Rozdział 19

Idąc przez szkolny korytarz, czułam na sobie ciekawskie spojrzenia osób, które mijała. Większość z nich już słyszała o tym, że ktoś podpalił samochód mojego taty, większość z nich również widziałam mnie z Lucasem Hemmingsem, a plotki roznosiły się po naszej szkole z prędkością światła. Zerwanie z Mattem tylko dolało oliwy do ognia. Byłam w ostatnim czasie na językach wszystkich, lecz nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Plotki były teraz ostatnią rzeczą, która mnie obchodziła.
Lekcje minęły mi szybko, może dlatego, że nie zwracałam na nie większej uwagi. Ja, Delilah Marshall, jedna z lepszych uczniów, nie zwracałam uwagi na lekcje. I wychodząc ze szkoły zastanawiałam się, co stało się z tą dziewczyną, która miała plany na przyszłość, mnóstwo pomysłów na życie, wspaniałych przyjaciół i rodzinę, która jeszcze miesiąc temu szalała z przyjaciółmi na imprezie, co stało się z dziewczyną, którą byłam.
Problemy były nieodłączną częścią życia każdego człowieka. Każdy je miał, tylko że nie każdy to pokazywał, ale wszyscy mierzyli się z jakimiś trudnościami losu. Dla jednych był to ciężki sprawdzian następnego dnia, jeszcze dla innych złamana noga, rozwód rodziców, kłótnia z przyjacielem. Jednak moje problemy dotyczyły spraw, z którymi osiemnastolatki nie powinny były się mierzyć. Musiałam stawić czoła człowiekowi, który zniszczył mi życie, a kiedy udało mi się je wreszcie odbudować, znów się pojawił. Jak miałam poradzić sobie z czymś takim? Czy miałam jakąkolwiek szanse wyjść z tego bagna i nie wciągać w nie moich najbliższych? Od kilku dni nie myślałam nad niczym innym tylko właśnie nad tym. Przez ostatni czas chodziłam nieobecna i zamyślona, nawet nie próbowałam ukrywać przed przyjaciółmi, że coś mnie dręczy. Jednak oni o nic nie pytali, bo wiedzieli, że i tak nie powiem im prawdy. Zachowywałam się jak mój brat, chciałam ich chronić przez niewiedzę, choć sama na własnej skórze doświadczyłam, że to nie zawsze jest najlepsze wyjście. Ale co innego mi pozostało? Na razie byli względnie bezpieczni i nikt na razie nie odważył się podnieść na nich ręki. I miałam nadzieję, że tak już zostanie. Podpalenie samochodu mojego taty to była zupełnie inna sprawa. On wiedział, jak poradzić sobie z takimi rzeczami i co robić w takich sytuacjach. I gdzieś w głębi serca liczyłam na to, że tata domyśli się, że nagłe samobójstwo Gacy'ego jest podejrzane i coś nie gra. Może wtedy to on zająłby się tą sprawą, zdjąłby ten ciężar z mojego brata i wszystko zakończyłoby się dobrze. Ale widocznie Gacy'emu chodziło o to, by mój tata o niczym się nie dowiedział. I sam doskonale zdawał sobie sprawę, że nie wyjawię prawdy mojemu ojcu, ponieważ za wszelką cenę będę starała się go chronić. Nawet za cenę własnego życia.
I właśnie te myśli wirowały w mojej głowie, kiedy późnym wieczorem opuszczałam bibliotekę, by udać się do domu. Nie chciałam tam wracać, szczególnie po tej sytuacji z podsłuchem. Obawiałam się, że gdzieś jeszcze jest to małe urządzenie, które dawało dostęp mojemu dręczycielowi do naszych rozmów.
Po drodze do domu zatrzymałam się obok małego sklepiku z książkami. Potrzebowałam kilku dodatkowych książek do szkoły i dodatkowo nadarzyła się okazja do opóźnienia powrotu do domu, do którego tak bardzo nie chciałam wracać. Wysiadając z samochodu, rozejrzałam się dookoła. Ściemniało się, a lampy uliczne rzucały nieprzyjemne żółte światło na otaczającą mnie uliczkę. Nie była to przyjemna część miasta, więc czym prędzej skierowałam się do księgarni. Po zakupieniu podręczników wyszłam z powrotem na ulicę i cicho zaklęłam. Zaczynało padać. Naciągnęłam kaptur na głowę i biegiem ruszyłam do samochodu. Już miałam wskakiwać do suchego i ciepłego auta, kiedy coś przykuło moją uwagę. A tak właściwie to ktoś.
Kilka metrów dalej, obok starej kamienicy, której okna i drzwi były zabite deskami, kręciła się jakaś dziewczyna. Szła na przód, trzymając się ściany, ale wyglądało na to, że miała trudności ze złapaniem równowagi. Słaniała się na nogach i co jakiś czas podnosiła dłoń do twarzy, żeby ja otrzeć.
Nawet nie zastanawiałam się nad tym, co robię. Po prostu zamknęłam samochód i rozglądając się na boki, podeszłam do dziewczyny. Będąc blisko mogłam lepiej dostrzec jej bladą twarz, mokre, blond włosy, które pod wpływem deszczu zaczęły się kręcić.
Hej. – Zatrzymałam się przed nią. – Wszystko w porządku?
Spojrzała na mnie, a mnie przebiegły ciarki po plecach. Znałam to spojrzenie. Dokładnie tak samo patrzył na mnie Daniel, kiedy był pod wpływem narkotyków. Jej niebieskie oczy były przekrwione i patrzyły na mnie ze strachem.
Muszę iść – powiedziała. – Zanim oni mnie znajdą. – Jej głos był niewyraźny i drżał. – Muszę iść.
Odwiozę cię do domu – powiedziałam, jednak dziewczyna zdawała się tego nie usłyszeć, bo odwróciła się w drugą stronę i zaczęła niezdarnie uciekać.
Jęknęłam głośno i pobiegłam za nią w boczną uliczkę.
Zaczekaj! – Krzyknęłam. – Chcę ci pomóc!
Nie spodziewałam się, że naćpani ludzie są w stanie tak szybko biegać. Dziewczyna była szybka, i mimo że czasem zatoczyła się gdzieś w bok, nadal biegła. Skupiłam się na jej jasnych włosach i przyśpieszyłam. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że muszę jej pomóc. Mimo że to było nieodpowiedzialne, ponieważ biegłam za nią ciemną uliczką w nieznaną mi stronę. Jednak ta dziewczyna nie była świadoma swoich czynów i mogła zrobić sobie lub komuś innemu krzywdę, a ja nie mogłam do tego dopuścić.
Wybiegłam za nią z tej uliczki i znalazłyśmy się obie na pustym placu, wokół którego stały stare kamienice. Nie było tutaj żadnych lamp ulicznych, więc musiałam zmrużyć oczy, by lepiej przyjrzeć się otoczeniu. Coraz mocniej padający deszcz nie ułatwiał sprawy, przemokłam do suchej nitki i zaczynałam dygotać z zimna. W żadnym mieszkaniu nie paliło się światło, a na jednym budynku widniał napis „DO ROZBIÓRKI”, więc domyśliłam się, że nie ma tutaj żadnej żywej duszy oprócz mnie i tej biednej przerażonej dziewczyny, która teraz stała pośrodku placu i obejmowała się ramionami. Wydawało mi się, że szlochała.
Zbliżałam się do niej powoli, by jej nie wystraszyć. Nie uśmiechała mi się pogoń za nią w deszczu, który spowodował, że zrobiło się znacznie ciemniej niż wcześniej. Gęste szare chmury wisiały nisko na niebie i nie zachęcały do przebywania na zewnątrz. A ja stałam gdzieś pośrodku podejrzanych budynków i próbowałam pomóc kompletnie obcej mi osobie.
Mam na imię Delilah – mówiłam do niej, uważnie obserwując jej ruchy i zbliżając się w jej stronę. – Chcę ci pomóc. – Uśmiechnęłam się, chcąc tym zdobyć jej zaufanie.
Nieznajoma stała w tym samym miejscu i nerwowo rozglądała się dookoła, jakby obawiała się, że ktoś nagle się na nią rzuci. Wyglądała jak zaszczute dzikie zwierzę. Bała się czegoś. I zdawałam sobie sprawę, że mogła mieć jakieś omamy wzrokowe przez ten szajs, który wzięła.
Moje auto stoi niedaleko. – Zrobiłam kolejny krok. – Odwiozę cię do domu. – I kolejny. Jeszcze kilka, a będę mogła złapać ja za nadgarstek i wyprowadzić stąd. – Jak masz na imię?
Dziewczyna ignorowała mnie, nadal bacznie skanując otoczenie swoimi przekrwionymi oczami. Skłamałabym, jeżeli powiedziałabym, że to mnie nie przerażało. Za chwilę nieznajoma wydała z siebie jęk rozpaczy i wyszeptała cicho:
Już za późno.
Zmarszczyłam brwi. Jeżeli miałam być szczera, to myślałam, że uroiła sobie, że banda wampirów ją goni, by wyssać z niej krew. Ale nigdy nie spodziewałabym się, tego co za chwilę się wydarzyło.
Przez szum deszczu przebił się warkot silnika, ale nie jednego. Było ich kilka i usłyszałam je zanim pięć motocykli wjechało na plac między kamienicami. Okrążyły nas, co jakiś czas jeden z motocyklistów nacisnął pedał gazu, kiwali do siebie porozumiewawczo głowami, przysięgłabym, że uśmiechali się z tryumfem, jednak nie widziałam ich twarzy, bo zasłaniały je czarne kaski.
Dziewczyna zbliżyła się do mnie, prawie wpadając na moje plecy. Jej szloch sprawił, że ja również miałam zamiar zacząć płakać. Obserwowałam motory jeżdżące wokół nas i w myślach próbowałam obmyślić plan ucieczki. Mimowolnie sięgnęłam do kieszeni moich spodni i jęknęłam. Nie miałam telefonu. Po powrocie do domu miałam po niego jechać z Calumem, ale najwidoczniej nie dane mi będzie wrócenie do domu.
Motocykle jak na komendę zatrzymały się, jednak ich silniki wciąż niebezpiecznie powarkiwały, jakby wściekłe psy, które szykują się do ataku. Zacisnęłam dłonie w pięści. W co ja się wpakowałam?
Jeden z motocyklistów zszedł ze swojego pojazdu i ściągnął czarne rękawice, rzucając je na siodełko. Następnie zdjął kask i zmierzył mnie i dziewczynę za moimi plecami uważnym spojrzeniem czarnych oczu. Na jego ustach pojawił się zuchwały uśmiech.
Witam, drogie panie. – Skinął na nas głową i ruszył w naszą stronę.
Cofnęłam się, wpadając na blondynkę. Zaczynałam panikować. Nie miałam pojęcia, kim byli ci ludzie, dlaczego tu się znaleźli i czego od nas chcieli. Domyślałam się, że to może mieć jakiś związek z tą tajemniczą dziewczyną, ale co u licha ona mogłaby im zrobić?
Zapędzacie się na niewłaściwe tereny – kontynuował lekkim tonem, jakby rozmawiał z małymi dziećmi.
Właśnie miałyśmy stąd iść – wydusiłam z siebie i wyprostowałam się.
Chłopak zmrużył na mnie oczy i podszedł jeszcze bliżej. Był wysoki, miał bladą cerę i przenikliwie czarne oczy, które lustrowały moją twarz. Jego czarna skórzana kurtka miała na piersi dziwny mały znaczek, który przykuł moją uwagę. Była to trupia czaszka, od której odchodziły ogniste płomienie. I tylko jedno przyszło mi do głowy. Chyba właśnie stałam twarzą w twarz z jakimś motocyklowym gangiem albo coś w tym stylu, ponieważ każdy z obecnych tutaj miał ten sam znaczek albo na kurtce albo na kasku.
Już? – Udał rozczarowanie. – Nawet nie zaczęliśmy zabawy, a wy już uciekacie? – Spojrzał na dziewczynę za moimi plecami. – Kochanie – zwrócił się do niej.
Blondynka skuliła się w sobie i gapiła się w ziemię.
Chyba nie myślisz, że po tym wszystkim pozwolę ci od tak odejść. – Mówił do niej spokojnym głębokim głosem, który przeraził mnie na śmierć. Ta dwójka miała coś wspólnego ze sobą, a ja znalazłam się między nimi. To nie wróżyło niczego dobrego. – Ale ty. – Przeniósł wzrok na mnie. – Ciebie nie znam.
Nie odpowiedziałam, bo byłam zbyt wystraszona, żeby otworzyć usta. Oddychałam ciężko i ukradkiem obserwowałam pozostałych motocyklistów. Powtarzałam sobie w myślach, żeby zachować spokój. Jednak patrząc obiektywnie na sytuację, w której się znajdowałam, byłam na przegranej pozycji. Ci ludzie nie pozwoliliby mi odejść. Było ich znaczniej więcej i nawet gdybym spróbowała uciec, i tak nie miałabym najmniejszych szans. Pewnie wołanie pomocy również na niewiele by się zdało. Jedyne co mi teraz pozostało to zachowanie zimnej krwi i modlitwa o ty, by ktoś mnie z tego wyciągnął.
I co ja mam teraz z wami zrobić? – Westchnął. Zaczął krążyć dookoła mnie i nieznajomej dziewczyny.
Delilah, pomóż mi – wyszeptała dziewczyna.
Dlaczego teraz nagle przypomniała sobie o mojej obecności i przestała mnie ignorować? Dlaczego nie zrobiła tego kilkanaście minut wcześniej, przed pojawieniem się tych ludzi?
Chłopak gdy usłyszał jej słowa, zatrzymał się nagle i spojrzał na mnie ostrym wzrokiem.
Delilah – wypowiedział ledwo dosłyszalnie moje imię.
Wzięłam głęboki oddech. Widząc jego reakcję na moje imię, dotarło do mnie, że musiał mnie znać.
Chłopak był w połowie drogi do mnie, kiedy na plac wjechało auto i zatrzymało się z piskiem opon przed jednym z motocyklistów. Zapanowało zamieszanie, a chłopak, który do mnie zmierzał, odwrócił się i spojrzał na samochód. Nie czekając ani chwili dłużej, złapałam dziewczynę za rękę i spojrzałam na nią znacząco. Jej przerażone oczy wpatrywały się w moje i zdawało mi się, ze godzi się na wszystko, co miałam zamiar zrobić. Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła i szybkim krokiem skierowałam się do obcego samochodu. Znałam go i wiedziałam, że jakimś cudem mój żałosny tyłek został uratowany.
Uciekaj stąd, Dee – nakazał mi Calum, kiedy pochwycił moje spojrzenie. Sięgnął za plecy i za chwilę wyciągnął czarny przedmiot.
Odwróciłam szybko głowę, nie rozmyślając nad tym, co za chwilę się tutaj wydarzy. Puściłam się biegiem w kierunku mojego samochodu, ciągnąc za sobą dziewczynę. Podczas ucieczki dobiegł mnie donośny głos Caluma, który przebił się przez deszcz i szum wiatru. Będą już przy aucie, obejrzałam się za siebie, jednak niewiele zobaczyłam. Stałam przez kilka sekund wpatrując się w ciemną uliczkę w nadziei, że zaraz wyjedzie z niej samochód Caluma. Jednak tak się nie stało, a ja musiałam oprzytomnieć, ponieważ wciąż byłyśmy w niebezpieczeństwie.
Gdzie mieszkasz? – spytałam, kiedy wsiadłyśmy do samochodu.
Blondynka spojrzała na mnie zamglonym wzrokiem. Wydawało mi się, że jej stan się pogorszył, więc nie myśląc dłużej obrałam kierunek do szpitala. Możliwe, że ta banda motocyklistów doprowadziła ją do takiego stanu, mogli podać jej jakieś silne narkotyki lub substancje odurzające. Blondynka była naprawdę ładna, nie patrząc na jej rozmazany makijaż, była nieco wyższa ode mnie i szczuplejsza, jej policzki były zapadnięte.
Dziewczyna była w okropnym stanie. Musiałam jej pomóc wejść do szpitala, ponieważ sama nie dałaby rady. Chyba już dawno straciła kontakt z otoczeniem i nie wiedziała, co się z nią dzieje. Jakaś pielęgniarka zadała mi kilka pytań odnośnie znalezionej przeze mnie dziewczyny, ale nie powiedziałam jej nic konkretnego, nie znałam jej imienia ani nazwiska, nie wiedziałam gdzie mieszka, wiedziałam tylko, że na pewno musiała coś wziąć. Pominęłam oczywiście te całe zamieszanie z motocyklistami i poprosiła, by zajęto się nią jak najlepiej.
Wychodząc ze szpitala całe do zdarzenie nagle do mnie dotarło. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z jego powagi, ale teraz kiedy poziom adrenaliny spadł, a dziewczyna była bezpieczna w szpitalu, mój mózg zaczął intensywnie rozmyślać nad tym wszystkim. Nie miałam pojęcia, co zaszło między kamienicami po naszym odejściu. I miałam nadzieję, że Calum wyszedł z tego cały i zdrowy. Myśl o tym, że mógł ucierpieć była nieznośna. Brak telefonu coraz bardziej mi przeszkadzał, ponieważ nie mogłam zadzwonić do Cala i zapytać, co się stało. I jedyną rzeczą, którą teraz widziałam było wspomnienie Caluma, który zza paska swoich spodni wyciągał pistolet. Jeżeli doszło tam do strzelaniny...
Kiedy wjeżdżałam w moją ulicę było już dawno po dwudziestej drugiej, więc było duże prawdopodobieństwo, że tata już wrócił z pracy i będzie wypytywał gdzie byłam. A ja nie zamierzałam kłamać. Miałam zamiar opowiedzieć mu o tym, co dzisiaj się stało, może z wyjątkiem kilku szczegółów. Stałam na podjeździe i czekałam aż otworzy się brama, kiedy usłyszałam za sobą trąbienie. Spojrzałam w wsteczne lusterko i poczułam, jak kamień spada mi z serca. Czym prędzej wyszłam z samochodu i pobiegłam na drugą stronę ulicy. Nie czekałam na pozwolenie Caluma, po prostu wsiadłam do jego samochodu i miałam ochotę go uściskać, jednak powstrzymałam się. Nie mogłam pokazać, że tak bardzo cieszył mnie jego widok w jednym kawałku.
Nic ci nie jest? – spytałam. Widząc jego kamienną twarz i ostry wzrok, którym mnie obrzucił, skuliłam się w sobie.
Czy możesz mi do cholery wyjaśnić, co tam robiłaś? – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
Westchnęłam cicho i opowiedziałam mu o wszystkim, nic nie zataiłam przez nim chyba pierwszy raz byłam z nim zupełnie szczera, a Calum chyba to dostrzegł. Z czasem jego twarz się zmieniała, gdy mnie słuchał, chyba zrozumiał, że wpakowałam się w to przez przypadek i wcale tego nie chciałam. Kiedy skończyłam, tylko skinął głową i odwrócił wzrok w drugą stronę. Miałam wrażenie, że analizował to, co ode mnie usłyszał.
Kim oni byli?
Calum spojrzał mi prosto w oczy. Wydawał się zmieszany.
Nie wiem. Pierwszy raz ich widzę, nie wiem, skąd pojawili się w naszym mieście i nie mieliśmy o tym pojęcia.
Czy... – Spojrzałam na niego niepewnie. Nie potrafiłam dokończyć tego pytania.
Cal spojrzał na mnie pytająco, unosząc brwi do góry.
Czy?
Czy użyłeś pistoletu?
Pokręcił przecząco głową i zacisnął dłonie na kierownicy. Myślałam, że opowie mi o tym, co zaszło po moim odejściu, ale milczał. Widocznie nie chciał o tym rozmawiać, a ja darowałam sobie pytania, bo zdawałam sobie sprawę, że był zmęczony i nie chciałam się z nim kłócić. Ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju.
Skąd wiedziałeś, że tam jestem?
Bo namierzyłem twój samochód, Marshall. – Uśmiechnął się półgębkiem. – Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że teraz mamy cię ciągle na oku. Czekałem na ciebie pod twoim domem, a kiedy długo nie wracałaś, zadzwoniłem do Mike'a, on zlokalizował twój samochód, a później sama wiesz.
Pokiwałam głową. Wiadomość o tym, że miałam zamontowane namierzanie w moim samochodzie nie była dla mnie wielkim szokiem. Mogłam się tego spodziewać.
Więc jutro widzę cię punktualnie w domu po szkole i pojedziemy po twój telefon.
Okej – odparłam, choć tak naprawdę miałam nieco inne plany.
Ostatni raz wymieniłam spojrzenia z Calumem i otworzyłam drzwiczki, by wyjść.
Calum? – zagadnęłam zanim wysiadłam.
Tak?
Dziękuję.




Powiedziałam tacie o tym, co dzisiaj się stało, choć tak właściwie opowiedziałam mu tylko, że znalazłam dziewczynę pod wpływem narkotyków i zawiozłam ją do szpitala. Oszczędziłam mu szczegółów, bo bałam się jego reakcji na wieść o tym, że jakaś banda motocyklistów mnie otoczyła. Poza tym jak miałabym mu wyjaśnić to, jak wybrnęłam z tej sytuacji? Tata mógłby zacząć coś podejrzewać, a ja nie mogłam na to pozwolić. Rozmawiałam z nim jednak na temat tej biednej dziewczyny, pytałam go, jak mogłam jej pomóc. Mój rodzic gdy tylko o tym usłyszał omal nie rozerwał gazety, którą czytał. Zakazał mi jakikolwiek kontakt z tą dziewczyną i kazał mi zostawić ją w spokoju. Powiedziałam, że tak też zrobię, byleby uśpić jego czujność.
Następnego dnia po skończonych lekcjach i dość nieprzyjemniej rozmowie z moimi przyjaciółmi o moim zachowaniu, pojechałam prosto do szpitala. Wiedziałam, że Calum czekał na mnie pod moim domem i pewnie spodziewał się, że po wczorajszych wydarzeniach skieruję się prosto do domu. Nie stało się tak. Może byłam głupia i nie wyciągnęłam nauki z lekcji, którą zafundował mi los, musiałam jednak sprawdzić co z tą dziewczyną. Po części z tego powodu, że naprawdę się o nią martwiłam, po części dlatego, że ona znała ludzi, z którymi wczoraj przyszło nam się zmierzyć. Postanowiłam ją wypytać o nich, a później zdać relację Calumowi. Próbowałam nie myśleć o tym, że w ten sposób zachowywałam się jak ich sprzymierzeniec. Ale czułam, że muszę odwdzięczyć się Calumowi za to, co zrobił.
Czy w takim razie nie powinnam odczuwać potrzeby odwdzięczenia się Lucasowi Hemmingsowi? W końcu on również uratował mi tyłek. Ale różnica pomiędzy Calumem i Lukiem była taka, że Calum nie żałował tego, co zrobił, a Luke tak. I może właśnie to sprawiło, że nie chciałam mu nawet podziękować. I nie zamierzałam tego robić. Miałam nadzieję, że to, że opatrzyłam jego ranę wyrówna między nami rachunki i nie będę mu niczego winna.
Próbowałam o tym nie myśleć, idąc szpitalnym korytarzem do kantorku pielęgniarek. Oglądałam wnętrze szpitala, zawieszałam wzrok na drobnych szczegółach, by odciągnąć myśli o tej jednej rzeczy. Moje myśli zostały sukcesywnie odciągnięte, gdy jedna z pielęgniarek powiadomiła mnie, że dziewczyna, którą wczoraj do nich przywiozłam, uciekła. Starałam się nie robić awantury, ale jak do cholery mogło się to zdarzyć? Czy w szpitalu nie powinno być stałej opieki lekarzy i pielęgniarek? Czy nikogo nie zaniepokoił stan tej biednej dziewczyny? Jak można było dopuścić do tego, by wróciła w takim stanie na ulicę? Kobieta w białym stroju, widząc to, że powoli się denerwowałam, zaczęła mnie uspokajać. Oznajmiła mi, że zrobiono tej dziewczynie płukanie żołądka i mimo że uciekła, nie powinno jej nic być. Podziękowałam jej sucho za te informacje, które teraz mogłam sobie wsadzić w tyłek, i wyszłam ze szpitala.
Spodziewałam się, że wsiadając dzisiaj do samochodu Caluma będę mogła opowiedzieć mu o tym gangu motocyklistów, jednak zamiast tego po prostu skinęłam do niego głową i w milczeniu jechaliśmy w kierunku znanym tylko przez Caluma. Rozmowa się nie kleiła, wymieniliśmy tylko kilka uwag dotyczących wczorajszej sytuacji i zapytałam go, czy natknęli się na coś w sprawie Gacy'ego, a on tylko wzruszył ramionami. Wiedziałam, że na coś się natknęli, Calum zachowywał się nienaturalnie, wydawał się poddenerwowany i milczał. Calum Hood milczał. To nie było do niego podobne, więc stało się coś poważnego, a on nie mógł mi o tym powiedzieć. Zresztą czego mogłam się spodziewać? To było jasne, że nie będą mnie o niczym informować.
Mimo że Calum milczał, postanowiłam, że zacznę mówić. Może w ten sposób udałoby mi się nakłonić go do puszczenia pary z ust. Przecież to Calum, prędzej czy później będzie musiał się rozgadać. Nie znałam go długo, ale dobrze szło mi nierozszyfrowywanie ludzi. Może dlatego, że byłam dobrą obserwatorką, może dlatego, że miałam wyczuloną intuicję.
Byłam dzisiaj w szpitalu – zaczęłam. Calum spojrzał na mnie przelotnie i zmarszczył brwi. – Chciałam dowiedzieć się co z tą dziewczyną – wyjaśniłam.
I?
Uciekła.
Nie zareagował. Obserwowałam jak poruszał palcami na kierownicy, od czasu do czasu zaciskając je na niej. Obserwowałam jego twarz, gęste brwi, które cały czas ściągał, nieco przymrużone oczy, kości policzkowe, zarost, którego pewnie nie zgolił z braku czasu albo chęci. Wyglądał na normalnego nastolatka, nawet jego czarne ubrania nie robiły z niego członka The Snipers, a gdy się uśmiechał wyglądał niepozornie i nie dało się nie odpowiedzieć na ten uśmiech uśmiechem. Jednak kiedy się spojrzało w jego brązowe oczy, można było dostrzec jak bardzo były one zmęczone, można było dostrzec ból i smutek, którego nie mógł zamaskować nawet jego szeroki uśmiech. Caluma było mi tak łatwo odszyfrować, wystarczyło, że spojrzałam w jego oczy i wiedziałam, jak bardzo musiał kiedyś cierpieć. A to cierpienie zostawiło piętno na jego duszy, w którą mogłam zajrzeć właśnie dzięki jego ciemnym oczom. I mimo że sama nie mogłam uwierzyć własnym uczuciom, ale miałam ochotę mu pomóc. Nie wiedziałam dokładnie w jaki sposób, bo z pewnością nie mogłam zabrać jego smutku, ale może mogłabym sprawić, żeby o nim zapomniał. Doskonale pamiętałam jego oczy, kiedy kazał mi nie mówić o niczym mojemu ojcu, kiedy ostrzegał mnie przed popełnianiem tak głupich błędów. Miałam wtedy wrażenia, że sam przeżył to na własnej skórze, tylko że on popełnił ten błąd, przed którym mnie ostrzegał. Wolałam nie myśleć, że Calum znajdował się kiedyś w podobnej sytuacji do mnie i stracił w niej kogoś ze swoich bliskich.
Ona chyba wiedziała coś więcej, chciałam z nią porozmawiać – dodałam. – A teraz nie wiadomo, gdzie jest i czy wszystko z nią w porządku.
Calum znów nie reagował na moje słowa, tylko zawzięcie patrzył przed siebie i milczał.
O co chodzi? – spytałam po dłuższej chwili. Miałam dosyć jego dziwnego zachowania. – Czy coś się stało?
Nie.
Umiem rozpoznać kłamstwo, Calum, a ciebie coś dręczy. – Westchnęłam. – Nie będę nalegać, ale skoro coś wiesz, to chciałabym wiedzieć co. Nie muszę ci przypominać, że sam powiedziałeś, że wasze sprawy dotyczą mnie...
Znam tą dziewczynę, okej? – Spojrzał na mnie zniecierpliwiony.
Co?
Ma na imię Emma. Kiedyś była naszą... znajomą – dodał ciszej.
Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
Calum i jego kumple zataili przede mną znacznie więcej, zdawałam sobie sprawę, ale ta informacja kompletnie zbiła mnie z tropu.
Nie musiałaś tego wiedzieć.
Więc dlaczego mi o tym mówisz? – Zmarszczyłam brwi. – Albo mówisz wszystko albo nic. Nie mam zamiaru później snuć domysłów i wyciągać niewłaściwe wnioski
Xavier mnie zabije – jęknął Calum i spojrzał mi w oczy. – Jeżeli wygadasz się, że ci powiedziałem, masz przesrane. – Ostrzegł mnie. Wziął głęboki oddech i pokręcił głowa, jakby nie dowierzał swoim czynom. – Chodzi o to, że Luke wpadł do pewnego kolesia i omal nie zatłukł go.
Do Paula?
Tak. – Zerknął na mnie zaskoczony i kontynuował. – Xavier omal nie zatłukł Luke'a za to. Ogólnie mówiąc sytuacja jest napięta. A wczorajsza sytuacja tylko pogorszył sprawę. – Zamilkł na chwilę, jakby rozmyślając nad tym, ile mógł mi jeszcze powiedzieć. – Emma była kiedyś naszą dobrą znajomą, ale później kontakt nam się urwał. Prawdopodobnie ta wataha motocyklistów chciała wyciągnąć od Emmy informacje o nas.
Nie odzywałam się, ponieważ moja głowa intensywnie analizowała słowa Caluma. Teraz wszystko nabrało większego sensu, rozumiałam, dlaczego Calum zachowywał się tak dziwnie i dlaczego Daniel wczoraj kazał mi uważać na siebie i nie wtrącać się w ich sprawy.
Luke wpadł na jakże genialny pomysł, żeby ją sprzątnąć i będzie po sprawie. Ale to Emma, ona nie zrobiła nic złego, ze względu na stare czasy powinniśmy zapewnić jej ochronę. – Zmarkotniał jeszcze bardziej. – O ile sami najpierw się nie pozabijamy.
Powinniście to przedyskutować – poradziłam mu.
Delilah, my nie dyskutujemy, dajemy sobie w pysk i żyjemy dalej.
A co z Paulem?
Tutaj akurat popieram Luke'a. Należało mu się, traktowaliśmy go jako swojego przyjaciela, a on potraktował nas jako kartę przetargową. Sam najchętniej skopałbym mu dupę.
Nie pytałam o więcej. Może dlatego, że nie wiedziałam, o co jeszcze mogłabym zapytać, a może dlatego, że nie chciałam przeciągać struny. Xavier zabronił Calumowi rozmawiania ze mną na takie tematy, a Calum nadstawiał karku i opowiedział mi o ich kłopotach. Nie wyglądało na za ciekawie, bo jeżeli tak dalej pójdzie, to źle to się skończy.
Po kilkunastu minutach zaparkowaliśmy przed małym sklepikiem z urządzeniami elektrycznymi. Nie wyglądał na luksusowy, ale nie przejmowałam się tym. Calum znał właściciela, który zdawał się wiedzieć, czego dokładnie szukamy, bo zaproponował mi kilka modeli telefonów do wyboru. Jako, że ja kompletnie nie znałam się na takich rzeczach, pozwoliłam Calumowi zdecydować za mnie. Wolałam mieć pewność, że mój nowy telefon będzie bezpieczny i wolny od podsłuchów.
Po opuszczeniu sklepu Calum oddalił się ode mnie i zadzwonił do kogoś. Nie wiedziałam z kim rozmawiał, ale wydawał się zdenerwowany, bo chodził po chodniku w tę i z powrotem. Od czasu do czasu patrzył w moja stronę, ale nic nie umiałam wyczytać z jego spojrzenia. Byłam jednak przekonana, że coś się stało.
Kiedy Calum do mnie podszedł, miał twarz wyzutą z uczuć. Patrzył mi w twarz przez kilka chwil.
Zgłoszono zaginięcia dwóch dziewczyn. Obie miały osiemnaście lat, obie zgłaszały, to co ty przechodziłaś w Central Coast. Zniknięcia maja taki sam schemat.
Wzięłam głęboki oddech. I ja i Calum zdawaliśmy sobie sprawę, że za zaginięciami stoi jedna i ta sama osoba. To, że jego słowa przeraziły mnie nie na żarty, było mało powiedziane. Musiałam podeprzeć się ramienia Caluma, by nie upaść.
Chyba oboje wiedzieliśmy, kto będzie następny.


Od autorki: hej wszystkim! Jak mijają wam wakacje? Leniuchujecie czy raczej spędzacie aktywnie wolny czas? Bo ja robię i to i to. 
Jak wam się spodobał rozdział? Wprawdzie byli w nim tylko Delilah i Calum, ale ich relacje w opowieści są ważne, więc. Poza tym, co sądzicie o postaci Caluma w tym opowiadaniu? Lubicie go czy raczej nie? Jestem ciekawa waszych opinii! Muszę was uprzedzić, że kolejne rozdziały będą miały trochę mniej akcji, będą to takie przejściowe rozdziały, ale będą zawierały kilka istotnych wątków, więc będziecie musieli mi to wybaczyć! Musicie wybaczyć mi również to, że rozdział nie był dokładnie sprawdzany i mogą pojawić się w nim małe błędy. Przepraszam was za nie, w wolnej chwili postaram się je poprawić.
Proszę was o choć krótki komentarz, ponieważ to właśnie komentarze sprawiają, że mam ochotę dalej pisać. Jeżeli się postaracie, to może kolejny rozdział pojawi się szybciej niż zazwyczaj! :D
Do zobaczenia wkrótce, kochani!
Minette

8 komentarzy:

  1. Najlepszy ;),uwielbiam czytać ;) więcej Luke aż się chce ;),pięknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I jest ... Jesteś najlepsza ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba zwariuje czekając na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chciałabym wiedzieć. Może pojawi się w poniedziałek x

      Usuń
  5. Będzie jakiś rozdział w sierpniu ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Dołaczam sie do pytania. Czy pojawi sie jakiś rozdział?

    OdpowiedzUsuń

Layout by Neva