tata,
patrząc najpierw mi w oczy, a później Danielowi. – I może nie
zawsze miałem dla was czas, ale nigdy nie uczyłem was kłamania i
nieodpowiedzialności. Straciłem do was zaufanie. Nigdy nie
zachowywaliście się tak, jak teraz. Macie szlaban do odwołania.
Żadnych spotkań z przyjaciółmi, żadnych wyjść w weekendy, wasi
znajomi nie mogą również przychodzić tutaj. Będziecie mieli dużo
czasu na przemyślenie swojego postępowania.
Tata wyszedł. Staliśmy z Danielem przez chwilę w
ciszy, patrząc na siebie.
– Dlaczego to powiedziałeś? – Spojrzałam na
niego z wyrzutem. – Teraz będzie się obwiniał. Przecież to nie
jego wina.
– Jeżeli uzna mnie za straconego, będzie mu łatwiej
pozwolić mi odejść – odpowiedział.
– O czym ty mówisz?
Nie
odpowiedział. Zamiast tego zamknął mnie w szczelnym uścisku.
Mojego
brata nękało znacznie więcej problemów niż mogłam przypuszczać.
Podejmował nieodpowiednie decyzje, by mnie chronić. I teraz nie
liczyło się dla mnie nic innego, jak zdjąć z jego bark tą wielką
odpowiedzialność.
Od autorki: cześć! Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze ze mną jest. Choć zaczynam w to wątpić.
W każdym razie, rozdział pojawił się szybciej niż przypuszczałam. Nie jest za długi. W sumie jest chyba najkrótszym jak dotąd rozdziałem. Jest to jeden z rozdziałów przejściowych. I od razu mówię, że kolejny również taki będzie.
Nie było w nim The Snipers, co zapewne was smuci, mnie również to smuci, ale obiecuję wam, że warto na nich poczekać!
PISZCIE CO SĄDZICIE O ROZDZIALE W KOMENTARZACH. TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE.
Dziękuję również osobą, które to czytają i komentują moje wypociny. Jesteście wspaniali!
A i jeszcze jedno. Z racji tego, że wakacje dobiegają końca i zaczyna się szkoła, chciałabym wam jak i sobie nieco osłodzić powrót do szkoły, dlatego 1 września pojawi się kolejny rozdział!
Więc do zobaczenia wkrótce!
Love y'all
Minette
Kocham to opowiadanie i tyle w temacie:( wakacje się właśnie skończyły i idę płakać xd ale czekam na rozdział!
OdpowiedzUsuń