Idąc przez szkolny korytarz, czułam na sobie
ciekawskie spojrzenia osób, które mijała. Większość z nich już
słyszała o tym, że ktoś podpalił samochód mojego taty,
większość z nich również widziałam mnie z Lucasem Hemmingsem, a
plotki roznosiły się po naszej szkole z prędkością światła.
Zerwanie z Mattem tylko dolało oliwy do ognia. Byłam w ostatnim
czasie na językach wszystkich, lecz nie zwracałam na to
najmniejszej uwagi. Plotki były teraz ostatnią rzeczą, która mnie
obchodziła.
Lekcje minęły mi szybko, może dlatego, że nie
zwracałam na nie większej uwagi. Ja, Delilah Marshall, jedna z
lepszych uczniów, nie zwracałam uwagi na lekcje. I wychodząc ze
szkoły zastanawiałam się, co stało się z tą dziewczyną, która
miała plany na przyszłość, mnóstwo pomysłów na życie,
wspaniałych przyjaciół i rodzinę, która jeszcze miesiąc temu
szalała z przyjaciółmi na imprezie, co stało się z dziewczyną,
którą byłam.
Problemy były nieodłączną częścią życia każdego
człowieka. Każdy je miał, tylko że nie każdy to pokazywał, ale
wszyscy mierzyli się z jakimiś trudnościami losu. Dla jednych był
to ciężki sprawdzian następnego dnia, jeszcze dla innych złamana
noga, rozwód rodziców, kłótnia z przyjacielem. Jednak moje
problemy dotyczyły spraw, z którymi osiemnastolatki nie powinny
były się mierzyć. Musiałam stawić czoła człowiekowi, który
zniszczył mi życie, a kiedy udało mi się je wreszcie odbudować,
znów się pojawił. Jak miałam poradzić sobie z czymś takim? Czy
miałam jakąkolwiek szanse wyjść z tego bagna i nie wciągać w
nie moich najbliższych? Od kilku dni nie myślałam nad niczym innym
tylko właśnie nad tym. Przez ostatni czas chodziłam nieobecna i
zamyślona, nawet nie próbowałam ukrywać przed przyjaciółmi, że
coś mnie dręczy. Jednak oni o nic nie pytali, bo wiedzieli, że i
tak nie powiem im prawdy. Zachowywałam się jak mój brat, chciałam
ich chronić przez niewiedzę, choć sama na własnej skórze
doświadczyłam, że to nie zawsze jest najlepsze wyjście. Ale co
innego mi pozostało? Na razie byli względnie bezpieczni i nikt na
razie nie odważył się podnieść na nich ręki. I miałam
nadzieję, że tak już zostanie. Podpalenie samochodu mojego taty to
była zupełnie inna sprawa. On wiedział, jak poradzić sobie z
takimi rzeczami i co robić w takich sytuacjach. I gdzieś w głębi
serca liczyłam na to, że tata domyśli się, że nagłe samobójstwo
Gacy'ego jest podejrzane i coś nie gra. Może wtedy to on zająłby
się tą sprawą, zdjąłby ten ciężar z mojego brata i wszystko
zakończyłoby się dobrze. Ale widocznie Gacy'emu chodziło o to, by
mój tata o niczym się nie dowiedział. I sam doskonale zdawał
sobie sprawę, że nie wyjawię prawdy mojemu ojcu, ponieważ za
wszelką cenę będę starała się go chronić. Nawet za cenę
własnego życia.
I właśnie te myśli wirowały w mojej głowie, kiedy
późnym wieczorem opuszczałam bibliotekę, by udać się do domu.
Nie chciałam tam wracać, szczególnie po tej sytuacji z podsłuchem.
Obawiałam się, że gdzieś jeszcze jest to małe urządzenie, które
dawało dostęp mojemu dręczycielowi do naszych rozmów.
Po drodze do domu zatrzymałam się obok małego
sklepiku z książkami. Potrzebowałam kilku dodatkowych książek do
szkoły i dodatkowo nadarzyła się okazja do opóźnienia powrotu do
domu, do którego tak bardzo nie chciałam wracać. Wysiadając z
samochodu, rozejrzałam się dookoła. Ściemniało się, a lampy
uliczne rzucały nieprzyjemne żółte światło na otaczającą mnie
uliczkę. Nie była to przyjemna część miasta, więc czym prędzej
skierowałam się do księgarni. Po zakupieniu podręczników wyszłam
z powrotem na ulicę i cicho zaklęłam. Zaczynało padać.
Naciągnęłam kaptur na głowę i biegiem ruszyłam do samochodu.
Już miałam wskakiwać do suchego i ciepłego auta, kiedy coś
przykuło moją uwagę. A tak właściwie to ktoś.
Kilka metrów dalej, obok starej kamienicy, której okna
i drzwi były zabite deskami, kręciła się jakaś dziewczyna. Szła
na przód, trzymając się ściany, ale wyglądało na to, że miała
trudności ze złapaniem równowagi. Słaniała się na nogach i co
jakiś czas podnosiła dłoń do twarzy, żeby ja otrzeć.
Nawet nie zastanawiałam się nad tym, co robię. Po
prostu zamknęłam samochód i rozglądając się na boki, podeszłam
do dziewczyny. Będąc blisko mogłam lepiej dostrzec jej bladą
twarz, mokre, blond włosy, które pod wpływem deszczu zaczęły się
kręcić.
– Hej. – Zatrzymałam się przed nią. – Wszystko
w porządku?
Spojrzała na mnie, a mnie przebiegły ciarki po
plecach. Znałam to spojrzenie. Dokładnie tak samo patrzył na mnie
Daniel, kiedy był pod wpływem narkotyków. Jej niebieskie oczy były
przekrwione i patrzyły na mnie ze strachem.
– Muszę iść – powiedziała. – Zanim oni mnie
znajdą. – Jej głos był niewyraźny i drżał. – Muszę iść.
– Odwiozę cię do domu – powiedziałam, jednak
dziewczyna zdawała się tego nie usłyszeć, bo odwróciła się w
drugą stronę i zaczęła niezdarnie uciekać.
Jęknęłam głośno i pobiegłam za nią w boczną
uliczkę.
– Zaczekaj! – Krzyknęłam. – Chcę ci pomóc!
Nie spodziewałam się, że naćpani ludzie są w stanie
tak szybko biegać. Dziewczyna była szybka, i mimo że czasem
zatoczyła się gdzieś w bok, nadal biegła. Skupiłam się na jej
jasnych włosach i przyśpieszyłam. Nie wiem dlaczego, ale czułam,
że muszę jej pomóc. Mimo że to było nieodpowiedzialne, ponieważ
biegłam za nią ciemną uliczką w nieznaną mi stronę. Jednak ta
dziewczyna nie była świadoma swoich czynów i mogła zrobić sobie
lub komuś innemu krzywdę, a ja nie mogłam do tego dopuścić.
Wybiegłam za nią z tej uliczki i znalazłyśmy się
obie na pustym placu, wokół którego stały stare kamienice. Nie
było tutaj żadnych lamp ulicznych, więc musiałam zmrużyć oczy,
by lepiej przyjrzeć się otoczeniu. Coraz mocniej padający deszcz
nie ułatwiał sprawy, przemokłam do suchej nitki i zaczynałam
dygotać z zimna. W żadnym mieszkaniu nie paliło się światło, a
na jednym budynku widniał napis „DO ROZBIÓRKI”, więc
domyśliłam się, że nie ma tutaj żadnej żywej duszy oprócz mnie
i tej biednej przerażonej dziewczyny, która teraz stała pośrodku
placu i obejmowała się ramionami. Wydawało mi się, że szlochała.
Zbliżałam się do niej powoli, by jej nie wystraszyć.
Nie uśmiechała mi się pogoń za nią w deszczu, który spowodował,
że zrobiło się znacznie ciemniej niż wcześniej. Gęste szare
chmury wisiały nisko na niebie i nie zachęcały do przebywania na
zewnątrz. A ja stałam gdzieś pośrodku podejrzanych budynków i
próbowałam pomóc kompletnie obcej mi osobie.
– Mam na imię Delilah – mówiłam do niej, uważnie
obserwując jej ruchy i zbliżając się w jej stronę. – Chcę ci
pomóc. – Uśmiechnęłam się, chcąc tym zdobyć jej zaufanie.
Nieznajoma stała w tym samym miejscu i nerwowo
rozglądała się dookoła, jakby obawiała się, że ktoś nagle się
na nią rzuci. Wyglądała jak zaszczute dzikie zwierzę. Bała się
czegoś. I zdawałam sobie sprawę, że mogła mieć jakieś omamy
wzrokowe przez ten szajs, który wzięła.
– Moje auto stoi niedaleko. – Zrobiłam kolejny
krok. – Odwiozę cię do domu. – I kolejny. Jeszcze kilka, a będę
mogła złapać ja za nadgarstek i wyprowadzić stąd. – Jak masz
na imię?
Dziewczyna ignorowała mnie, nadal bacznie skanując
otoczenie swoimi przekrwionymi oczami. Skłamałabym, jeżeli
powiedziałabym, że to mnie nie przerażało. Za chwilę nieznajoma
wydała z siebie jęk rozpaczy i wyszeptała cicho:
– Już za późno.
Zmarszczyłam brwi. Jeżeli miałam być szczera, to
myślałam, że uroiła sobie, że banda wampirów ją goni, by
wyssać z niej krew. Ale nigdy nie spodziewałabym się, tego co za
chwilę się wydarzyło.
Przez szum deszczu przebił się warkot silnika, ale nie
jednego. Było ich kilka i usłyszałam je zanim pięć motocykli
wjechało na plac między kamienicami. Okrążyły nas, co jakiś
czas jeden z motocyklistów nacisnął pedał gazu, kiwali do siebie
porozumiewawczo głowami, przysięgłabym, że uśmiechali się z
tryumfem, jednak nie widziałam ich twarzy, bo zasłaniały je czarne
kaski.
Dziewczyna zbliżyła się do mnie, prawie wpadając na
moje plecy. Jej szloch sprawił, że ja również miałam zamiar
zacząć płakać. Obserwowałam motory jeżdżące wokół nas i w
myślach próbowałam obmyślić plan ucieczki. Mimowolnie sięgnęłam
do kieszeni moich spodni i jęknęłam. Nie miałam telefonu. Po
powrocie do domu miałam po niego jechać z Calumem, ale
najwidoczniej nie dane mi będzie wrócenie do domu.
Motocykle jak na komendę zatrzymały się, jednak ich
silniki wciąż niebezpiecznie powarkiwały, jakby wściekłe psy,
które szykują się do ataku. Zacisnęłam dłonie w pięści. W co
ja się wpakowałam?
Jeden z motocyklistów zszedł ze swojego pojazdu i
ściągnął czarne rękawice, rzucając je na siodełko. Następnie
zdjął kask i zmierzył mnie i dziewczynę za moimi plecami uważnym
spojrzeniem czarnych oczu. Na jego ustach pojawił się zuchwały
uśmiech.
– Witam, drogie panie. – Skinął na nas głową i
ruszył w naszą stronę.
Cofnęłam się, wpadając na blondynkę. Zaczynałam
panikować. Nie miałam pojęcia, kim byli ci ludzie, dlaczego tu się
znaleźli i czego od nas chcieli. Domyślałam się, że to może
mieć jakiś związek z tą tajemniczą dziewczyną, ale co u licha
ona mogłaby im zrobić?
– Zapędzacie się na niewłaściwe tereny –
kontynuował lekkim tonem, jakby rozmawiał z małymi dziećmi.
– Właśnie miałyśmy stąd iść – wydusiłam z
siebie i wyprostowałam się.
Chłopak zmrużył na mnie oczy i podszedł jeszcze
bliżej. Był wysoki, miał bladą cerę i przenikliwie czarne oczy,
które lustrowały moją twarz. Jego czarna skórzana kurtka miała
na piersi dziwny mały znaczek, który przykuł moją uwagę. Była
to trupia czaszka, od której odchodziły ogniste płomienie. I tylko
jedno przyszło mi do głowy. Chyba właśnie stałam twarzą w twarz
z jakimś motocyklowym gangiem albo coś w tym stylu, ponieważ każdy
z obecnych tutaj miał ten sam znaczek albo na kurtce albo na kasku.
– Już? – Udał rozczarowanie. – Nawet nie
zaczęliśmy zabawy, a wy już uciekacie? – Spojrzał na dziewczynę
za moimi plecami. – Kochanie – zwrócił się do niej.
Blondynka skuliła się w sobie i gapiła się w ziemię.
– Chyba nie myślisz, że po tym wszystkim pozwolę
ci od tak odejść. – Mówił do niej spokojnym głębokim głosem,
który przeraził mnie na śmierć. Ta dwójka miała coś wspólnego
ze sobą, a ja znalazłam się między nimi. To nie wróżyło
niczego dobrego. – Ale ty. – Przeniósł wzrok na mnie. –
Ciebie nie znam.
Nie odpowiedziałam, bo byłam zbyt wystraszona, żeby
otworzyć usta. Oddychałam ciężko i ukradkiem obserwowałam
pozostałych motocyklistów. Powtarzałam sobie w myślach, żeby
zachować spokój. Jednak patrząc obiektywnie na sytuację, w której
się znajdowałam, byłam na przegranej pozycji. Ci ludzie nie
pozwoliliby mi odejść. Było ich znaczniej więcej i nawet gdybym
spróbowała uciec, i tak nie miałabym najmniejszych szans. Pewnie
wołanie pomocy również na niewiele by się zdało. Jedyne co mi
teraz pozostało to zachowanie zimnej krwi i modlitwa o ty, by ktoś
mnie z tego wyciągnął.
– I co ja mam teraz z wami zrobić? – Westchnął.
Zaczął krążyć dookoła mnie i nieznajomej dziewczyny.
– Delilah, pomóż mi – wyszeptała dziewczyna.
Dlaczego teraz nagle przypomniała sobie o mojej
obecności i przestała mnie ignorować? Dlaczego nie zrobiła tego
kilkanaście minut wcześniej, przed pojawieniem się tych ludzi?
Chłopak gdy usłyszał jej słowa, zatrzymał się
nagle i spojrzał na mnie ostrym wzrokiem.
– Delilah – wypowiedział ledwo dosłyszalnie moje
imię.
Wzięłam głęboki oddech. Widząc jego reakcję na
moje imię, dotarło do mnie, że musiał mnie znać.
Chłopak był w połowie drogi do mnie, kiedy na plac
wjechało auto i zatrzymało się z piskiem opon przed jednym z
motocyklistów. Zapanowało zamieszanie, a chłopak, który do mnie
zmierzał, odwrócił się i spojrzał na samochód. Nie czekając
ani chwili dłużej, złapałam dziewczynę za rękę i spojrzałam
na nią znacząco. Jej przerażone oczy wpatrywały się w moje i
zdawało mi się, ze godzi się na wszystko, co miałam zamiar
zrobić. Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła i szybkim krokiem
skierowałam się do obcego samochodu. Znałam go i wiedziałam, że
jakimś cudem mój żałosny tyłek został uratowany.
– Uciekaj stąd, Dee – nakazał mi Calum, kiedy
pochwycił moje spojrzenie. Sięgnął za plecy i za chwilę
wyciągnął czarny przedmiot.
Odwróciłam szybko głowę, nie rozmyślając nad tym,
co za chwilę się tutaj wydarzy. Puściłam się biegiem w kierunku
mojego samochodu, ciągnąc za sobą dziewczynę. Podczas ucieczki
dobiegł mnie donośny głos Caluma, który przebił się przez
deszcz i szum wiatru. Będą już przy aucie, obejrzałam się za
siebie, jednak niewiele zobaczyłam. Stałam przez kilka sekund
wpatrując się w ciemną uliczkę w nadziei, że zaraz wyjedzie z
niej samochód Caluma. Jednak tak się nie stało, a ja musiałam
oprzytomnieć, ponieważ wciąż byłyśmy w niebezpieczeństwie.
– Gdzie mieszkasz? – spytałam, kiedy wsiadłyśmy
do samochodu.
Blondynka spojrzała na mnie zamglonym wzrokiem.
Wydawało mi się, że jej stan się pogorszył, więc nie myśląc
dłużej obrałam kierunek do szpitala. Możliwe, że ta banda
motocyklistów doprowadziła ją do takiego stanu, mogli podać jej
jakieś silne narkotyki lub substancje odurzające. Blondynka była
naprawdę ładna, nie patrząc na jej rozmazany makijaż, była nieco
wyższa ode mnie i szczuplejsza, jej policzki były zapadnięte.
Dziewczyna była w okropnym stanie. Musiałam jej pomóc
wejść do szpitala, ponieważ sama nie dałaby rady. Chyba już
dawno straciła kontakt z otoczeniem i nie wiedziała, co się z nią
dzieje. Jakaś pielęgniarka zadała mi kilka pytań odnośnie
znalezionej przeze mnie dziewczyny, ale nie powiedziałam jej nic
konkretnego, nie znałam jej imienia ani nazwiska, nie wiedziałam
gdzie mieszka, wiedziałam tylko, że na pewno musiała coś wziąć.
Pominęłam oczywiście te całe zamieszanie z motocyklistami i
poprosiła, by zajęto się nią jak najlepiej.
Wychodząc ze szpitala całe do zdarzenie nagle do mnie
dotarło. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z jego powagi, ale
teraz kiedy poziom adrenaliny spadł, a dziewczyna była bezpieczna w
szpitalu, mój mózg zaczął intensywnie rozmyślać nad tym
wszystkim. Nie miałam pojęcia, co zaszło między kamienicami po
naszym odejściu. I miałam nadzieję, że Calum wyszedł z tego cały
i zdrowy. Myśl o tym, że mógł ucierpieć była nieznośna. Brak
telefonu coraz bardziej mi przeszkadzał, ponieważ nie mogłam
zadzwonić do Cala i zapytać, co się stało. I jedyną rzeczą,
którą teraz widziałam było wspomnienie Caluma, który zza paska
swoich spodni wyciągał pistolet. Jeżeli doszło tam do
strzelaniny...
Kiedy wjeżdżałam w moją ulicę było już dawno po
dwudziestej drugiej, więc było duże prawdopodobieństwo, że tata
już wrócił z pracy i będzie wypytywał gdzie byłam. A ja nie
zamierzałam kłamać. Miałam zamiar opowiedzieć mu o tym, co
dzisiaj się stało, może z wyjątkiem kilku szczegółów. Stałam
na podjeździe i czekałam aż otworzy się brama, kiedy usłyszałam
za sobą trąbienie. Spojrzałam w wsteczne lusterko i poczułam, jak
kamień spada mi z serca. Czym prędzej wyszłam z samochodu i
pobiegłam na drugą stronę ulicy. Nie czekałam na pozwolenie
Caluma, po prostu wsiadłam do jego samochodu i miałam ochotę go
uściskać, jednak powstrzymałam się. Nie mogłam pokazać, że tak
bardzo cieszył mnie jego widok w jednym kawałku.
– Nic ci nie jest? – spytałam. Widząc jego
kamienną twarz i ostry wzrok, którym mnie obrzucił, skuliłam się
w sobie.
– Czy możesz mi do cholery wyjaśnić, co tam
robiłaś? – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
Westchnęłam cicho i opowiedziałam mu o wszystkim, nic
nie zataiłam przez nim chyba pierwszy raz byłam z nim zupełnie
szczera, a Calum chyba to dostrzegł. Z czasem jego twarz się
zmieniała, gdy mnie słuchał, chyba zrozumiał, że wpakowałam się
w to przez przypadek i wcale tego nie chciałam. Kiedy skończyłam,
tylko skinął głową i odwrócił wzrok w drugą stronę. Miałam
wrażenie, że analizował to, co ode mnie usłyszał.
– Kim oni byli?
Calum spojrzał mi prosto w oczy. Wydawał się
zmieszany.
– Nie wiem. Pierwszy raz ich widzę, nie wiem, skąd
pojawili się w naszym mieście i nie mieliśmy o tym pojęcia.
– Czy... – Spojrzałam na niego niepewnie. Nie
potrafiłam dokończyć tego pytania.
Cal spojrzał na mnie pytająco, unosząc brwi do góry.
– Czy?
– Czy użyłeś pistoletu?
Pokręcił przecząco głową i zacisnął dłonie na
kierownicy. Myślałam, że opowie mi o tym, co zaszło po moim
odejściu, ale milczał. Widocznie nie chciał o tym rozmawiać, a ja
darowałam sobie pytania, bo zdawałam sobie sprawę, że był
zmęczony i nie chciałam się z nim kłócić. Ale jedna rzecz nie
dawała mi spokoju.
– Skąd wiedziałeś, że tam jestem?
– Bo namierzyłem twój samochód, Marshall. –
Uśmiechnął się półgębkiem. – Nie wiem, czy zdajesz sobie
sprawę, że teraz mamy cię ciągle na oku. Czekałem na ciebie pod
twoim domem, a kiedy długo nie wracałaś, zadzwoniłem do Mike'a,
on zlokalizował twój samochód, a później sama wiesz.
Pokiwałam głową. Wiadomość o tym, że miałam
zamontowane namierzanie w moim samochodzie nie była dla mnie wielkim
szokiem. Mogłam się tego spodziewać.
– Więc jutro widzę cię punktualnie w domu po
szkole i pojedziemy po twój telefon.
– Okej – odparłam, choć tak naprawdę miałam
nieco inne plany.
Ostatni raz wymieniłam spojrzenia z Calumem i
otworzyłam drzwiczki, by wyjść.
– Calum? – zagadnęłam zanim wysiadłam.
– Tak?
– Dziękuję.
Powiedziałam tacie o tym, co dzisiaj się stało, choć
tak właściwie opowiedziałam mu tylko, że znalazłam dziewczynę
pod wpływem narkotyków i zawiozłam ją do szpitala. Oszczędziłam
mu szczegółów, bo bałam się jego reakcji na wieść o tym, że
jakaś banda motocyklistów mnie otoczyła. Poza tym jak miałabym mu
wyjaśnić to, jak wybrnęłam z tej sytuacji? Tata mógłby zacząć
coś podejrzewać, a ja nie mogłam na to pozwolić. Rozmawiałam z
nim jednak na temat tej biednej dziewczyny, pytałam go, jak mogłam
jej pomóc. Mój rodzic gdy tylko o tym usłyszał omal nie rozerwał
gazety, którą czytał. Zakazał mi jakikolwiek kontakt z tą
dziewczyną i kazał mi zostawić ją w spokoju. Powiedziałam, że
tak też zrobię, byleby uśpić jego czujność.
Następnego dnia po skończonych lekcjach i dość
nieprzyjemniej rozmowie z moimi przyjaciółmi o moim zachowaniu,
pojechałam prosto do szpitala. Wiedziałam, że Calum czekał na
mnie pod moim domem i pewnie spodziewał się, że po wczorajszych
wydarzeniach skieruję się prosto do domu. Nie stało się tak. Może
byłam głupia i nie wyciągnęłam nauki z lekcji, którą
zafundował mi los, musiałam jednak sprawdzić co z tą dziewczyną.
Po części z tego powodu, że naprawdę się o nią martwiłam, po
części dlatego, że ona znała ludzi, z którymi wczoraj przyszło
nam się zmierzyć. Postanowiłam ją wypytać o nich, a później
zdać relację Calumowi. Próbowałam nie myśleć o tym, że w ten
sposób zachowywałam się jak ich sprzymierzeniec. Ale czułam, że
muszę odwdzięczyć się Calumowi za to, co zrobił.
Czy w takim razie nie powinnam odczuwać potrzeby
odwdzięczenia się Lucasowi Hemmingsowi? W końcu on również
uratował mi tyłek. Ale różnica pomiędzy Calumem i Lukiem była
taka, że Calum nie żałował tego, co zrobił, a Luke tak. I może
właśnie to sprawiło, że nie chciałam mu nawet podziękować. I
nie zamierzałam tego robić. Miałam nadzieję, że to, że
opatrzyłam jego ranę wyrówna między nami rachunki i nie będę mu
niczego winna.
Próbowałam o tym nie myśleć, idąc szpitalnym
korytarzem do kantorku pielęgniarek. Oglądałam wnętrze szpitala,
zawieszałam wzrok na drobnych szczegółach, by odciągnąć myśli
o tej jednej rzeczy. Moje myśli zostały sukcesywnie odciągnięte,
gdy jedna z pielęgniarek powiadomiła mnie, że dziewczyna, którą
wczoraj do nich przywiozłam, uciekła. Starałam się nie robić
awantury, ale jak do cholery mogło się to zdarzyć? Czy w szpitalu
nie powinno być stałej opieki lekarzy i pielęgniarek? Czy nikogo
nie zaniepokoił stan tej biednej dziewczyny? Jak można było
dopuścić do tego, by wróciła w takim stanie na ulicę? Kobieta w
białym stroju, widząc to, że powoli się denerwowałam, zaczęła
mnie uspokajać. Oznajmiła mi, że zrobiono tej dziewczynie płukanie
żołądka i mimo że uciekła, nie powinno jej nic być.
Podziękowałam jej sucho za te informacje, które teraz mogłam
sobie wsadzić w tyłek, i wyszłam ze szpitala.
Spodziewałam się, że wsiadając dzisiaj do samochodu
Caluma będę mogła opowiedzieć mu o tym gangu motocyklistów,
jednak zamiast tego po prostu skinęłam do niego głową i w
milczeniu jechaliśmy w kierunku znanym tylko przez Caluma. Rozmowa
się nie kleiła, wymieniliśmy tylko kilka uwag dotyczących
wczorajszej sytuacji i zapytałam go, czy natknęli się na coś w
sprawie Gacy'ego, a on tylko wzruszył ramionami. Wiedziałam, że na
coś się natknęli, Calum zachowywał się nienaturalnie, wydawał
się poddenerwowany i milczał. Calum Hood milczał. To nie było do
niego podobne, więc stało się coś poważnego, a on nie mógł mi
o tym powiedzieć. Zresztą czego mogłam się spodziewać? To było
jasne, że nie będą mnie o niczym informować.
Mimo że Calum milczał, postanowiłam, że zacznę
mówić. Może w ten sposób udałoby mi się nakłonić go do
puszczenia pary z ust. Przecież to Calum, prędzej czy później
będzie musiał się rozgadać. Nie znałam go długo, ale dobrze
szło mi nierozszyfrowywanie ludzi. Może dlatego, że byłam dobrą
obserwatorką, może dlatego, że miałam wyczuloną intuicję.
– Byłam dzisiaj w szpitalu – zaczęłam. Calum
spojrzał na mnie przelotnie i zmarszczył brwi. – Chciałam
dowiedzieć się co z tą dziewczyną – wyjaśniłam.
– I?
– Uciekła.
Nie zareagował. Obserwowałam jak poruszał palcami na
kierownicy, od czasu do czasu zaciskając je na niej. Obserwowałam
jego twarz, gęste brwi, które cały czas ściągał, nieco
przymrużone oczy, kości policzkowe, zarost, którego pewnie nie
zgolił z braku czasu albo chęci. Wyglądał na normalnego
nastolatka, nawet jego czarne ubrania nie robiły z niego członka
The Snipers, a gdy się uśmiechał wyglądał niepozornie i nie dało
się nie odpowiedzieć na ten uśmiech uśmiechem. Jednak kiedy się
spojrzało w jego brązowe oczy, można było dostrzec jak bardzo
były one zmęczone, można było dostrzec ból i smutek, którego
nie mógł zamaskować nawet jego szeroki uśmiech. Caluma było mi
tak łatwo odszyfrować, wystarczyło, że spojrzałam w jego oczy i
wiedziałam, jak bardzo musiał kiedyś cierpieć. A to cierpienie
zostawiło piętno na jego duszy, w którą mogłam zajrzeć właśnie
dzięki jego ciemnym oczom. I mimo że sama nie mogłam uwierzyć
własnym uczuciom, ale miałam ochotę mu pomóc. Nie wiedziałam
dokładnie w jaki sposób, bo z pewnością nie mogłam zabrać jego
smutku, ale może mogłabym sprawić, żeby o nim zapomniał.
Doskonale pamiętałam jego oczy, kiedy kazał mi nie mówić o
niczym mojemu ojcu, kiedy ostrzegał mnie przed popełnianiem tak
głupich błędów. Miałam wtedy wrażenia, że sam przeżył to na
własnej skórze, tylko że on popełnił ten błąd, przed którym
mnie ostrzegał. Wolałam nie myśleć, że Calum znajdował się
kiedyś w podobnej sytuacji do mnie i stracił w niej kogoś ze
swoich bliskich.
– Ona chyba wiedziała coś więcej, chciałam z nią
porozmawiać – dodałam. – A teraz nie wiadomo, gdzie jest i czy
wszystko z nią w porządku.
Calum
znów nie reagował na moje słowa, tylko zawzięcie patrzył przed
siebie i milczał.
– O
co chodzi? – spytałam po dłuższej chwili. Miałam dosyć jego
dziwnego zachowania. – Czy coś się stało?
– Nie.
– Umiem rozpoznać kłamstwo, Calum, a ciebie coś
dręczy. – Westchnęłam. – Nie będę nalegać, ale skoro coś
wiesz, to chciałabym wiedzieć co. Nie muszę ci przypominać, że
sam powiedziałeś, że wasze sprawy dotyczą mnie...
– Znam tą dziewczynę, okej? – Spojrzał na mnie
zniecierpliwiony.
– Co?
– Ma na imię Emma. Kiedyś była naszą... znajomą
– dodał ciszej.
– Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
Calum i jego kumple zataili przede mną znacznie więcej,
zdawałam sobie sprawę, ale ta informacja kompletnie zbiła mnie z
tropu.
– Nie musiałaś tego wiedzieć.
– Więc dlaczego mi o tym mówisz? – Zmarszczyłam
brwi. – Albo mówisz wszystko albo nic. Nie mam zamiaru później
snuć domysłów i wyciągać niewłaściwe wnioski
– Xavier mnie zabije – jęknął Calum i spojrzał
mi w oczy. – Jeżeli wygadasz się, że ci powiedziałem, masz
przesrane. – Ostrzegł mnie. Wziął głęboki oddech i pokręcił
głowa, jakby nie dowierzał swoim czynom. – Chodzi o to, że Luke
wpadł do pewnego kolesia i omal nie zatłukł go.
– Do Paula?
– Tak. – Zerknął na mnie zaskoczony i
kontynuował. – Xavier omal nie zatłukł Luke'a za to. Ogólnie
mówiąc sytuacja jest napięta. A wczorajsza sytuacja tylko
pogorszył sprawę. – Zamilkł na chwilę, jakby rozmyślając nad
tym, ile mógł mi jeszcze powiedzieć. – Emma była kiedyś naszą
dobrą znajomą, ale później kontakt nam się urwał.
Prawdopodobnie ta wataha motocyklistów chciała wyciągnąć od Emmy
informacje o nas.
Nie odzywałam się, ponieważ moja głowa intensywnie
analizowała słowa Caluma. Teraz wszystko nabrało większego sensu,
rozumiałam, dlaczego Calum zachowywał się tak dziwnie i dlaczego
Daniel wczoraj kazał mi uważać na siebie i nie wtrącać się w
ich sprawy.
– Luke wpadł na jakże genialny pomysł, żeby ją
sprzątnąć i będzie po sprawie. Ale to Emma, ona nie zrobiła nic
złego, ze względu na stare czasy powinniśmy zapewnić jej ochronę.
– Zmarkotniał jeszcze bardziej. – O ile sami najpierw się nie
pozabijamy.
– Powinniście to przedyskutować – poradziłam mu.
– Delilah, my nie dyskutujemy, dajemy sobie w pysk i
żyjemy dalej.
– A co z Paulem?
– Tutaj akurat popieram Luke'a. Należało mu się,
traktowaliśmy go jako swojego przyjaciela, a on potraktował nas
jako kartę przetargową. Sam najchętniej skopałbym mu dupę.
Nie pytałam o więcej. Może dlatego, że nie
wiedziałam, o co jeszcze mogłabym zapytać, a może dlatego, że
nie chciałam przeciągać struny. Xavier zabronił Calumowi
rozmawiania ze mną na takie tematy, a Calum nadstawiał karku i
opowiedział mi o ich kłopotach. Nie wyglądało na za ciekawie, bo
jeżeli tak dalej pójdzie, to źle to się skończy.
Po kilkunastu minutach zaparkowaliśmy przed małym
sklepikiem z urządzeniami elektrycznymi. Nie wyglądał na
luksusowy, ale nie przejmowałam się tym. Calum znał właściciela,
który zdawał się wiedzieć, czego dokładnie szukamy, bo
zaproponował mi kilka modeli telefonów do wyboru. Jako, że ja
kompletnie nie znałam się na takich rzeczach, pozwoliłam Calumowi
zdecydować za mnie. Wolałam mieć pewność, że mój nowy telefon
będzie bezpieczny i wolny od podsłuchów.
Po opuszczeniu sklepu Calum oddalił się ode mnie i
zadzwonił do kogoś. Nie wiedziałam z kim rozmawiał, ale wydawał
się zdenerwowany, bo chodził po chodniku w tę i z powrotem. Od
czasu do czasu patrzył w moja stronę, ale nic nie umiałam wyczytać
z jego spojrzenia. Byłam jednak przekonana, że coś się stało.
Kiedy Calum do mnie podszedł, miał twarz wyzutą z
uczuć. Patrzył mi w twarz przez kilka chwil.
– Zgłoszono zaginięcia dwóch dziewczyn. Obie miały
osiemnaście lat, obie zgłaszały, to co ty przechodziłaś w
Central Coast. Zniknięcia maja taki sam schemat.
Wzięłam głęboki oddech. I ja i Calum zdawaliśmy
sobie sprawę, że za zaginięciami stoi jedna i ta sama osoba. To,
że jego słowa przeraziły mnie nie na żarty, było mało
powiedziane. Musiałam podeprzeć się ramienia Caluma, by nie upaść.
Chyba oboje wiedzieliśmy, kto będzie następny.
Od autorki: hej wszystkim! Jak mijają wam wakacje? Leniuchujecie czy raczej spędzacie aktywnie wolny czas? Bo ja robię i to i to.
Jak wam się spodobał rozdział? Wprawdzie byli w nim tylko Delilah i Calum, ale ich relacje w opowieści są ważne, więc. Poza tym, co sądzicie o postaci Caluma w tym opowiadaniu? Lubicie go czy raczej nie? Jestem ciekawa waszych opinii! Muszę was uprzedzić, że kolejne rozdziały będą miały trochę mniej akcji, będą to takie przejściowe rozdziały, ale będą zawierały kilka istotnych wątków, więc będziecie musieli mi to wybaczyć! Musicie wybaczyć mi również to, że rozdział nie był dokładnie sprawdzany i mogą pojawić się w nim małe błędy. Przepraszam was za nie, w wolnej chwili postaram się je poprawić.
Proszę was o choć krótki komentarz, ponieważ to właśnie komentarze sprawiają, że mam ochotę dalej pisać. Jeżeli się postaracie, to może kolejny rozdział pojawi się szybciej niż zazwyczaj! :D
Do zobaczenia wkrótce, kochani!
Minette
Najlepszy ;),uwielbiam czytać ;) więcej Luke aż się chce ;),pięknie ;)
OdpowiedzUsuńI jest ... Jesteś najlepsza ! ;)
OdpowiedzUsuńChyba zwariuje czekając na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym wiedzieć. Może pojawi się w poniedziałek x
UsuńBędzie jakiś rozdział w sierpniu ?
OdpowiedzUsuńDołaczam sie do pytania. Czy pojawi sie jakiś rozdział?
OdpowiedzUsuńDzisiaj, zaraz pojawi się nowy rozdział!
Usuń